Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Uratowaliście Zuzannę!
A razem z nią jej małego synka, Sebastiana. Mama z maluchem są już z nami. Sebastian chowa się za mamą, która też jeszcze wydaje się przestraszona. Potrzebują trochę czasu, aby oswoić się z nowym miejscem i nabrać pewności, że są bezpieczni. Źrebak będzie mógł dorastać pod czujnym okiem mamy, badając ciekawy świat na swój własny, dziecięcy spokój. Zuzanna natomiast, oczywiście pilnując synka, będzie mogła po prostu odpoczywać. Cieszyć się słońcem wygrzewającym grzbiet, wiatrem czeszącym grzywę, a gdy tego zapragnie, chłodnym cieniem rzucanym przez rozłożyste drzewa i ptasimi koncertami. Dziękujemy Wam w imieniu Zuzanny i Sebastiana. Dziękujemy, że podarowaliście im spokojne życie i beztroskie dzieciństwo!
Oby Lusia też miała tyle szczęścia. Zostały jej tylko godziny:
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/centaurus-lusia4
Masz trzy minuty? Więcej Ci nie zajmę. Zamknij oczy. Stań ze mną przed tymi wielkimi, obskurnymi drzwiami starej stodoły. Zanim tam wejdziemy, przez ten betonowy próg obrośnięty dziką trawą, weź głęboki wdech i zbierz w sobie odwagę. Bo gdy tam wejdziesz, spojrzysz śmierci w oczy. Nie, nie Twojej śmierci. Ale to wiele nie zmienia. Śmierć kończy każdy życie. Moje, Twoje kiedyś też. Nie znasz dnia ani godziny.
Ale Mama Zuzanna wie, że niewiele tego życia zostało. Już za kilka dni śmierć skończy dla niej wszystko, co zna. I ona jej wcale nie szukała. Ani na nią nie czekała. Chwilę temu urodziła Sebastiana. No tak, jest koniem. Tylko koniem. Ale to wiele nie zmienia. Bo niezależnie od gatunku, każde stworzenie chce żyć. Konie mają jednak takiego pecha, że to nie one decydują. Decyduje ich człowiek. I człowiek Zuzanny zdecydował.
Wchodzimy do stodoły, a ona, potężna klacz, trzęsie się w ciemnościach. Widzisz, jak nogi się pod nią uginają i najchętniej zapadłaby się pod klepisko, abyś jej nie widział. Ale Ty widzisz wszystko. Nawet w tych ciemnościach jej oczy robią się wielkie, a im bliżej podchodzisz, tym jeszcze większe są. I widzisz w tych oczach niedosyt życia, które tak wcześnie się kończy. Widzisz ogromny strach, bo przecież jesteś człowiekiem, a człowiek zawsze był jej katem. Niczego lepszego się nie spodziewa. Za nią chowa się kilkutygodniowy Sebastian, który z dziecięcą ciekawością wystawia małą główkę, jakby nie był świadomy tego co niedługo się wydarzy. Zuzanna, gdy podchodzisz na metr od niej, zaczyna się wiercić i bić kopytem o zaschły obornik rozrzucony po całej stodole. Głośne parskanie słychać w całej wsi.
Wtedy betonowy próg mija handlarz. Potężny, brodaty, rumiany. Okrzykiem doprowadza Zuzannę do porządku — klacz zastyga w bezruchu i zamyka oczy, jakby spodziewała się razu, za razem. Ręką z niedopalonym skrętem domowej roboty handlarz wskazuje drewniany, stary drąg oparty o słup. Cały przesiąknięty tytoniem roznosi wkoło woń taniego wiejskiego wina i trochę chwieje się na nogach. "Co durna kobyło, znowu trzeba Cię przeszkolić?" rzuca w stronę Zuzanny. Jego gromki, grubiański śmiech roznosi się po całym przybytku. "Tyle razy dostała, że powinna się już nauczyć stać na baczność, gdy jej Pan idzie. Na co Pani taka głupia chabeta? A to dziecko nie lepsze, spier... ile razy mnie widzi, no na co to komu?! Drągów we wsi nie starczy, żeby ich czegoś nauczyć. Ale rób se Pani zdjęcia, tam z boku idźcie" rzuca na odchodne.
Bierzemy Zuzannę za linę, nie musimy nawet szarpać. Zwieszą głowę i posłusznie idzie za nami do pomieszczenia obok. Za nią pokornie i trochę nieporadnie drepcze maluch z głową schowaną za maminym ogonem. Tylko czasem rzuca nam ciekawskie spojrzenie, ale jest w nim jakiś potężny smutek, w którym można utonąć. Dochodzimy pod niewielkie okno, gdzie światło pada na obydwoje. Trwa to kilka minut. Zuzanna pełna oddania patrzy w obiektyw, bo ten obiektyw to jedyne co dzieli ją od śmierci. Śmierci, która też stoi na tym drewnianym progu. I co rano zagląda, i robi krok naprzód. Bo ten dzień się zbliża wielkimi, cichymi krokami. I tylko my możemy go cofnąć na powrót za próg, za kępy dzikiej trawy, za granice wsi. Aby zostawił Zuzannę w spokoju.
I pewnie kiedyś wróci ten dzień. Za wiele, wiele lat. I znowu stanie przy jakimś progu. I może nawet będzie schowa się za dziką trawą na moment. I znowu spojrzy na Zuzannę. I ona pójdzie za nim, za śmiercią, która z nim przyjdzie. Pójdzie posłusznie, kopyto za kopytem. Być może Sebastian będzie na to patrzył, a może kopyta zaprowadzą go w życiu gdzie indziej. I nigdy tego nie zobaczy.
Ale w ten piątek będzie inaczej. Sebastian będzie widział wszystko.
Zobaczy, jak zimne ostrze noża siłą odbierze jego matce oddech, spojrzenie i siłę. A potem, gdy ją wyniosą, chwycą jego. Nie będzie rozumiał. I nim jego głowa wypełni się odpowiedziami, przeszyje go ból i wszystko zniknie. I nie będzie już ani Sebastiana, ani Zuzanny.
Dajmy im to, co najcenniejsze. Czas. Dajmy im lata życia. Aż po kres, który przyjdzie do nich spokojnie i zamknie oczy Zuzannie, a po latach Sebastianowi. Ale wierz mi, to nie jest ich czas. Zamknij oczy. Stań ze mną na betonowym progu stodoły i zakończmy to. Zabierzmy Zuzannę z maluchem do domu. Pomóż im zebrać 14 700 zł. Tyle potrzebują, aby ten czas kupić. I muszą tę kwotę zebrać. Mam trochę przedłużonego czasu - do wtorku, 21 czerwca. Pomożesz im?
--------------------------------
Fundacja Centaurus działa w imieniu zwierząt od 2006 roku. Jest organizacją non profit. Centaurus to ponad 1500 ocalonych koni, 100 osiołków, kilkaset psów i kotów, liczne zwierzęta gospodarskie. One wszystkie żyją dzięki takim osobom jak Ty. Bez tego wsparcia, ratowanie nie byłoby możliwe.
Z całego serca dziękujemy Ci za pomoc.
Masz pytania? Zadzwoń 518 569 487 - Karolina
Loading...