Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Nadszedł ten moment!
Bajor i Frajda są gotowi do adopcji!
Dzięki Waszemu wsparciu zostali przebadani, odrobaczeni, odpchleni, zaszczepieni, zaczipowani i wykastrowani.
Dziękujemy!
Emil odszedł Zasnął na zawsze... Rano leżał koło budy, myślałyśmy, że po prostu mocno śpi. Nie pierwszy raz nie reagował na wołanie. Nie słyszał, trzeba było go dotknąć, żeby wstał i zjadł śniadanie. Niestety okazało się, że tym razem już nie wstanie na śniadanie...
Dziś miał jechać do weterynarza. Miała się rozpocząć jego diagnostyka. Czekało go sporo badań... Jednak od dnia gdy go poznałyśmy miałyśmy wrażenie, że Emil już zrezygnował z życia. On miał już dość życia i chyba chciał nam powiedzieć "dajcie mi już spokój... wieczny spokój".
Żegnaj, Emilu Znałyśmy Cię krótko i bardzo żałujemy, że nie zdążyłeś poznać co to prawdziwy dom...
--------------
Informacyjnie: zbiórka Emila, Frajdy i Bajora została pomniejszona. Teraz zbieramy pieniądze już tylko dla Bajora i Frajdy ponieważ Emil nie zdążył rozpocząć diagnostyki ani leczenia
Mam na imię Emil. Nie słyszę, nie widzę, ledwo chodzę i... kolejny raz zostałem porzucony. Ta dwójka na zdjęciach obok mnie to Frajda i Bajor, oni są jeszcze młodzi, ale życie ich też nie oszczędzało.
Wszyscy mieliśmy kiedyś domy, kiedyś ktoś nas kochał. Ale miłość też ma swój termin ważności a nasz chyba skończył się szybciej niż innych. Wylądowaliśmy na ulicy. W różnym czasie, w różnych miejscach, ale połączyło nas jedno - przygarnęła nas pewna starsza kobieta. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy co zgotował dla nas los.
Nasza wybawicielka okazała się zbieraczką, która zabierała zwierzęta z ulicy, ale dalej nie umiała nam pomóc. Nie kastrowała, nie leczyła, nie panowała nad sytuacją. Nie mieliśmy książeczek zdrowia, szczepień, kastracji ani opieki weterynaryjnej. Mieszkaliśmy w kojcach i nigdy nie wychodziliśmy na spacery.
Czasem przyjeżdżały ciocie, by nas nakarmić, niektórych zabrać do weterynarza. Próbowały jakoś zapanować nad sytuacją, ale niewiele to dawało, bo na miejscu pojawiały się coraz to nowe psy.
W końcu nasza pani się wyprowadziła. Zabrała tylko 1 psa a resztę zostawiła na posesji, którą wynajmowała. Powiedziała, że reszty nie chce, bo nie ma dla nas miejsca. I tak zostaliśmy sami. Dobrze, że zaglądała do nas ciocia Tola. Dzięki niej i pozostałym ciociom nie umarliśmy z głodu. Ale co z nami zrobić? - zachodziły w głowę ciotki.
Po wieeelu telefonach do różnych organizacji znalazły się miejsca dla większości z nas. Ja, Frajda i Bajor trafiliśmy do Kundelka.
Młodziaki szybko dostosowały się do nowej rzeczywistości. Już byli na pierwszym spacerze w lesie a ja? Ja nie mam siły. Dużo śpię, odpoczywam, nie mam już tyle werwy co kiedyś. Wszyscy patrzą z politowaniem jak się przewracam, jak ciągnę za sobą tylne łapki, jak wpadam na to co stoi na mojej drodze. Mówią, że mam chyba jakieś problemy neurologiczne i ortopedyczne, że trzeba to sprawdzić i mi pomóc...
Teraz przed całą naszą trójką badania, odrobaczenie, odpchlenie, szczepienia, zaczipowanie i kastracja. A przede mną dodatkowa diagnostyka; konsultacja z ortopedą, neurologiem, rezonans i lekarz jeden wie co jeszcze...
Dostaliśmy od losu w kość, ja już pewnie nie zdążę znaleźć domu na stare lata, ale pomóżcie młodziakom, w nich jeszcze nadzieja nie zgasła, oni jeszcze mają szansę.
- Wasz staruszek Emil
Ładuję...