Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Garbusek jest z nami!
Zawsze w trudnych chwilach, takie informacje są jak promyk słońca. Zresztą, co ja mówię. Promyk słońca nijak nie ma się do wspaniałego życia, które zostało uratowane.
Garbusek jest już z nami w naszym ośrodku, gdzie rozpocznie nowe, lepsze życie. Po kwarantannie, podczas której zostanie dokładnie zbadany, dołączy do innych, ocalonych przez Was, przeszczęśliwych zwierząt. Dziękujemy z całego serca w imieniu Garbuska!
Wchodzę.
Stoi skulony w rogu swojej klatki.
Podchodzę bliżej o metr.
Wystawia ciekawsko chrapy.
Wytęża szyję.
Wytęża wzrok.
Jakby chciał być pewny, że nie chwyciłam bata w dłonie.
Nerwowo się kręci.
Próbuje wyjść.
Potem znowu wystawia chrapy.
I tak wkoło.
Jakiś obłęd...
Przez wybite okienko nad jego wielkimi uszami wpada bez pytania wrześniowy, ciepły wiatr.
Rozbija się po oborze jak po własnej.
Podnosi trochę kurzu, rzuca o ziemię i wylatuje.
Nawet on nie chce tu być.
Wystawiam dłoń.
Garbusek podchodzi i delikatnie muska.
W oczach ma rozpacz. I nadzieje. I nieśmiałość. Taki koktajl wszystkiego.
Przysiadam obok.
On cofa się w róg i wbija w ścianę.
Uchylają się drzwi.
Ciężkimi krokami wchodzi gospodarz. Handlarz gospodarz.
Na jego widok Garbusek dostaje drgawek.
„No co, ścier... Ty? Wreszcie pan Cię ubije” rzuca sucho jakby mnie tam w ogóle nie było.
Nagle zauważa mnie kątem oka. „kulawy ciągle, ścier... jedno, a jak nie kulawy, to chodzić mu się nie chciało, a żreć to chętnie, to z przyjemnością się ubija takie, no wie paniusia...” I machnął ręką w stronę Garbuska, a ten mało po ścianie się nie wspiął. Kulawy, chudawy, starszy od węgla. Patrzę na niego jak kuli się w rogu i cicho przewracając oczyma - błaga o życie.
Odsuwam się.
Znowu podchodzi do krat.
Zerka na mnie, niepewnie.
Schyla ośli łepek.
Wpatruje się w ziemię.
Wysuwam jeszcze raz dłoń. By na pożegnanie choć go dotknąć. By wyszeptać, że tu wrócę. By do końca czekał na mnie, choćbym miała nie wrócić. By do ostatniego tchu nie tracił nadziei. Bo tylko oba trzyma staruszka Garbuska przy życiu. By oszczędzić mu szarpania i przerażenia...
A gdy jutro przyjdzie jego chwila, ten moment, wyjdzie za nimi bezwiednie, pełen wiary, że za tymi potężnymi drzwiami stoję ja, i że czekam właśnie na niego. Nie będzie się szarpał. Wejdzie potulnie po trapie pewny, że czekam kilka godzin dalej. Bo przecież obiecałam... Gdy pójdzie wąskim korytarzem, pełen wiary pójdzie do końca z postawionymi na sztorc uszami, kopytko za kopytkiem.
Gdy zorientuje się, że kłamałam, że mimo obietnic nie mogłam ich spełnić i to nie ja czekam na końcu korytarza - zostanie mu zaledwie kilka sekund, nim straci świadomość, że uwierzył w bajki. Ale może, jakimś cudem, nim to wszystko się zadzieje, bajka napisze się dla niego wśród wrześniowych wiatrów i obietnic, które prowadzą potulne osiołki ku śmierci...
Loading...