Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
W imieniu Bogusia dziękujemy za wsparcie. Stan kocurka jest stabilny. Biopsja drugiego ucha na szczęście nie wykazała przrzutów. Wiemy, że Bogusiowi z pewnością zostało mniej czasu, ale cieszymy się z każdego dnia, w którym jest z nami i wnosi ogrom radości w nasze życie. Oby jak najdłużej!
To jest Bogusław – bezpański kot, który błąkał się po podrzeszowskiej wsi – nikt nie wie, jak długo i skąd się wziął. Ale każdy ma przecież swoją historię, kot też, ale Boguś nie potrafi nam jej opowiedzieć.
A los takich kotów bywa trudny... Rodzą się często w sposób niekontrolowany. Wędrują od domu do domu rozpaczliwie szukając pomocy, głodne, zaniedbane, często chore. Wiele z nich ginie zagryzione przez lisy, psy, pod kołami samochodów. Nie wiadomo, ile z nich umiera gdzieś w samotności z powodu chorób. Niektóre z nich w ogóle nie znają ludzkiej, dobrej ręki, nie znają ludzkich kolan, nie znają ciepła – dobrze, że są zabudowania gospodarcze, gdzie mogą się schronić. Bywa, że ludzka ręka kojarzy im się z bólem i cierpieniem. Bo są i tacy, dla których kot nie ma żadnej wartości i nie ma znaczenia czy pochodzą ze wsi czy wielkiego miasta. Bo ile razy było tak, że wieś była po prostu doskonałym miejscem na pozbycie się kota? Miejscem poza zasięgiem wzroku, gdzie można po prostu zatrzymać auto i wyrzucić niepotrzebny koci problem, bez świadków i konsekwencji. I chociaż z każdym rokiem świadomość ludzi zarówno w mniejszych jak i większych miejscowościach wzrasta, wciąż pełno jest miejsc, gdzie na próżno mówić o kastracji i opiece. Gdzie mimo starań nie udaje się zmienić ludzkiej mentalności... A Jak było z Bogusiem, jaka jest jego prawdziwa historia – nie wiemy.
Tak więc Boguś miał szczęście, że znalazł przystań w warsztacie samochodowym. Właściciel pozwolił mu na „zamieszkanie” na terenie warsztatu, dostał miseczkę i legowisko. A ponieważ był wiejskim włóczykijem, przychodził i odchodził. Człowiek ów patrzył na niego z niepokojem, bo jego wygląd wskazywał, że jest z nim coś nie w porządku. Najbardziej niepokoiły go jego uszy i rany na nich.
Ogólnie był wychudzony, brudny, ale nie bał się człowieka. A ten myślał, jak mu pomóc. Ale pewnego dnia zdarzył się cud. Do warsztatu przyjechał mąż naszej wolontariuszki i jak to często bywa, też był zaangażowany w pomoc opuszczonym kotom. Szybko zrobił mu parę zdjęć, napisał jedno słowo – "szukaj ratunku" i wysłał żonie. Rozmawiał z właścicielem warsztatu, który opowiedział mu, jak to się stało, że kot u niego znalazł schronienie. W jego głosie słychać było zatroskanie i chęć pomocy. Ale kiedy dowiedział się, że nasza fundacja postara się pomóc kotu i weźmie go do lekarza, trochę się zatrwożył, że będzie musiał za to zapłacić. Pewno nie wiedział, jak działa fundacja, ale kiedy dowiedział, że koszty bierzemy na siebie, uspokoił się i wspólnie z mężem koleżanki obmyślali plan działania. Bo nasza Prezeska, kiedy zobaczyła zdjęcia kota, bez wahania zdecydowała o ratowaniu Bogusia.
Z przyczyn logistycznych po kota mogliśmy pojechać dopiero wieczorem, ale kiedy zadzwoniliśmy, okazało się, że Boguś pojadł sobie i poszedł na wieś. Zgodnie z umową na drugi dzień dostaliśmy telefon od tego człowieka z informacją, że kot przyszedł i został zamknięty w komórce. Szybko został zorganizowany transport i Boguś został zawieziony do kociego szpitalika. Pierwsze wrażenie lekarza było takie, że kocurek jest wielkim miziakiem lgnącym do człowieka, mruczącym z zadowolenia, kiedy tylko poczuje na sobie ludzkie ręce. Pierwsze oględziny to bezwładny ogonek, który pewno trzeba będzie amputować, bo nie ma w nim czucia. I jest to pewno skutek kolizji z samochodem. W uchu jest jakaś ropna wydzielina, ale zostanie to wszystko dokładniej zdiagnozowane, kiedy kot będzie uśpiony do zabiegu amputacji i kastracji.
Wyniki krwi są dobre. Wiek oceniono na około trzy lata. Niestety w uchu odkryto ogromnego polipa, którego trzeba natychmiast usunąć. To bardzo kosztowny i trudny zabieg. Zatem czekamy teraz na kolejny zabieg i na szczęśliwe zakończenie historii. I jak zwykle prosimy, bo sami nie zrobimy nic, brakuje nam na wszystko, a ciągle na naszej drodze stają kocie biedy. My wiemy jedno, że warto pomagać…
Pomóż nam odmienić życie Bogusława, jedna Twoja złotówka ma wielką moc… Grosz do grosza…aż będzie pełna skarbonka.
Loading...