Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Bardzo dziękujemy wszystkim za każdą złotówkę, azylu nie rozbudujemy, ale udało się opłacić trochę zaległych faktur.
Naszym celem jest stworzenie miejsca, gdzie zwierzęta przebywające pod opieką fundacji, będą bezpieczne. Będą u siebie.
Trafiają do nas psiaki w ciężkim stanie, stare, agresywne, chore, bez szans. Każdego dnia walczymy o ich zdrowie. Walczymy do końca. Nasze zwierzęta żyją w stadzie, wolne, nieograniczone, wreszcie cieszą się życiem.
Chcemy, a właściwie nie mamy wyjścia, musimy mieć wreszcie bezpieczną przystań! I mamy mało czasu!
Nawet nie chcę myśleć co się stanie jeśli się nie uda, co ze zwierzętami? Wyrwane ze schronisk, znajdy, stare, chore, porzucone, skrzywdzone, kalekie, znowu mają trafić za kraty?
Pod naszą opieką jest kilkadziesiąt zwierząt, psy, koty, szynszyle, świnki. W dalszych działaniach znacznie ogranicza nas brak funduszy i miejsca, gdzie nasi podopieczni będą miały namiastkę domu i godne warunki, w których będą mogły nabrać sił i odzyskać wiarę w człowieka. Dojść do siebie po zabiegach. Większość z nich to stare, niewidome, nowotworowe, kalekie, chore psy, które najczęściej zostają z nami na dożycie, chcemy by jeszcze zaznały dobra, cieszyły się życiem, by miały miejsce, gdzie będą czuły się jak w domu.
Od dawna bijemy się z myślami o stworzeniu własnego azylu, miejsca gdzie każdy nasz zwierzak będzie bezpieczny już do końca, gdzie starość i diagnoza nie mają znaczenia, bo dla nas diagnoza to nie wyrok! Nasze zwierzęta większość dnia spędzają na świeżym powietrzu i nic nie ogranicza im wolności.
Nie ma nic piękniejszego, jak zgarnięty z ulicy staruszek, w którym ledwo tliło się życie, zmienia się na naszych oczach w brykającego, gderliwego geriatryka, który bawi się piłką z młodzikami.
Nie ma nic piękniejszego, jak zrezygnowany, lękliwy, wycofany zwierzak, sam z siebie przyjdzie po głaski.
Jak kości obleczone skórą, zmieniają się w pięknego psa.
Otworzyła się przed nami możliwość zakupu pięknego miejsca, z dala od miejskiego zgiełku. Pozwoliłoby to nam zaoszczędzić na opłatach za hotele i płatne domy tymczasowe, moglibyśmy wówczas przeznaczyć te środki na leczenie, opłacenie rachunków w klinikachleki i karmę.
Poznajcie nas i naszych podopiecznych, zobaczcie, co robimy.
Od lat walczymy o zwierzęta, bezdomne, chore, porzucone, okaleczone i maltretowane. Jesteśmy zwykle tam, gdzie brak jest jakiejkolwiek pomocy. Bywa i tak, że trafiają do nas zwierzęta właścicielskie, gdzie właściciel widzi tylko możliwość eutanazji. Osierocone, stare. Leczymy, dbamy, utrzymujemy, szukamy nowych domów.
Staruszki zwykle zostają z nami do końca, to głównie dla nich potrzebujemy bezpiecznej przystani.
Ich życie jeszcze może być piękne, jeszcze mogą dostać to, czego nigdy nie zaznały, miłość człowieka!
Obecnie cały świat walczy z Covid, a my od lat walczymy z pandemią bezdomności, bezmyślności, okrucieństwa i braku funduszy.
Trafiają do nas psiaki w ciężkim stanie, stare, agresywne, chore, bez szans.
W miarę możliwości robimy wszystko, by przetrwać, jednak samymymi chęciami się nie utrzymamy. W wyniku pandemii straciliśmy większość darczyńców, pomoc. Czym nakarmimy zwierzęta? Za co kupimy leki?
Covid sprowadził nas na dno. Nasza dalsza działalność nie będzie możliwa bez bezpiecznej przystani, bez miejsca gdzie każdy nasz podopieczny znajdzie swoje miejsce, bez obawy że za chwilę je straci, bo nie mamy za co go utrzymać.
