Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Nie jesteśmy w stanie zwrócić Natanowi jego mamy, ale możemy zrobić wszystko co w naszej mocy, by podarować mu bezpieczną, szczęśliwą przyszłość– a to wszystko dzięki Wam! Natan to jeszcze dzieciak, ciekawy świata i chęci do życia. Najchętniej już zwiedziłby cały folwark, jednak, tak jak każdy nowy mieszkaniec naszego ośrodka, musi przejść jeszcze kwarantannę. Jednak już niedługo dołączy do stada innych ocalonych koni, a z czasem nawiąże niesamowite przyjaźnie! Kto wie, może znajdzie też swojego człowieka, u boku którego będzie zdobywał świat? Dzięki Wam wszystko jest możliwe!
Mały Natan już na początku uderzył o dno. Ma dopiero rok, a życie zabrało mu wszelkie perspektywy już na starcie.
Przyjechał tu ze starą matką. Wyjechała na ubój kolejnego dnia. A Natan został sam jak palec. Sam pogrążony w ciemnościach, w obórce bez okien i bez widoku na świat. W sumie to bez znaczenia, to świat i tak poza jego zasięgiem. Przez pierwsze dni wyglądał powrotu matki. Ale w końcu zrozumiał, że nigdy nie wróci. Choć nie rozumiał dlaczego. Bo konie nie domyślają się ludzkich biznesów.
Takie konie jak mały Natan zazwyczaj nie biegną nawet do mety. Nie mają po co. Nic tam na nie nie czeka. I nikt. No nie ma na co. Konie jak Natan nigdy nie będą sportowcami. Hodowla nawet na takie nie patrzy. Prywatni kupcy patrzą, owszem. Ale z politowaniem. Nawet handlarz, gdy wpuszczał mnie niechętnie do obory, miał dziwny grymas na twarzy. „Nie wiem, po co to Pani, taki brzydal. Takie powinno się likwidować zaraz po urodzeniu, bo to wstyd pokazać”.
Wchodzę i nie mogę oderwać oczu. Dach jest nisko, jakby wszystko tu przytłaczało. A raczej to jakaś stara blacha. „Brzydal” spogląda na mnie swoimi wielkimi, pięknymi oczyma. Ledwo się tu mieści, on i jego marne życie. Wkoło unosi się fetor obornika i wygasłej nadziei. Bo w takich miejscach już nic nie płonie. Nawet serce bije ciszej, jakby nie było pewne czy jeszcze warto.
Ale to nie hotel. Wiadomo. To tylko stacja przeładunkowa. Żadnych luksusów. Taki ostatni przystanek nim wyrok się wykona, nim po jednym uderzeniu zniknie wszystko, co istnieje. Tu zbiera się kilka koni, ładuje hurtem po trapie, byle szybko. I w drogę. Oszczędność paliwa i czasu. Płacą konie. Ale kto by tu patrzył na jakieś konie...
Nie wiem gdzie Natan spędził to swoje życie. Krótkie, bo krótkie. Ale gdzieś stał. I ktoś miał pewnie jakieś plany. Jego tylna noga jest zupełnie zniekształcona, nie jest w stanie się na niej oprzeć. Handlarz mówi, że wpadł w jakieś maszyny rolnicze. A przecież leczenie kosztuje. Więc, choć jego matka miała przybyć tu sama, załadowano go razem z nią.
Maluch kręci się nerwowo, bo chciałby podejść, ale ilość batów, które zebrał już go nauczyła, że jego miejsce jest pod ścianą, gdy wchodzi człowiek. Potulnie więc spuszcza głowę i cichutko parska. Dopiero po kilku minutach podnosi uszy znowu na sztorc z dziecięcą ciekawością wsadza wilgotne chrapy w mój aparat. On nic nie wie, niczego nie rozumie. A ja nie chcę mu tłumaczyć.
Nie wiem, dlaczego jest tak, że jedni przychodzą na ten świat i mają wszystko. Innych zaś los odziera ze tego wszystkiego już na początku. I każe iść na przód. Natan rozpuszcza we mnie wszystko swoim spojrzeniem, w którym kryją się marzenia o dzikich galopach i bezkresnych pastwiskach, których on nigdy nie pozna.
Przeminie już za moment. Krótkie życie. Krótka śmierć. Ale tego też nie chcę mu mówić.
Głaszczę go po tych jego cudnych chrapach, które za kilka dni będą zimne jak lód. Słucham chwilę jak cichutko bije jego serce. Wpatruję się w te wielkie oczy, w których ukrył się cały źrebięcy świat i wszystko to, co Natana ominie. Bo ominie go życie.
Gdy robię zdjęcia, wraca handlarz. W dłoni trzyma drewniany krótki kij i szybko mierzy nim w Natana. Ten natychmiast wzdryga się i odskakuje ode mnie. Widzę jak bardzo boli go noga, bo ugina się prawie do ziemi. Potem trzęsąc się wyczekuje uderzenia, jego oczy robią się ogromne i serce wali tak głośno, że nie słyszę już cichego parskania. Handlarz jednak, widząc mój obiektyw, opuszcza ramiona i zniecierpliwiony każe mi wyjść. Koniec zdjęć. Negocjacji też nie będzie.
Życie Natana wraz z transportem to 6900 zł. Drugie tyle, lub więcej, leczenie nogi. Bez Ciebie nigdy tu po niego nie wrócę. Mamy czas do 11 lutego, aby zebrać całą kwotę. Los Natana jest w naszych rękach.
--------------------------------
Fundacja Centaurus działa w imieniu zwierząt od 2006 roku. Jest organizacją non profit. Centaurus to ponad 1500 ocalonych koni, 100 osiołków, kilkaset psów i kotów, liczne zwierzęta gospodarskie. One wszystkie żyją dzięki takim osobom jak Ty. Bez tego wsparcia, ratowanie nie byłoby możliwe.
Z całego serca dziękujemy Ci za pomoc.
Masz pytania? Zadzwoń 518 569 487 - Karolina
Loading...