Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Wielki Szu uratowany!
Dziękujemy Wam! Choć zwykłe dziękuję to o wiele, wiele za mało. Dzięki Wam wspaniały, Wielki Szu żyje! Żyje i dostanie godną, zasłużoną emeryturę, którą mu podarowaliście. Został powitany na naszym folwarku ze wszystkimi honorami i teraz odpoczywa w przygotowanym specjalnie dla niego boksie. Już niedługo dołączy do pozostałych ocalonych dzięki Wam koni i nawiąże nowe przyjaźnie. W końcu będzie mógł być sobą. Jeszcze raz, dziękujemy Wam w jego imieniu!
Wielkiego Szu poznaliśmy ponad tydzień temu. Lało w tamten dzień jak z cebra. Jechaliśmy z Norbertem w zupełnie innej sprawie, ale gdy weszliśmy na gospodarstwo, zobaczyliśmy JEGO za kratami.
Stał i patrzył.
Nie odrywał końskiego wzroku.
Handlarz niechętnie z nami rozmawiał.
Obiecał komuś, że szybko ubije tego konia... No żeby nie zrobiło się larum.
Długo dociekaliśmy, o co chodzi, dudniący deszcz nie pomagał, bo handlarz ciągle chował się i mówił z głupawym uśmiechem, że pogoda nie sprzyja długim rozmowom.
My chcieliśmy tylko krótkiej informacji.
WIELKI SZU stał wtulony w kraty, z tym swoim uciętym, podgolonym ogonem, i rozpaczliwie wyglądał kogoś, kto go zabierze.
Niczego nie rozumiał.
Przecież był dobrym koniem.
Czemu tu był?
Pamiętam te strugi deszczu, które po nim ściekały, gdy handlarz wyprowadził nam go do kilku zdjęć.
Wtedy jeszcze nie miał imienia.
Dostał je dopiero gdy poznaliśmy jego historię.
I przestaliśmy rozumieć, jakim cudem się tu znalazł.
WIELKI SZU... Trochę na cześć naszego ukochanego Ambasadora, Jana Nowickiego, który oddał nam kawał swojego życia i całe serce.
Poznaj filmowego konia.
Konia, który swoje życie oddał przemysłowi filmowemu.
Handlarz mówi, że grał w wielu produkcjach. Jeśli tylko go poznajesz, daj nam pilnie znać.
Nie możemy tu napisać tytułów dopóki większości nie sprawdzimy.
Ale gdy już sprawdzimy, nie odpuścimy tym, którzy go tu dostarczyli.
Szybko przeszukuje internet.
Próbuje dzwonić po znajomych agencjach, dlaczego koń który chyba dosyć już na siebie zarobił - ma być bezlitośnie ubity w rzeźni?
Cisza.
Nikt nic nie wie.
Nikt nie chce ze mną rozmawiać.
Grał w „Papuszy”.
To znaleźliśmy.
Nawet widać go dobrze na ujęciach.
Ogon podobno mu ścięto na potrzeby najnowszej wersji pewnego serialu, chwilę przed tym jak tu dotarł.
Gdzie są dziś te wszystkie kamery? Gdzie Ci którzy zarobili na nim fortunę?
Szybko daje mu tamtego dnia imię.
Chcę jakąś umowę.
Ale handlarz się miga.
Nie chce afer.
Mówi, że pomyśli.
Wpatruję się w wielkie, ociekające deszczem czarne ślepia Wielkiego Szu.
Norbert podchodzi bliżej, słyszy jak koń ciężko oddycha.
Pytam handlarza, a on zanosząc się śmiechem mówi tylko, że koń ma astmę. Pewnie dlatego się go pozbyli. Leczenie kosztuje.
Kropka.
Leczyć nie będą.
Tamtego dnia odebraliśmy w drodze powrotnej jeszcze jeden telefon.
Handlarz zadzwonił.
Nie sprzeda nam Wielkiego Szu.
Za kilka godzin miał go wywieźć.
Rozłączył się.
Ścisnęło mi gardło, poleciały łzy.
Wykorzystać do ostatniego tchu i pozbyć się. Byle jeszcze kilka groszy zarobić. I to mając dużo więcej.
Wróciliśmy na nasz folwark.
Cała noc myślałam o Szu.
Myślałam, jak kroczy wąskim korytarzem i niczego nie rozumie.
Jak znika jego świat..
