Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Urodziliśmy się na podwórku i kontakt z ludźmi to mieliśmy taki nie za duży. Co prawda mamusia przyprowadzała nas na jedzenie, ale sama nie dawała się ludziom dotykać, to my też unikaliśmy tych wyciąganych do nas rąk. Ciekawiły nas te dwunożne stworzenia, które dostarczały jedzonko, no ale skoro mamusia nie poznawała, to ich unikaliśmy.
I w sumie żyłoby nam się całkiem dobrze gdyby nie bolące oczka. Strasznie nas piekły, a jak je pocieraliśmy łapkami, to piekły jeszcze bardziej. A jak się zrobiło już tak naprawdę bardzo gorąco, to ból przeszkadzał nam usnąć. Ludzie starali się nam jakoś pomóc, złapać nas i obejrzeć, ale my za nic nie chcieliśmy podjeść do ich rąk. Znaleźli jednak na to sposób…
Postawili takie metalowe coś z pięknie pachnącym jedzonkiem w środku, uwierzcie nam, że nie dało rady się nie skusić. A jak się już skusiliśmy, to się to metalowe pudełko się zamknęło i zostaliśmy uwięzieni w środku. Jak każdy porwany i więziony wbrew swej woli dzielnie walczyliśmy, plując, warcząc i kłapiąc ząbkami. Nie uratowało nas to jednak przed wizytą u takiej pani, która męczy małe kotki. Co prawda ciocie nazywają ją weterynarz i mówią, że ona wszystko to robi dla naszego dobra, ale żebyście Wy wiedzieli, co ona nam robiła…
Wywijała nam oczka na drugą stronę, wpuszczała coś szczypiącego do oczu, świeciła nam po oczach, wbijała w nas bolące igły i my nawet nie chcemy mówić, jak nam temperaturę sprawdzała… I wiecie, co powiedziała na koniec? Że mamy za dwa dni przyjść znowu… Mamusia miała rację, ludzie są straszni!
Została nam zgłoszona czwórka małych kociąt z fatalnie wyglądającymi oczkami, na miejscu okazało się, że naprawdę maluchy mają problem, a do tego są jeszcze niesocjalizowane z ludźmi. Po odłowieniu pokazaliśmy je weterynarzowi przy udziale ich wrzasków, kłapania ząbkami i machania łapkami.
Maluszki muszą pobrać krople do oczu i zdaniem lekarza powinno się wszystko dobrze skończyć. Gdybyśmy jednak zwlekali, każde z małych pewnie straciłoby po jednym oku. Musimy wizytę i leki opłacić, za kilka dni musimy też stawić się na kontrole oczek i zrobić maluchom badania i je odrobaczyć, pewnie dwukrotnie. Jak się już wyleczą, to musimy je dwa razy zaszczepić. Nie mogliśmy ich tam zostawić, ale naprawdę nie mamy funduszy na opłacenie ich leczenia. Przepięknie prosimy Was o pomoc.
Loading...