Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Każdego dnia borykamy się z problemami zdrowotnymi naszych podopiecznych, w końcu to nasza codzienność-ratujemy w większości schorowane, wyniszczone zwierzęta. Jednak ten przypadek jest dla nas szczególnie trudny, każdy kto odwiedził Przystań i miał okazję poznać tego konia, zrozumie dlaczego... Większość osób mówiła o nim - „o jaki piękny i zdrowy, wspaniała budowa, lśniąca sierść i do tego taki garbaty nos”…. My również z dumą mówiliśmy o nim, jako o naszym wyjątkowym okazie zdrowia i urody, i myśleliśmy, że tak będzie jeszcze przez długie lata. Ocaliliśmy go w 2003 r. z rozlewisk Warty, gdzie w okolicach Słońska, pasące się na otwartej przestrzeni liczące około 50 sztuk stado koni (hodowanych na mięso w większości) przeszło po zamarzniętym lodzie na wyspę w środku Warty i tam zostało uwięzione. Cała Polska oglądała akcję ratowania tych koni, gdyż działo się to w sylwestra i zaangażowanych było wiele osób- wojsko, policja, media.... Aby im tak naprawdę ocalić życie wystarczyło nam pieniędzy na wykupienie dwóch - ostatecznie trzech, gdyż Figa okazała się źrebna…. Wiele z ocalonych wtedy przed utonięciem koni trafiło do rzeźni.... Początkowo całkowicie dziki, walczył z nami broniąc swojej matki, nie pozwalał dotykać jej ani siebie. Nie mogliśmy ich zaszczepić, wyczyścić, potem każde podnoszenie nóg do strugania kończyło się kopnięciem. Jednak z czasem wszystko zaczęło się zmieniać…. nauczył się ufać ludziom, i stał się naszym przyjacielem. Pierwsze lata wskazywały, że trafił do nas prawdziwy okaz zdrowia. Jednak rok temu zaczęły się problemy - BRANDON zachorował na wrzody żołądka. Dzięki pomocy wspaniałych weterynarzy udało nam się pokonać chorobę. Nasza radość nie trwała jednak długo, zaczęły się problemy z nogami. Kiedy wyjeżdżał pierwszy raz do kliniki wierzyliśmy, że wszystko będzie dobrze. Widząc jak bardzo nie chce wyjechać ze swojego domu, i jak potem strasznie tęskni, bardzo chcieliśmy, żeby wszystko było dobrze i żeby zdrowy mógł wrócić do siebie... No i wrócił- z radością patrzyliśmy jak witał się z końmi i ze swoim domem. Niestety minęły miesiące i choroba znowu wróciła. Dzisiaj Branduś jest bardzo chory, w klinice pod opieką wspaniałych lekarzy weterynarii BASI I ANDRZEJA GOLACHOWSKICH oraz kowala Pana MARKA, walczy z ciężką chorobą, walczy o swoje życie…. a my sercem i myślami jesteśmy z nim. Ma zaledwie 7,5 roku.… myśleliśmy, że całe długie życie przed nim, a tymczasem los napisał inny- jakże okrutny- scenariusz. Dopóki jest nadzieją- bo przecież ona zawsze odchodzi ostatnia - będziemy robić wszystko, aby ten piękny, mądry koń pozostał z nami. Nasz "garbonosy słonik"potrzebuje pomocy, prosimy, pomóżcie nam ratować jego życie.
Od dawna zadajemy sobie pytanie, czy los stawia nam potrzebujące zwierzęta na naszej drodze, czy też one same nas znajdują?……