Życie pisze takie scenariusze, jakich nigdy byśmy nie wymyślili…

Wiele lat temu wydaliśmy psiaka do adopcji. I wszystko było super, miał swego pana, który go kochał, miał swój dom i swe legowisko. Ale życie nie jest sprawiedliwe, nie patrzy na niczyje uczucia, zwłaszcza na psie… Pewnego dnia do domu zakradła się śmierć i zabrała ze sobą najukochańszą osobę, jedyną, jaką miał pies. Zgadnijcie, co dalej…

Tak, pies trafił na ulicę. Jakie szanse na przetrwanie na ulicy miał 14-letni pies, który większość swego życia był głaskany i przytulany? Przepędzany z miejsca na miejsce, nieradzący sobie ze zdobywaniem pożywienia, marniał w oczach, nikł, a z jego łap płatami zaczęła odchodzić skóra! I po długim czasie tułaczki, na wycieńczonego psa ktoś w końcu zwrócił uwagę, zabezpieczył psa i zaprowadził do weterynarza.

Psiak był bardzo słaby i wychudzony, a skóra była w dramatycznym stanie - wylysienia, zaczerwienienia, rany i świąd. Okazało się, że piesek boryka się ze świerzbem powikłanego zakażeniem bakteryjnym. Chip sprawił, że zostaliśmy powiadomieni o losie naszego byłego podopiecznego i zaczynamy walkę o jego zdrowie i życie. 

Błagamy o pomoc, o najmniejszy grosz! Ten pies już swoje wycierpiał. Powinien mieć swój kąt, człowieka, który drapałby go za uchem i szeptał mu czule, że go kocha. Ze łzami błagamy o nawet najmniejsze wpłaty, dla nas każdy grosik jest istotny i ma znaczenie!