Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
W imieniu Ami dziękujemy za pomoc.
Ami wciąż pozostaje pod opieką fundacji
Ciepłe, letnie popołudnie. W małej miejscowości gdzieś na Podkarpaciu życie powoli toczy się swoim torem. Zmęczona po całym dniu pracy kobieta wychodzi do ogrodu, by odpocząć wśród zieleni. Jest przyjemnie i cicho, a powietrze ma brzoskwiniowy zapach. Jest po prostu idealnie. Ten błogi spokój przerywa jednak cichutkie miauczenie…
Kobieta słyszy ten dźwięk, ale z początku ma wrażenie, że tylko jej się wydaje. W tak piękne popołudnie łatwo przecież zatracić granicę między sennym marzeniem a rzeczywistością. Dźwięk kociego miauczenia staje się jednak głośny i wyraźny. Kobieta otwiera oczy, podnosi głowę, teraz już nie ma wątpliwości, co usłyszała. Rozgląda się i szeptem powtarza „kici kici”. Na jej wołanie z zielni ogrodu wyłania się drobniutka, bielutka koteczka. Podchodzi ufnie do kobiety, ociera się o jej dłoń prosząc o pieszczoty; głaskana cichutko pomrukuje. Skąd się tutaj wzięła? Może zgubiła drogę do domu? Może jest głodna? Nie zastanawiając się dłużej kobieta idzie do domu w poszukiwaniu czegoś, co mogłaby dać kotce do jedzenia. Po chwili wraca z pełną miseczką, kotka cierpliwie czeka w ogrodzie.
Mijają kolejne dni, a młodziutka koteczka wciąż nie opuszcza ogrodu. Chodzi krok w krok za człowiekiem, tym jedynym człowiekiem, który okazał jej zainteresowanie i otoczył opieką. Kobieta robi kici zdjęcia, ogłasza w internecie, rozpytuje sąsiadów z nadzieją, że może jednak się zgubiła, że ktoś gdzieś za nią tęskni i czeka. Niestety nikt nie przyznaje się do małej białej koteczki. Czyżby jednak ktoś naprawdę wyrzucił to kocie cudo? Kobieta wie, że z różnych osobistych powodów i problemów nie może zatrzymać kotki na zawsze. Nie zostawia jej jednak na pastwę losu i postanawia znaleźć dla niej pomoc. I tak szukając i rozpytując trafia w końcu do Fundacji Felineus z Rzeszowa.
Znów jest ciepłe letnie popołudnie. Nasza wolontariuszka jest już w drodze po kicię. Bez problemu trafia na miejsce i zabiera koteczkę. Nim zawiezie ją do domu tymczasowego Fundacji chce jeszcze zdążyć dotrzeć z kotką na wizytę kontrolną do lecznicy, bo choć na zdjęciach przesłanych przez kobietą kotka wyglądała na zdrową i zadbaną, na miejscu jej stan niepokoi wolontariuszkę.
Udaje się, jeszcze tego samego dnia wolontariuszka z małą Ami, bo tak kotka dostaje na imię, dociera do lecznicy. Niestety okazuje się, że jej obawy o stan zdrowia kici były słuszne. Mała Ami jest zarobaczona, a w jej kocim ciałku zaczyna rozwijać się stan zapalny. Co gorsza, okazuje się, że kicia jest nosicielem wirusa kociej białaczki. Z pakietem leków i środków wspomagających odporność mała Ami jedzie do domu tymczasowego.
Przez pierwsze dni w domu tymczasowym Ami wydaje się czuć coraz lepiej. Chętnie je i szuka kontaktu z człowiekiem domagając się pieszczot. Ta sielanka szybko jednak się kończy. Mimo wspomagania odporności po tygodniu pobytu w Fundacji mała Ami traci apetyt, wymiotuje i ma biegunkę. Opiekunka na sygnale jedzie z kotką do lecznicy. Pierwsze podejrzenie pada na panleukopenię, na szczęście wykonane badania wykluczają tę niebezpieczną chorobę. Mimo to stan Ami jest bardzo ciężki, kotka walczy o życie.
Kroplówki, antybiotyki, leki i mocno zaciśnięte kciuki naszych wolontariuszy… ale czy to wystarczy, by uratować życie małej Ami?
Walczymy o każdy dzień i każdą godzinę nie zważając na finansowe konsekwencje. Ile kosztuje życie? Ile warte jest kocie istnienie? Zbyt wiele, jak na nasze możliwości finansowe. Dlatego dziś właśnie Ty możesz nam pomóc, wpłacając drobną kwotę, która ratuje kocie życie.
Loading...