Pilna pomoc Cichemu!

Closed
Supported by 16 people
500 zł (100%)

Started: 04 December 2020

Ends: 07 December 2020

Hour: 01:00

Dziękujemy za Twoje wsparcie – bez Ciebie nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Cichego już znacie… Jest pod naszymi skrzydłami od 1 listopada. Miał być złapany rutynowo na kastrację jak większość wolnożyjących kotów… Jednak on wszedł sam do klatki łapki... Zmarnowany, kulejący na tylną łapę, wycieńczony... Już wtedy wiedzieliśmy, że nie będzie zwykłym kotem. Bo jemu ewidentnie coś dolegało.

Gdy trafił do weterynarza na kastrację, ten stwierdził przy zabiegu, że Cichy ma złamaną łapę i to całkiem niedawno. Musiał zatem być ofiarą wypadku samochodowego! Powiedział, że gdyby był bardziej filigranowy, mógłby nie przeżyć tego zajścia. Ale żył. Ile chodził w tym bólu? Przynajmniej tydzień… Wyobrażacie sobie?

Niestety weterynarz z okolic, z której zabezpieczono Cichego, nie miał rentgena, więc nie miał możliwości sprawdzić aktualnego stanu łapy. Wykonał kastrację i zaordynował antybiotyki, aby zniwelować stan zapalny. Dostał też zastrzyk przeciw tasiemcowi, gdyż jego stan wskazywał na silne zarobaczenie.

Ponieważ kocur był nieobecny psychicznie z nami, pozwoliliśmy mu najpierw przez kilka dni odpocząć mimo złamania. Spytacie, co to znaczy „nieobecny psychicznie”? Cichy bowiem wykazywał objawy załamania: nie interesowało gdy ktoś wymieniał żwirek (tak! Znał kuwetę…), nie wodził wzrokiem za wystawianym jedzeniem, nie reagował nawet na próby nawiązania kontaktu głosowego... Kompletnie zrezygnowany zwierzak

Gdy skończył się antybiotyk – powędrowaliśmy do kolejnego weterynarza, który wykonał rentgen newralgicznego miejsca. To, co ujrzeliśmy, zamurowało nas... Cichy bowiem oprócz złamanej łapy ma... Śrut w ciele... ŚRUT. Ktoś sobie zrobił z niego żywą tarczę! Jeśli ktoś lubi sobie do licha strzelać, to niech idzie na strzelnicę!

Kocur był tak zestresowany całą sytuacją, że pomimo podania mu tzw. "głupiego Jasia” nie dało rady pobrać mu krwi, aby sprawdzić, co jeszcze w sobie kryje ten biedak… Dlatego znów pozwoliliśmy mu odpocząć. Nabrał masy (przedtem ważył niecałe 3 kg! Teraz to 3,6 kg), łapę doprowadzono do zdrowia. I znów może na niej stawać. Ale nadal widać było, że coś jest nie tak... Cichy, który po 2 tygodniach dawał się w końcu pogłaskać, zaczął robić siusiu pod siebie, a wypuszczony z klatki chował się w najciemniejszy kąt pod kanapą…

Ten stan nie kazał nam dłużej czekać, dlatego umówiliśmy się jednak na badanie krwi. Niestety weterynarz, do którego mieliśmy trafić, rozchorował się i gabinet był nieczynny. A czas uciekał. Dlatego zjawiliśmy się w trzecim już gabinecie. Znów nowy lekarz, znów nowe miejsce co dla Cichego było kolejnym niepotrzebnym stresem. Pani doktor wysłuchała historii kocura i rozpoczęła diagnostykę:

- kocurowi pobrano krew na szczegółowy profil – na szczęście nerki są ok
- stwierdziła nieco powiększony obrys brzucha
- wzmożone szmery oddechowe
- nadmierne wylizywanie łap oraz stan sierści wskazujące prawdopodobnie na alergię (być może pokarmową lub na tle psychogennym)
- drożdżakowe zapalenie uszu
- zapalenie spojówek
- zaś USG wykazało silnie powiększoną wątrobę, która sięga obecnie poza linię pępka oraz podejrzenie jej stłuszczenia co oznacza, że kocur musi przejść na specjalną dietę.
Strasznie dużo tych dolegliwości jak na jednego kota prawda?... Złamana łapa, śrut, spojówki, uszy, alergia, wątroba… Teraz rozumiemy jego zachowanie. Jego rezygnację, jego strach i pokorę... Otrzymał teraz inny zestaw leków, które pozwolą mu na poprawę oraz obrożę feromonową, aby wyciszyć natrętne wylizywanie łap...

Dzięki pierwszej zbiórce, która została założona na jego potrzeby 3 tygodnie temu, mogliśmy podjąć pierwsze kroki ku zdrowiu Cichego... Teraz jednak mamy kolejne rachunki za wykonaną gruntowną diagnostykę, która jak widać, była konieczna. Dlatego ponownie prosimy Was o wsparcie na jej opłacenie…

Do tego trzeba będzie wyposażyć chłopaka w karmę typu Hepatic, aby pomóc wątrobie się obkurczyć, zregenerować. A kuracja potrwa minimum 2 miesiące. Przy środkach finansowych z regularnych datków, które rozpływają w zastraszającym tempie, teraz stoimy pod ścianą… Stąd kolejny apel o pilną pomoc. Idą Mikołajki... Cichy już tyle przeszedł... Pokażmy mu w końcu, że może być lepiej... Aby mógł znów zamruczeć, zaufać, wyzdrowieć...

Supporters

Loading...

Supported by 16 people
500 zł (100%)