Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Niestety nie mogliśmy pomóc Katrinie. Jej zdrowie w ciągu 2 dni pogoroszyło się tak bardzo, że musiała trafić do szpitala. Nie jadła, nie piła, dusiła się. Niestety lekarze również nie byli w stanie jej pomóc.
Dramat opiekunki i kotki przeżyliśmy także my - opiekunowie z fundacji. Żal ogromny bo to był jeszcze młody kot. Całe życie było jeszcze przed nią :(
Na imię ma Catrina-Ena. Pochodzi z legalnej, renomowanej hodowli. Kotka ok. 4-letnia, która miała dobry dom i wspaniałe warunki do funkcjonowania - zabawki, drapaki, legowiska, zabezpieczony balkon i dobrą karmę, a przede wszystkim miłość swoich właścicieli.
Ale w pewnym momencie coś poszło nie tak. Po 2 latach pobytu w domu kotka nagle zaczęła atakować opiekunów. Właścicielka próbowała znaleźć powód jej zachowania, radziła się znajomych, weterynarzy, ale kolejne 2 lata przynosiły raczej porażki niż sukcesy. Kotka momentami była tak agresywna, że brano pod uwagę nawet eutanazję. Ale Pani za bardzo ją kochała, żeby zdecydować się na uśpienie jej. Zaczęła ponownie szukać pomocy i tak trafiła do nas.
Decyzje o przyjęciu takiego kota zawsze są bardzo trudne. Bo doskonale wiemy, z czym to się wiąże. To ciężka praca z kotem, strach, czasami walka z bezradnością. Ale już nie raz mieliśmy pod opieką trudne, agresywne koty i zawsze się udawało. Więc czemu nie spróbować.
Jedna z naszych wolontariuszek pojechała odebrać kicię. Oto jak opisuje swoje odczucia i emocje: "Pojechałam pod wskazany adres po kotkę. Drzwi otworzyła mi filigranowa kobieta, miała rękę na temblaku. Weszłam do środka, poprosiłam o dokumenty jej i kota, żebym mogła spisać oświadczenie zrzeczenia się praw. Kobieta podała mi dokumenty, była bardzo roztrzęsiona. Dziękowała i przepraszała, widać było łzy w jej oczach. Usiadłam przy stole. Na krześle obok siedziała kotka, nie zareagowała na moją obecność. Zbliżyłam do niej delikatnie dłoń. Nie zaatakowała mnie, lecz dokładnie obwąchała. Jej oczy były przepełnione pustką. Wiedziała i czuła, że za chwilę cały jej świat wywróci się do góry nogami. Spisałam dokumenty. Kobieta drżącą dłonią podpisała zrzeczenie. Poprosiłam o jakąś rzecz kotki, kocyk lub zabawkę. Zapytałam co jadła. Kobieta wzięła pudło i zaczęła kolejno wkładać doń kocie rzeczy. Te karmy jadła cały czas, codziennie dawałam jej pastę odkłaczającą i leki zapisane przez weterynarza. Regularnie bywała u groomera, bo nie pozwalała się wyczesać. Nie lubi zabawek, ale tą jedną chce się bawić, lubi też biegać za sznurkiem. To jej ulubione legowisko… I tak cały koci świat zmieścił się w jednym pudle. Cały zrozpaczony, przerażony koci świat… Podeszłam do kotki. Stanowczym, mocnym chwytem złapałam ją za kark. Syknęła, ale nie próbowała się nawet wyrywać. Bez problemu ułożyłam ją w transporterze. Wyszłyśmy. Całą drogę kicia była grzeczna, nie miauczała, nie warczała, po prostu zamarła w bezruchu. Mnie za to chciało się wyć wniebogłosy".
Ten opis najlepiej obrazuje dramat, jaki odczuwała właścicielka i ktoś, kto wie, że w tej właśnie chwili kotu wali się świat. Ale może z tych gruzów uda się zbudować coś na nowo. Kotka dosyć dobrze zniosła pierwsze chwile pobytu w domu tymczasowym fundacji. Choć ulokowała się na wysokościach, to jej reakcja na ludzi jest w miarę pozytywna - o dziwo nie przeszkadzają jej inne koty, choć całe życie była jedynaczką. Damy kotce jeszcze kilka dni na aklimatyzację. Najważniejsze, że je, kuwetuje i normalnie funkcjonuje.
Potem zabierzemy się za szukanie powodów jej agresji. Ponieważ okazało się, że kicia nigdy nie miała wykonywanych kompleksowych badań, zaczniemy od tego. Morfologia z rozmazem, biochemia i jonogram, tarczyca, USG, RTG. Jeśli okaże się, że kotka jest w pełni zdrowa, a problem jest typowo behawioralny, będziemy musieli skorzystać z pomocy behawiorysty. Zrobimy wszystko, żeby znowu mogła być kochanym pieszczochem jak kiedyś, wylegującym się na swoim ulubionym legowisku. Właścicielka oczywiście nie odwróciła się od kici. Będzie partycypować w kosztach, ale my wiemy, że to będą ogromne koszty. Wiemy też, że bez pomocy innych ludzi nie wyłuskamy z pustego konta kwoty potrzebnej na pomoc tej kotce. Dlatego jeśli możesz, to pomóż...
Loading...