To co się dzieje na świecie, zostawiło zupełnie bez pomocy tych najsłabszych, zależnych od człowieka, zwierzęta.
Od lat dzięki Waszej pomocy i wsparciu udawało się ratować kolejne. Dlatego wierzymy, że teraz też wspólnie nam się uda!
One same nie poproszą, nie podziękują, ale dzięki Wam będą żyć, często bez bólu i cierpienia, będą mieć swojego "człowieka", swoje bezpieczne miejsce, Was i już nigdy nie będą niczyje!
Mimo ogromnych chęci, wiary, miłości do nich, bez pomocy ludzi o wielkich sercach, sami nie damy rady niczego zrobić.
Jest ciężko, coraz częściej jesteśmy zmuszeni do wyboru karma czy leczenie. Stoimy na krawędzi.
Nasze psy żyją w stadzie, tworzymy rodzinę! Wcześniej agresor, u nas przytulak, całe dnie mają wolność i człowieka, mają namiastkę domu.
Bardzo prosimy o wsparcie i dziękujemy za dotychczas okazaną pomoc!
Wszystko co już istnieje, dzieje się głównie dzięki Waszemu wsparciu!
Przedstawiamy kilkoro z naszych podopiecznych, część ma już dom, w ich miejsce przyszli kolejni:
Nordzio, 9 lat tak przypięty na łańcuchu!
Śledzik, wielki, stary, ślepy, agresywny... Znaleziony w nocy na środku jezdni, ogromne ciśnienie w obu gałkach, ból i cierpienie. Sierść przypominała skorupę, musieliśmy zgolić wszystko maszynką dla owiec, zwykłe nie dały rady :(
Walczyliśmy ponad rok by zaakceptował nową sytuację, udało się, kiedy poczuł się u siebie, przyszło kolejne załamanie zdrowia i wyrok, Cusching! Śledzik od kilku miesięcy bierze Vetoryl, jest lepiej i oby tak się utrzymało.
Pestka z przechowalni w Kozienicach, wyrzucona z samochodu, wpadła pod koła drugiego.
Misio z Wojtyszek.
Kares kilka miesięcy żył na ulicy, z wielkim guzem na piersi.
Niestety to nowotwór. Na początku maja zaplanowana jest reoperacja i powiększenie marginesu.
W domu tymczasowy smutny i zrezygnowany Kares rozkwita pod okiem opiekunki.
Maniek, kilka miesięcy na ulicy ze złamaną łapą.
Sid
💕
7 nieszczęść z końskiego... Po śmierci opiekunki przez 4 miesiące żyły w pustostanie, zdziczały, przestały ufać. W najgorszym stanie był Ząbek, wybite zęby, uszkodzone oko.
Ząbek już po operacji, Tula i Imbirek mają już domki. Filip, Jacek, Balbinka i Mysza nadal szukają.
4 staruszki z Wojtyszek, niewidome Misio, Kajo i Rudy oraz Czeko, spędził w schronisku 10 lat :(
Od kilku dni z nami, dzisiaj Misio ma operację usunięcia gałek i nowotworu z powiek.
Kilka dni temu przyjechał do nas Lider, piękny, dostojny, wielki psiak. Spędził 14 lat na łańcuchu, przypięty do betonowej ściany, bez budy! W misce chleb z wodą.
Jak u wszystkich naszych staruszków, ma problem ze stawami, niedomykalność zastawki i niedoczynność tarczycy.
Po wyjściu z samochodu chodził jak połamany, bał się stanąć na trawie, nie zna innego podłoża niż beton.
Terry, wisiał w lesie na lince. Osoba która go znalazła, przyniosła w torbie na podwórko. Tak trafił do nas. Chory, wycieńczony.
Teraz to Maniek pies domowy :)
1 czerwca znalezione na śmietniku, ledwo co się urodziły. Niestety mimo ciężkiej walki o nie, przeżyły tylko dwa.
Oddaliśmy im wszystko, dom, pomieszczenia, teren, pralkę, zmywarkę, ale przede wszystkim nasze serca 💕 Razem tworzymy rodzinę, pomóżcie stworzyć nasze miejsce na ziemi!