Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Bardzo dziękujemy wszystkim za pomoc. Dzięki uzbieranej sumie mogliśmy choć trochę wspomóc opiekunów Ricka w ich walce o jego życie. Niestety do problemów z nerkami doszedł stan zapalny trzustki, no i kolejna okropna diagnoza.. chłoniak… Podawane leki pomagały tylko na chwilę… Rick wygrał nie jedną bitwę, lecz nie wygrał wojny. To była nierówna walka….i odszedł za tęczowy most…
Cześć, to znowu ja - Lolek (teraz już Rick). Pamiętacie mnie? Moją historię przeczytać możecie np. tutaj: link.
Wiele się ostatnio zmieniło w moim życiu. Wbrew wszystkiemu, co się mówi o starych, czarnych, chorych kotach - kilka miesięcy temu znalazł się wspaniały dom, który postanowił mnie zaadoptować. Myślałem, że to wreszcie koniec moich zmartwień, ale niestety...
Zacząłem czuć się coraz gorzej. Pojechaliśmy do lecznicy, gdzie padła diagnoza: ostra niewydolność nerek. Kolejne dni wypełnione były kroplówkami, zastrzykami, nocami w szpitaliku, nie miałem siły jeść, chodzić... Moi opiekunowie zaczęli zastanawiać się, czy tylko nie dodają mi kolejnych cierpień. A ja wtedy przysuwałem się do nich i przytulałem najmocniej jak umiałem, ciesząc się każdą wspólną chwilą. Nikt nie wiedział, ile nam ich jeszcze zostało.
Pełni nadziei pojechaliśmy do innej lecznicy, która po spojrzeniu na wyniki również powiedziała, że nie ma sensu tego ciągnąć dalej. Opiekunowie po godzinach długich rozmów umówili termin eutanazji... Miał nastąpić nasz ostatni wspólny dzień.
Wtedy postanowiłem, że to nie może się tak skończyć. Nie taki był plan, nie po to znalazłem dom, żeby odchodzić z tego świata! To postanowienie dodało mi nowych sił do walki. W nocy przed planowaną eutanazją, ku zaskoczeniu wszystkich, zjadłem, co miałem w miseczce, przeszedłem się po domu i oznajmiłem opiekunom, że bardzo ich kocham i nigdzie się jeszcze nie wybieram.
Poniżej wyniki z 13.07.2019
Poniżej wyniki z 29.07.2019
Tym sposobem trafiliśmy do trzeciej z kolei lecznicy, która podjęła wyzwanie naszej walki. Rokowania są bardzo ostrożne, wyniki nadal pozostawiają wiele do życzenia, ale stan ostry jest daleko za nami. Patrzymy sobie w oczy i wiemy, że tak łatwo się nie poddamy. Pozostaje już tylko jeden problem...
Koszty leczenia
W ostatnim miesiącu wydatki weterynaryjne liczą się już w tysiącach złotych. Co się na to składa? Pobyty w szpitalu, kroplówki, konsultacje, badania krwi, moczu, usg, leki przeciwbólowe, przeciwwymiotne, suplementy...
Po 12 latach bezdomności w końcu znalazłem kochający dom. Bardzo chciałbym się nim jeszcze nacieszyć. Walczymy o to z całych sił, ale bez wsparcia finansowego w pewnym momencie trafimy na mur nie do przeskoczenia... Jeśli możecie, bardzo Was proszę, dorzućcie nam chociaż kilka zł, udostępniajcie zbiórkę, ale też trzymajcie za nas mocno kciuki. Obiecuję, że tak łatwo się nie poddam.
Dla potwierdzenia swojej wypowiedzi załączam też niektóre wyniki badań i faktury. Aaa, niech Was nie zmyli imię! W nowym domu nazywam się Rick!
Loading...