Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dusia jest po kolejnej wizycie doktora, w czasie której badanie USG pozwoliło dokładnie zobaczyć guz nowotworowy, nie jest na szczęście wrośnięty w miąższ wątroby ani w inny konkretny organ ale przemiesza się-to źle. Natomiast jego struktura jest jednolita-to dobrze, bo wskazuje na jego niezłośliwy charakter. Dusia po trochu odzyskuje apetyt i chęć poznawania okolic jej nowego świata. Długo adoptowała się do trochę innej rzeczywistości ogrodowej a teraz nawet zainteresowała się okolicą ogrodu i czasem „wyprowadza się” na krótki spacer po okolicznych łąkach. Odpoczywa przy tym często, bo siły nie towarzyszą zainteresowaniu nowymi zapachami i widokami, ale radzi sobie. Awantur z pieskami-domownikami jest też coraz mniej. Ciągle jednak brak jej odwagi, by mimo zachęt wejść do domu, ale uwielbia zaglądać do jego wnętrza z tarasu i obserwować pieski w środku. Noce spędza w zadaszonym, ocieplonym słomianym gniazdku. Ostatnio została obdarowana wspaniałym, prawie jak wodnym, łóżkiem-łożem, wykonanym i przesłanym dla niej przez Darczyńcę :) Wszyscy domownicy "wyrażały" zachwyt łóżkiem, ale przeznaczone jest wyłącznie dla Dusi, która również jest z niego bardzo zadowolona.” Dusią cały czas jest pod stałą opieką weterynaryjną.
Dusia całe swe życie spędziła samotnie, nędznie, jako stróżujący pies „placowy”. Na wydzielonym, ogrodzonym, małym skrawku posesji, żyła przez kilkanaście lat w odosobnieniu. Kiedy stała się stara i schorowana przestała się ruszać żwawo – nie była już nikomu potrzebna. Właściciel zaniechał koniecznych wydatków na jej diagnostykę, konsultację wet., zastosowanie natychmiastowego leczenia... I tak sunia trafiła pod opiekę naszego Stowarzyszenia.
Dusia cierpiała ból w skrytości. Mało jadła, słabła. Dołączyła się choroba stawów kończyn, charakterystyczna dla psów tej rasy, wchodzących w okres starości. Aktualny stan zdrowia suni jest zły, a diagnoza najgorsza z najgorszych: nowotwór wątroby. Do tego jak przypuszczaliśmy Dusia ma problemy ze stawami.
Teraz już ma dość dobry apetyt - po zastosowanym leczeniu. Zwłaszcza wieczorem i pod warunkiem, że karmi się ją z ręki. Z miski Dusia jeść nie lubi. Ze względu na nowotwór ograniczamy Dusi węglowodany. Dostaje za to tłuste rybki, które chyba jej odpowiadają. Cudowna, pełna poświęcenia opieka domu tymczasowego sprawia, że Dusia zbiera siły by jeszcze trochę powalczyć.
Sunia cały czas jest pod stałą opieką weterynaryjną, żeby jej oszczędzić stresu, zamawiamy wizyty domowe. Trudny byłby też jej transport do lecznicy – Dusia nie jeździła samochodem. W samym tylko wrześniu koszt leczenia (3 wizyty, pełna diagnostyka) wyniósł 570,00 zł. A i to nie wszystko załatwia, bo mamy ... listopad.
Dopiero, teraz u schyłku swojego życia, Dusia ma to, za czym tęskniła całe lata - ukochanego człowieka na wyłączność - Panią Basię, która dała jej Dom Tymczasowy. Dusia szuka bliskości człowieka i chodzi za nami wszędzie, choć bardzo ją to chodzenie męczy. Po kilku krokach musi przysiąść żeby odpocząć. Wstawanie jest też trudne i bolesne. Często trzeba jej pomóc. Czasami przy tym popłakuje i martwimy się że ją boli, a przez nowotwór wątroby jest problem z podawaniem leków przeciwbólowych.
Wiemy, że nie można pokonać tej strasznej choroby, ale póki jest w Dusi wola życia, chcielibyśmy aby zrobić wszystko by w tej końcówce życia było ono komfortowe. Bardzo, bardzo prosimy o wsparcie finansowe dzielnej Dusieńki i pomoc w pokryciu kosztów diagnostyki suni oraz domowych wizyt weterynaryjnych.
Loading...