Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Burasek przeszedł operację amputacji przedniej łapki. Zmiany nowotworowe były tak rozległe, że zostały usunięte wszystkie zmienione tkanki w obrębie barku wraz z całą łapką.
Długo zwlekaliśmy z tą operacją, bo to poważna i nieodwracalna sprawa, trwały obserwacje kota i kolejne badania. Ale nie było wyjścia, nie było wątpliwości, że zmiany mają charakter nowotworowy, a kot i tak nie posługiwał się łapką, aż czasem widać było, że łapka go bardzo boli.
Teraz najważniejsze jest, aby wszystko ładnie się zagoiło i aby nie było przerzutów (na razie nic na to nie wskazuje).
Bez łapki da się żyć, to nie pierwszy kot bez łapki pod naszą opieką. Burasek całkiem nieźle sobie radzi. Powoli przyzwyczaja się do nowej sytuacji, sprawnie się porusza, ma apetyt. Jest jeszcze nieufny w stosunku do ludzi, ale pomimo tego co przeszedł nie okazuje żadnej agresji. Już do końca swojego życia będzie bezpieczny i otoczony troskliwą opieką, naszą lub nowego opiekuna.
Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy zechcieli wspomóc Buraska.
Fundacja KOtangens zajmuje się głownie sterylizacjami. To główny cel naszej działalności. Ale wyjazdy na "łapanki" skutkują także tym, że znajdujemy kolejne kocie biedy. Koty, którym musimy pomóc, bo bez pomocy umarłyby w bólu i cierpieniach. Musimy pomóc, bo jak nie my, to kto? No to łapiemy i leczymy, nie licząc się z kosztami, wierząc, że nie zostawicie nas z tym samych...
Tym razem działki w Nowym Porcie i taki młodziutki, trzyletni burasek. Od razu było widac, że ma "coś" z łapką, wyraźnie go bolała, unikał stawania na niej, z daleka widać było, że jast jakby spuchnięta. Nie można było zostawić kociaka w takim stanie bez pomocy. Wizyta u weterynarza, wstępne badania, USG, piewsza diagnoza: kociak ma nowotwór, łapkę trzeba amputować. Kocurka trzeba było wzmocnić, musiał poczekać kilka dni na długą, cieżką i bardzo trudną operację, gdyż guz umieścił się w barku.
I tak minęło kilka dni. Kotek został zabrany do weterynarza, jednak operacja się nie odbyła. Ku zdumieniu wszystkich, guz wyraźnie się zmniejszył. Teraz kotka czeka długa obserwacja, przebywa pod opieką fundacji, w domu tymczasowym u Moniki. To zdecyowanie kot wolno bytujący, nie jest miziakiem. Na szczęście pobyt w klatce nie stresuje go zbyt mocno, ładnie je, korzysta z kuwetki.
Przeprowadziliśmy szereg badań: RTG, badanie krwi. Teraz kot jest na naszym utrzymaniu, musi dostawać dobrą karmę. Cały czas dostaje leki: antybiotyki, preparaty wzmacniające. Czekają go kolenjne badania, a fundację - kolejne koszty. No ale przecież nie można go było go tak zostawić.... Kochani, pomóżcie proszę... Niejeden powiedziałby, że to tylko kot. Ale ten kotek też chce żyć, życ bez bólu.
Loading...