Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Jesteśmy pewne, że mało kto domyśla się co wydarzyło się w życiu Amigo!
Otóż...chłopak pojechał do swojego cudownego domku!!! ?Stan zdrowia Przyjaciela nie jest jeszcze najlepszy, ale nowi właściciele tak bardzo chcieli móc go już tulić i kochać, że podejmą walkę o jego zdrowie, mając go już u siebie.Domek, do którego trafił Amigo jest najlepszy z możliwych. Ludzie pełni empatii Małgorzata i Marcin i dwie cudne córeczki Nadia i Marika, wychowane w miłości do zwierząt to wzór rodziny, który powinien być przykładem dla innych. Na początku lutego ten cudowny domek adoptował od nas Luisa, a teraz zapragnęli dać szczęście Amisiowi ❤️❤️❤️Teraz Luis i Amigo będą opiekować się westką-rezydentką o imieniu Mia jak prawdziwi rycerze ?
Niestety Amiś odszedł za tęczowy most w październiku 2018r. w ramionach swojej ludzkiej siostry... <3
Amiś, chociaż w ostatnie dni swojego życia zaznał domowego ciepła i miłości
Bywa tak, że bezwarunkowa miłość zwierzaka nie zawsze jest odwzajemniona, a psie zasługi, nawet największe, szybko tracą na wartości w zderzeniu z pieniędzmi i rzeczywistością. Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest, że jeden pies śpi w ciepłym domu, na kanapie, a drugi w schroniskowym kojcu lub w stercie śmieci na dworze? Ten pierwszy jest zadbany, wygłaskany i kochany. Drugi - przez nikogo niechciany, popychany, odganiany, a często kopany.
Amigo – w naszym rodzimym języku Przyjaciel – tak nazwałyśmy, małego, wychudzonego i zaniedbanego do granic możliwości Westa. On należy do tej drugiej grupy piesków, które nie miały w życiu zbyt wiele szczęścia. Jego bracia trafili na kanapę i właściwie on też, tylko trafił na kanapę w melinie pijackiej.
Nie zawsze było dramatycznie źle… Bywały dni kiedy mógł być w domu i nawet udawało mu się znaleźć na podłodze jakiś ochłap, ale większość czasu spędzał poza domem, na ulicy, w śmietniku, pod sklepem.
Tych lepszych dni bywało coraz mniej i pojawiały się coraz rzadziej. Kiedy było źle, to sam już wiedział, że trzeba zniknąć, uciec z zasięgu nóg i rąk domowników.
Nie raz jak się zagapił to kopniak pomagał mu opuścić mieszkanie. Słowo „mieszkanie” to bardzo pięknie powiedziane… ruina, smród, brud, pełno butelek po alkoholu, niedopałków papierosów i ten unoszący się w powietrzu fetor moczu.
Chwile spędzane na zewnątrz były najszczęśliwszymi momentami w życiu Amigo. Sąsiedzi litowali się nad nim, pochylali, głaskali pozlepiane szaro-białe dredy, dzieci mówiły do psiaka pieszczotliwie, starsze panie przynosiły z domu resztki, aby go nakarmić .
Kiedy otwierało się okno i przepity głos wydzierał się „Chodź tu kundlu” to Amigo kurczył się w sobie i powoli dreptał do domu. Nikt nie znał jego imienia, bo imienia nigdy mu nie nadano…on był po prostu „kundlem”.
Brak nadzoru nad naszym Przyjacielem zakończył się piskiem opon, który pochodził z hamującego samochodu. Poturbowany Amigo trafił do miejscowego lekarza weterynarii, który obejrzał chłopaka, pobrał mu nawet krew na badania i zaczął usilnie poszukiwać właścicieli.
Znaleźli się i owszem, ale…za leczenie i hospitalizowanie w lecznicy „głupiego kundla” musieli zapłacić, a to było niewykonalne. Zgodnie stwierdzili, że właściwie to oni mają go już dość, zwłaszcza, że po wypadku psiak stał się jakby nieobecny, wycofany, wypłoszony. Został Amigo w lecznicy porzucony przez tych, którzy tworzyli jego rodzinę, do których zawsze wracał, których pilnował jak spali pijani przy otwartych drzwiach.
Ot…zepsuł się, wygenerował koszty to kopniak. Z lecznicy Amigo trafił pod nasze skrzydła.
Przeraziło nas zobojętnienie psa i wycofanie. Całą drogę obserwowałyśmy jak Przyjaciel kiwa się na tylnej kanapie, z pochyloną do dołu główką i ani na moment jej nie podniósł, ani też nie położył się wcale- siedział taki nieszczęśliwy...
W domu niewiele się zmieniło, posadzony na posłanku, siedział cichutko w kąciku z pochyloną główką.
Na krótkie sekundy ożywa czując blisko siebie człowieka, lgnie do ręki i nastawia się do głaskania. Nikt nie ocenił jego wieku, a jego zachowanie sugerowało wczoraj na to, że jest staruszkiem. Pełne miski nie robiły na nim wrażenia, dopiero doniesiony na rękach do miejsca gdzie stoją, zaczął delektować się karmą. Porusza się niechętnie, stoi raczej w miejscu, gdzie się go postawi. Wyniesiony na rękach na dwór, załatwia pięknie swoje potrzeby. Dzisiaj już wiemy, że Amigo nie widzi!
Ten strach przed poruszaniem dyktuje mu ślepota. Możliwe, że wzrok stracił niedawno, może nawet w wypadku samochodowym, bo nie jest z tym oswojony.
Dużo wyjaśni nam szczegółowe badanie pieska oraz konsultacja okulistyczna. Amigo wymaga kompleksowych badań, diagnostyki i leczenia, a to kolejne koszty dla nas.
Nie mogłyśmy nie pomóc tej biedzie. On jest taki nieszczęśliwy i tak nieziemsko samotny. Teraz ma tylko nas i jeśli my mu nie pomożemy, nie przywrócimy komfortu życia, to psiak na zawsze straci wiarę w ludzi.
Kochani, wierzymy, że i tym razem nam pomożecie i wesprzecie nasze działania w celu postawienia chłopaka na łapy.Błagamy Waso pomoc w opłaceniu diagnostyki i leczenia Amigo - Przyjaciela!
Loading...