Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Serdecznie dziękujemy za wszystki wpłaty. Zbiórka zakończona, czas na podsumowanie sytuacji. Cała piątka psów nadal pozostaje pod opieką Ducha. Mały (niewidomy) i Boruś mają częściową opiekę wirtualną, pozostali rozglądają się za wirtualnymi opiekunami, bo w ich kondycji - a zwłaszcza wieku - na realny trudno liczyć. Zachęcamy i zapraszamy do dalszego wspierania życiowych rozbitków.
Boruś to ośmioletni owczarek środkowoazjatycki w typie wielkiego puchacza. Cztery lata temu był podopiecznym Ducha Leona. Do Fundacji trafił z łańcucha, do którego przywiązany był "uprzężą" ze sznurka i drutu kolczastego, bo "uciekał z podwórka". Ta "uprząż" pomimo gęstej sierści w każdym z węzłów drutu raniła psa do krwi...
Już po krótkim czasie w Duchu okazało się, że Boruś nie chce nigdzie uciekać, że jest cudownym, silnym psychicznie, zrównoważonym, pogodnym psem lubiącym i lubianym przez ludzi i inne psy, koty, kozy. Nic dziwnego, że wkrótce udało mu się znaleźć dom adopcyjny, w którym dołączył do dwóch innych psów (Małego i Buby) i wiódł ze swym państwem, a z czasem czterema psami (gdy dołączyli Opos i Joni) i kilkoma kotami spokojne, szczęśliwe życie. Były swobodne spacery po lasach, kąpiele w jeziorach, tarzania w piachu, zabawy, pyszne posiłki - jednym słowem raj.
I nagle ten raj znikł. Pan, w pełni sił, zachorował i zmarł. Pani została - z psami, kotami, żałobą, rozpaczą i bez środków do życia. W tej sytuacji trudnym, ale jedynym rozwiązaniem jest rozstanie. Ponieważ Boruś, tak jak dwóch jego kompanów - Joni i Opos, pochodzi z Ducha Leona, nie możemy odmówić mu pomocy. To polisa ubezpieczeniowa adoptowanych od nas psów. Boruś i jego przyjaciele zostali zabezpieczeni, mają dach nad głową i opiekę. Ale pięć nowych psów to za dużo na siły Fundacji, nieustannie proszonej o ratowanie tych porzuconych, chorych, starych, uznanych za agresywne. Dlatego zwracamy się z prośbą o wsparcie Borusia - pokrycia kosztów transportu i codziennego utrzymania, w tym przede wszystkim, oprócz wiktu i opierunku, pilnego zabezpieczenia przeciw kleszczom i odrobaczenia.
Przy tak dużym psie duże są także wydatki. W tym przypadku pomagając psu, pomagamy także ludziom. Dziękujemy za każdy gest. Ostatnich kilkanaście tygodni było dla psów bardzo ciężkich, dlatego teraz dochodzą do siebie i jakiś czas będą musiały pozostać w Duchu. Ze względu na delikatny charakter sytuacji, nie chcemy planować natychmiast ich adopcji, a gdy jej czas nadejdzie, najlepiej, by do nowego domu nie musiały udawać się pojedynczo (Boruś, Opos, Joni, Buba i Mały).
Loading...