Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dziękujemy wszystkim tym, którzy wsparli małą Ariankę. Nie udało nam się spłacić wszystkich faktur, ale najważniejsze, że kotka wyzdrowiała i znalazła nowy dom.
Już prawie grudzień, w telewizji świąteczne reklamy, na wystawach sklepów pomysłowe prezenty, a mimo wszystko nie wszyscy mają powód do świątecznej radości. Dla podopiecznych Fundacji Felineus to czas nadziei – być może i oni dostaną upragniony, prezent, wymarzoną gwiazdkę z nieba.
Dla niektórych kotków to nowy domek i nowy opiekun, dla innych – nowe, własne zabawki, a dla niewielkiej, najsmutniejszej grupki, to po prostu nadzieja na kolejny dzień, jeszcze jeden, bez bólu, z pełną miseczką i w cieple. Niestety, świąteczne realia w fundacji zamiast gwiazdki z nieba przynoszą nam nowych podopiecznych, porzuconych, zaniedbanych, obolałych…
Taką gwiazdką jest również Arianka, która sama jakoś musiała spaść z nieba w okolice parku Lisia Góra w Rzeszowie. No bo nie było kotka, nie było kotka, a tu nagle pewnego dnia ktoś usłyszał smutne pomiaukiwanie i oczom ukazało się młode kociątko. Jak nic, spadła jak gwiazdka z nieba… albo jak kolejne porzucone zwierzę, którego opiekun postanowił się pozbyć.
Na swoje szczęście Ariankę nie znalazły drapieżniki, tylko człowiek, który pomógł trafić jej do innych kotków, które również zostały porzucone i zapomniane, a jednak śnią kocie sny o własnym domu. Pięciomiesięczna śliczna koteczka z wielkimi oczami słuchała opowieści nowych towarzyszy o tym, jak to jest mieć własnego człowieka („para rąk tylko dla ciebie!”), własną miseczkę z jedzonkiem („i nikt nie wyjada ci przysmaczków!”) i ulubioną zabawkę („i zawsze ktoś chętnie się z tobą pobawi!”).
Arianka nie mogła spać w nocy, tak się przejęła kocimi opowieściami. Następnego dnia dziarsko potuptała do człowieka, by zawiadomić go, że jest gotowa na własny domek, gdy wolontariusz wziął ją na ręce, obejrzał i bez wahania zawiózł do lekarza. Okazało się wtedy, że na własny domek Arianka musi jeszcze poczekać.
Najpierw przyplątał się katar. Wszyscy byli na to przygotowani, bo to niestety normalna przypadłość u podrzutków: przyzwyczajone do domowego ciepła mruczki lądują na ulicy i podświadomie zbierają w sobie siły, by przetrwać w obcym, niebezpiecznym środowisku… a potem, gdy trafiają pod szczelny dach, organizm czuje, że już jest bezpiecznie, że może odpuścić – i wtedy osłabione ciałko pada ofiarą wirusów, bakterii i zapaleń.
Arianka, zdeterminowana, by trafić do własnego domku, pokonała katar. Już zabierała się za modelowanie do sesji zdjęciowych, gdy nagle straciła apetyt i osowiała zaczęła chować się po kątach. Znowu trafiła do weterynarza, gdzie lekarze chcą ją jak najszybciej zdiagnozować, wyleczyć i umożliwić adopcję.
Tak, jak dla Arianki wymarzony domek jest niczym gwiazdka z nieba, tak dla kogoś taką gwiazdkę będzie z pewnością ta malutka, śliczna koteczka, która mruczy przez sen marząc o kocim szczęściu na które składają się pieszczoty, zabawki, jedzonko i człowiek, którym nie trzeba się dzielić. Możesz jej pomóc choćby drobnym przelewem, który pomoże fundacji sfinansować badania, opiekę i leczenie kotki, a jej dać szansę na swój koci kawałek szczęścia…
…a może znajdzie go właśnie pod Twoim dachem?
Loading...