Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Piotruś Pan jest bezpieczny!
Dzięki Wam Piotruś Pan dostał drugie życie! Ze stodoły trafił prosto na nasz folwark, gdzie teraz czeka go godna emerytura. Zatroszczymy się o niego najlepiej, jak tylko potrafimy i obdarzymy bezwarunkową miłością. Od dziś jest bezpieczny, a to wszystko dzięki Waszemu wsparciu. Dziękujemy w imieniu Piotrusia Pana!
Bo niektórzy przechodzą przez życie niezauważeni. To chociaż na koniec niech ma swoje 2 minuty.
Pierwszą, by się powitać. Drugą, by pożegnać. Piotrusia kochały dzieci. Był Piotrusiem z Nibylandii. Miał kokardy. Miał cukierki. Miał fanów.
Minęło lato.
Minęły kokardy.
Minęły dzieci.
Stoi w stodole. Wciśnięty w kąt. Na głowie sznury poplątane. Wzrok pełen życia, które za chwilę mu odbiorą. Serce głośno wali. Wiatr trzaska drewnianymi, starymi drzwiami. Piotruś schyla łeb, wlepia we mnie ślepia i odsuwa się, żebym zobaczyła jego królestwo. To pierwsza minuta. Ta, żeby go poznać. Widzę klepisko i metalowe kółko do którego jest uwiązany. Wybite okienko nad nim, przez które wpada jesienny już wiatr i niedługo wpadną pożółkłe, szeleszczące liście.
Gdy te liście nonszalancko wpadną, zardzewiałe kółko będzie już puste, a brudny sznur będzie wisiał smętnie. I druga minuta, nim zapytasz, oto ona. Ta którą odwlekamy, nie chcemy, a ona i tak nas znajduje. Minuta, żeby się pożegnać.
Piotruś delikatnie wtula łepek w moją ręce, które robią mu kilka ujęć. Zaciskam pięść na jego grzywie, i przez łzy myślę, że z tych wszystkich 365 dni w roku - on wybrał właśnie piątkowy wieczór. Słucham przez chwilę tego bicia serca. Słucham cichego parskania. Jak łatwo człowiekowi to wszystko uciszyć. Jednym ciosem.
Przysiadam na progu. Patrzę jak się ściemnia. Widzę brukowane podwórze oświetlone uliczną latarnią, które wyprawiało w ostatnią z podróży już setki koni. A w poniedziałkową noc, na tym bruku, staną małe kopytka Piotrusia Pana. Wjedzie samochód i huknie trap. Dla niego. By uczcić ostatnią z minut. I ruszy wpatrzony w ciemne niebo. Kompletnie sam. Ruszy, by wtulić się w metalowe barierki samochodu i utonąć w ciemnościach i własnym przerażeniu. I nim trzaśnie trap, on wysoko uniesie głowę i ostatni raz jego rżenie rozejdzie się po rozległych polach i pogrążonych we śnie wsiach.
A potem huknie kopytkiem ostatni raz. I schyli wzrok.
I zabiorą go.
Zabiorą by trwała trzecia minuta.
Ale o niej nie chcesz czytać.
Gdy wybije w całości, on będzie już spokojnie wpatrywał się w bezkres w zupełnej ciszy. Otulony wspomnieniem o dziecięcych dłoniach wyczesujących letnie pyłki z jego grzywy - pogalopuje niezauważony tam, gdzie czekają już całe zastępy takich jak on...
Po wpłaconym dzięki Wam zadatku Piotrusia Pana musimy odebrać do środy, 9 października.
Do tego czasu Piotruś musi zebrać brakujące 2900 złotych.
Loading...