W kolejnych dniach przyszło już słońce. Kolejne interwencje, wyjazdy, mnóstwo zwierząt wkoło i mnóstwo zdarzeń.
Gdzieś z tylu głowy mieliśmy Wielkiego Szu, ale byliśmy też przekonani, że już nie żyje.
I wtedy, gdy akurat karmiłam wczoraj wieczorem nasze świnie, zadzwonił telefon.
„Ciągle go mam, panienko. Jak chcecie to Wam sprzedam, ale nie róbcie larum w mediach bo stracę twarz. I dacie 500 zł więcej niż rzeźnia. Pasuje? Byle szybko. Nim się rozmyślę”.
Koń stał już w innym miejscu. Dotarliśmy tam dziś rano.
Jakby to coś zmieniało..
W mediach i tv nie nagłośnimy.
Ale Wam opowiemy wszystko.
Bo tego nie obiecaliśmy.
A to może ocalić mu życie.
Poznaj więc Wielkiego Szu.
Filmowego bohatera.
Konia, który wyeksploatowany, stary i schorowany czeka dziś na wyrok w starej oborze.
Dotarliśmy tu o świcie.
Nikt nas nawet nie wpuścił do niego.
Mogliśmy przez kolejne kraty chwilę popatrzeć i rumiany, starszy człowiek wysunął ręce po pieniądze.
„Yyy, jeszcze moment. Bankomaty były nieczynne, wrócimy z pieniędzmi dziś na pewno, chcieliśmy się upewnić, że ma Pan konia u siebie” cicho i niepewnie wyszeptałam, bo w sytuacji gdy musimy zebrać tak wielką kwotę w kilka godzin - świat wysuwa mi się spod nóg.
Wsadziłam jeszcze tylko dłonie między kraty, musnęłam koniuszkami palców jego wilgotne chrapy.
A on spojrzał tak wymownie, że nogi się pode mną ugięły.
Jakby mówił, że jeśli nie wrócimy, to nie będzie miał żalu.
Jakby rozumiał już wszystko.
I zgadzał się na tę śmierć.
Wyszłam z obory.
Okoliczne pola wiatr omiatał ściągając się z porannym słońcem, aż Norbert zamknął oczy, żeby cały ten polny pył nie pozbawił go wzroku na moment.
Obejrzałam się raz jeszcze.
A on stał, z tym swoim uciętym ogonem, potężny, wyprostowany, z wysoko uniesioną głową i siwiejącymi skroniami.
Wrzucam Wam na naszą stronę film.
Ostatni film, jaki z nim nakręcono.
Bez aktorów.
Bez wizażystów.
Bez oświetlenia.
Kręcony na szybko telefonem.
Film, który nigdy nie zostanie wyemitowany w żadnej telewizji.
Ale film, który pokazuje, jak kończy Wielki Szu.
Jak kończą zwierzęta wykorzystywane latami przez różne ogromne biznesy.
A dziś proszę Cię.
Wstań wraz z nami dla Wielkiego Szu.
Nasz kochany Ambasador, gdyby żył, stałby tu z nami w pierwszym rzędzie.
Wstań i sprzeciw się.
Ty nie składałeś obietnicy, że nie opowiesz o nim światu.
Tam poznasz ostatni film z Wielkim Szu, uwiązanym do samochodu handlarza, na kilka godzin przed śmiercią, po którą miał wtedy jechać.
I błagam, nie zgódź się na to...
Czas na odbiór Wielkiego Szu dostaliśmy do wtorku, 13 czerwca. Udało się, bo zebraliście zadatek na Szu. Dziękujemy! Do tego czasu musimy wpłacić pozostałą kwotę. 6800 złotych. Zrobimy, by Wielkiemu Szu się udało. Jak w filmie.
---------------------------------------------
Dlaczego kwota wykupu różni się od docelowej? Dzięki Waszej pomocy zbieramy nie tylko na ocalenie życia, ale też na późniejszy transport, badania i pierwszą opiekę weterynaryjną oraz kowala.
Fundacja Centaurus działa w imieniu zwierząt od 2006 roku. Jest organizacją non profit. Centaurus to prawie 3000 ocalonych koni, w tym ponad 200 osiołków, parę tysięcy psów i kotów, liczne zwierzęta gospodarskie. One wszystkie żyją dzięki takim osobom jak Ty. Bez tego wsparcia, ratowanie nie byłoby możliwe.
Z całego serca dziękujemy Ci za pomoc.
Masz pytania? Zadzwoń +48518569487 - Karolina