Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Takim go będziemy pamiętać. Chomiczek gadał. Bardzo dużo i cały czas. Nie znosił klatki i do każdego kto przechodził obok wyciągał łapki i miauczał, nie można było przechodząc w pobliżu i nie powiedzieć chociaż zdania czy dwóch. Nie żeby wtedy przestawał gadać, ale się wyraźnie cieszył. Trafił do nas z działek. Pojawił się pewnego dnia i był. Na początku ludzie którzy do przywieźli sądzili, że jest czyjś ale kiedy wszyscy inni letnicy wyjechali stało się jasne, że Chomiczek już nie jest nikogo. Miało pójść szybko i sprawnie, takie pięknisie dom znajdują bez większych problemów. Fajny kocurek, słodziak i przylepa, nie bał się nawet piesków. Po kilku dniach zrozumieliśmy, że nie będzie ani szybko ani sprawnie, Chomiczek dostał ataku epilepsji. A potem kolejnego i jeszcze jednego. Diagnostyka, leki, nadzieja, że epilepsję da się utrzymać w ryzach. Znalazł też kochający domek tymczasowy, który z Chomiczkiem jeździł i w nocy kiedy ataki padaczki były silne i wymagał pomocy weterynarza, tak zwanego wyciszenia. Spryciarz zawsze robił to samo, w całodobowej klinice już żadnych ataków nie zamierzał mieć. Kolejne badania i kolejne leki i znowu nadzieja, że taka mieszanka leków w końcu ataki zatrzyma. Nigdy nie udało się wyeliminować tych ataków, zmieniały się, zmieniała się ich częstotliwość, ale były z nim zawsze. Chomiczka jednak nie zabiła sama epilepsja, jeden z leków które musiał brać powoli uszkodził wątrobę, doszło do encefalopatii. Chomiczek leżał w inkubatorze który utrzymywał za niego ciepłotę jego ciałka, dostarczał mu tlen a lekarze walczyli, jednak nie ważne co robili kocurek był z dnia na dzień słabszy, z godziny na godziny był z nami coraz mniej. Ostatnie dwie doby był już nieprzytomny, nie czuł bólu, potem przestał mruczek i reagować na dotyk, a potem jego serduszko przestało bić.
Znaliśmy go prawie dwa lata, nigdy nie szukaliśmy mu domu, bo tak naprawdę dom miał, najcudowniejszy na świecie dom tymczasowy, ale i my wiedzieliśmy i Chomiczek wiedział, że on tymczasowy był tylko z nazwy. Odszedł bardzo kochany, tak jak kochane powinno być każde zwierzątko.
Śpij malutki, już nie obudzi Cię żaden atak…
Pewnie niektórzy z Was mnie pamiętają – to ja, kotek, który jest u cioć od wielu miesięcy i nigdy nie znajdzie domku. Ciociom i lekarzom dla kotków na początku się wydawało, że dostanę leki i będę normalnie żył, bo tak często jest. Ze mną jednak tak nie jest. Ja już tyle razy prosiłem Was o pieniążki na kolejne badania, że aż mi głupio. Wszyscy starali się zrobić coś, żebym nie miał ataków padaczki, dostawałem coraz więcej różnych leków, ale za bardzo nie pomagają.
Znaczy, wiecie, bez tych leków to by mnie już pewnie nie było, ale ataków wcale nie mam jakoś dużo mniej. Nie są jednak silne, więc żyłem z nimi prawie normalnie, jadłem, spałem na łóżeczku, no prawie jak zdrowy kot. Problem zaczął się kilka dni temu, zaczęło mnie mdlić, nie chciałem za bardzo nic jeść i w końcu nie miałem już nawet siły chodzić. Brzuszek bolał mnie potwornie, płakałem nawet, jak ktoś mnie dotykał w jego okolicach. Przyjechałem do szpitala dla kotków i muszę tutaj zostać, nie wiem jeszcze jak długo. Popsuło mi się coś w środku, nie do końca zrozumiałem co, bo tak naprawdę odzyskuję przytomność tylko kilka razy w ciągu dnia, na chwilę. Strasznie chciałbym przeżyć, bo dobrze mi było w moim domku tymczasowym…
Chomiczek trafił do nas z terenów działkowych w maju, w zeszłym roku. Domowy, słodki kocurek, wołający ludzi, wdzięczący się. Nie wiedzieliśmy na początku, że ciałko Chomiczka skrywa tajemnicę, uznaliśmy na początku, że z niego brudasek taki, że często wyrzuca sobie jedzenie z miski i wysypuje żwirek z kuwety, śmialiśmy się, że jak będzie tak brudził to mu imię na Prosiaczek zmienimy. I pewnego dnia zrozumieliśmy, dlaczego w klatce Chomiczka panuje nieład, udało się zaobserwować lekki, ale z całą pewnością atak epilepsji. Kocurek nie miauczał, tylko obracał się w kółko.
Zaczęła się kilkutygodniowa diagnostyka, badania krwi, badanie USG w końcu rezonans magnetyczny i badanie płynu mózgowo- rdzeniowego, konsultacje u specjalistów. Najbardziej prawdopodobną diagnozą okazała się toksoplazmoza. Musiał się na owych działkach, na których został znaleziony zarazić… Samego pasożyta udało się zwalczyć lekami, ale zniszczeń, jakie poczynił w mózgu kocurka, nie ma jak cofnąć, Chomiczek do końca życia pozostanie epileptykiem. Słabo reaguje na leki, więc dawki musiały być zwiększane, ale radził sobie dobrze, cieszył się życiem. Niestety kilka dni temu poczuł się źle, przestał jeść, nie miał siły się poruszać i potwornie płakał przy dotknięciu okolic brzuszka.
Trafił do lecznicy całodobowej i wstępnie wiemy, że cierpi na ostre zapalenie wątroby i trzustki. Jest w bardzo poważnym stanie, musi mieć zewnętrznie regulowaną ciepłotę ciałka, bo nie utrzymuje właściwej temperatury, praktycznie cały czas jest nieprzytomny, wymaga całodobowej opieki. Jedyna nadzieja, jakiej się trzymamy to, że leki zaczną działać, że badania powiedzą nam, dlaczego jest w takim stanie.
Musimy opłacić jego pobyt w szpitalu całodobowym, gdzie doba kosztuje ponad 200 zł, badania krwi i badanie usg. On tyle w życiu przeszedł, zawsze był pogodny, towarzyski i uroczy do każdego, nawet do obcych, chcemy dać mu szansę wygrać z chorobą i dalej cieszyć się życiem, ale nie mamy funduszy, żeby opłacić jego pobyt i badania. Błagamy, pomóżcie nam uratować życie Chomiczka…
Loading...