Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Julek jest bezpieczny!
Dziękujemy Wam z całego serca za ocalenie Julka! Jest już z nami, na naszym folwarku. Natychmiast został okryty ciepłą derką, która ochroniła go przed styczniowym chłodem, dostał swój własny boks, świeże, pachnące siano i najlepszą paszę dla staruszków. Odwiedził go również lekarz weterynarii, który dokładnie Julka zbadał i zadbał o to, by wiek Julkowi nie doskwierał. Nie wiemy, jak długo będzie z nami, ale dzięki Wam możemy zadbać o to, aby resztę życia spędził bez bólu i strachu. Aby mógł poczuć, że jest kochany i otoczony najlepszą opieką. Dziękujemy, że podarowaliście mu tę szansę!
Niby niewiele. A jednak.
Czasem miliony decydują o życiu.
Czasem znacznie mniej.
Julek mieszka na równinach.
Przepięknie tam było!
Dech zapierało.
I tchu nie zwracało.
Choć nie czuć tego piękna, gdy stoisz na zagraconym podwórzu i mierzy Cię wzrokiem zniecierpliwiony handlarz.
Wiatr rozwiewał grzywę Julka i szarpał w porywach kaptur Norberta.
Przemarznięty, z czerwonym nosem i trzęsącymi się dłońmi, próbował w grudniu zrobić kilka zdjęć.
Poznał Norbert tego handlarza na jakimś targu, który kontrolował. To do niego zadzwonił. Jak mogłam odmówić Norbertowi, który zawsze się wzrusza.
Handlarz zażądał 1500 zł zadatku. Tyle tych koni było ostatnio, że nie chcieliśmy w ogóle do Was pisać. Mieliśmy sprawę Julka załatwić sami. Pokazaliśmy zdjęcia komu się dało. Zrobiliśmy zrzutę między sobą, dorzucili się nawet Filipińczycy, którzy u nas pracują w stajni. W ruch poszły Kopyciaki i udało się dwa sprzedać, choć taniej, ale zawsze do przodu.
I gdy wczoraj wieczorem policzyliśmy, brakowało 300 zł. Zosia, kochana rumiana Pani Zosia, której ciasta zawsze królują podczas dni otwartych i która słyszała nasze rozmowy - dorzuciła 50 zł choć wiemy jak wiele to dla niej.
I stoję tu i szarpię się, czy do Was pisać. Do Ciebie. Bo wiem, że chwilę temu były Święta, i Nowy Rok, i masa innych wydatków. I co chwila coś się dzieje, my co chwila coś chcemy.
Dopiero co wykupiliśmy Bubu i Balbinkę, i w zasadzie ratujemy kilkadziesiąt koni w miesiącu. Dla Julka chcieliśmy znaleźć dom. To stary, stary ogier, który służył i w Polsce i na wschodzie Europy, tym ubogim wschodzie. Na starość przestał się włóczyć. Handlarz mówi, że jest tu czwarty raz. Ostatni.. Więc pojechaliśmy zrobić zdjęcia w grudniu, gdy sypnęło śniegiem. Chcieliśmy zadatkować i chcieliśmy szukać kogoś, kto go przygarnie.
Ale wiesz co?
Gdy otworzyła się obora i grudniowe promienie słońca rzuciły się na jego wychudzoną sylwetkę, powykręcane nogi i zapadnięte skronie, to już wiedziałam, że Julek nie ma alternatyw.
Nie będzie cudu ani żadnego innego klienta. To koń prawie na mecie, zapadnięty i zagłodzony, a za nim długi maraton.
I biegnie w tym maratonie sam.
Nikt mu nie kibicuje, nikomu nie będzie żal, gdy wgonią go po trapie. Nikt się nie obejrzy, gdy minie bramę, ani nikt nie zatrzyma samochodu pędzącego drogami, do jedynego celu, który go przyjmie bez namysłu.
A gdy dojedzie do tego celu, te same zimowe promienie słońca wpadną bezszelestnie i będą z nim szły, kopyto za kopytem, na śmierć. A potem wrócą, skąd przyszły. A on tam zostanie, na zimnej posadzce, wpatrzony niemo w nicość. Opleciony marzeniami o tym, by galopować po zimowych pastwiskach, które już nigdy go nie zobaczą. Tak to jest z tymi końskimi marzeniami.
Minął grudzień.
Minęły śniegi.
Czas Julka dobiega końca.
17 stycznia mija termin spłaty jego życia.
Śniegu już ani śladu.
Jak ten czas pędzi...
Pamiętam jak tam staliśmy. Głaskałam go po skołtunionej, białej sierści, wyliczałam dłońmi kolejne żebra. Patrzę teraz w telefon i choć wiem, że możesz być na mnie zły, to piszę. Proszę, wybacz, najwyżej skasuj, wyrzuć i nie czytaj dalej - ja to w pełni zrozumiem i myślę, że Julek również.
Ale od razu dodam - jeśli czytasz dalej, nie czuj się w obowiązku pomagać. Od Ciebie, od Was, poszło już tak dużo pomocy, tyle cudów tej zimy - że wystarczy.
Ale chciałam Cię prosić, abyś puścił to dalej. Dalej w świat. Jeśli możesz oczywiście. Jeśli chwilę w tym zagonionym, zwariowanym świecie.
Ale jeśli nie możesz zrobić żadnej z tych rzeczy, to powiem Ci o czymś równie cennym. Wyślij dobre myśli. Wyobraź sobie, jak ten świat wkoło ratuje starego Julka. Już pisałam ostatnio, po Einsteinie, że E = mc2. A skoro wszystko jest energią, to musi się udać. Prawda?
Gdy kończę pisać do Ciebie, robi się już wkoło jasno, a przed nami jeszcze 320 km. Pamiętam jak marna sylwetka Julka znikała w cieniu. Nim zniknęła zupełnie, patrzyłam jeszcze przez moment jak mija stary, zardzewiały samochód i opuszczony dla niego trap. Wejdzie po nim dopiero dziś wieczorem. Albo już wieczorem. Ta względność czasu...
Mamy chwilę, by poruszyć świat. Tylko chwilę. Chwilę. By zebrać energię, o jakiej pisał Einstein. Jeśli doczytałeś aż tu, to dziękuje Ci choćby za to. Nie wiem, czy się uda, ale wiem że to zaszczyt działać wśród takich ludzi jak Ty, z którymi tyle cudów już zrobiliśmy. Więc cokolwiek się stanie, dziękuję Ci że byłeś i jesteś. Tego, co razem zrobiliśmy nikt nie wymaże.
---------------------------------------------
Dlaczego kwota wykupu różni się od docelowej? Dzięki Waszej pomocy zbieramy nie tylko na ocalenie życia, ale też na późniejszy transport, badania i pierwszą opiekę weterynaryjną oraz kowala.
Fundacja Centaurus działa w imieniu zwierząt od 2006 roku. Jest organizacją non profit. Centaurus to prawie 2500 ocalonych koni, w tym ponad 200 osiołków, parę tysięcy psów i kotów, liczne zwierzęta gospodarskie. One wszystkie żyją dzięki takim osobom jak Ty. Bez tego wsparcia, ratowanie nie byłoby możliwe.
Z całego serca dziękujemy Ci za pomoc.
Masz pytania? Zadzwoń +48518569487 - Karolina
Loading...