Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani, wspaniali ludzie o sercach wielkich jak Mont Everest.
Jak mamy podziękować Wam za coś tak wspaniałego?
Za cud, który bez Waszej pomocy, Waszej dobroci i Waszej łaski nie stałby się namacalny?
Nie, nie ma na to słów w żadnym języku.
Bardzo zależy nam jednak, by każdy kogo poruszyła historia Sfinksa i razem z nami walczył o jego życie wiedział, że naprawdę watro pomagać.
Jeśli jest realna nadzieja na powrót zwierzęcia do zdrowia, nie wolno się poddawać.
Trzeba dać każdej żywej istocie szansę, jeśli w niej samej jest wola życia.
Pewnie, że choćbyśmy się starali jak nie wiem co, nie zmienimy całego świata, ale zmienimy cały świat tej jednej istoty, a to warte jest każdego wysiłku i każdych pieniędzy.
Kochani, od wczoraj tj. 11 czerwca Sfinks jest już w nowym domu.
Leczenie szło bardzo opornie i było sporo chwil załamania, ale w końcu organizm tego wdzięcznego kotka na nie zareagował.
Sfinks to po prostu prawdziwy fajter.
On chciał żyć!
To, że to kocisko z tego wyszło, to prawdziwy cud.
Kolejnym cudem była dla nas też informacja, że osoba, która jest wolontariuszem w klinice i każdego dnia go opatruje zajmując się nim – chce go adoptować gdy wyzdrowieje.
Myślimy, że Sfinks sam ją wybrał.
To cudowne, bo już zawsze będzie z człowiekiem, któremu zaufał i który był przy nim w najgorszych chwilach jego życia.
To chyba jest miłość!
Po tylu tygodniach udręki, poniewierki, bólu i walki o przetrwanie każdego dnia, Sfinks rozpoczyna nowe, pełne miłości, troski i cudownej opieki życie.
Czy to jest cud?
Tak – cud, który stał się dzięki Wam :)
Informujemy Was również, że jak zawsze 100% zebranej kwoty zostaje przeznaczone dla naszych podopiecznych (leczenie, wyżywienie), a obecnie jest to 59 psiaków i 105 kotków.
Wasza hojność pomogła również zaopatrzyć nasze zwierzaki w zapas karmy, co pozwala nam choć przez miesiąc spać spokojnie, bez martwienia się jak przetrwać kolejny dzień.
Tu przypominamy też, że APA to w stu procentach wolontariat, a jego członkowie to ludzie, którzy dosłownie poświęcili całe swoje życie, by nieść pomoc naszym braciom mniejszym.
Widziałyśmy w życiu wiele niczym nieusprawiedliwionego okrucieństwa, ale przyznamy, że takiego bestialstwa – jeszcze nigdy. Ktoś, kto to zrobił, musiał być diabłem, złem w najczystszej postaci, okrutnym potworem z najgorszego koszmaru.
I ten koszmar stał się realny dla najbardziej z niewinnych i bezbronnych istot. Ufnemu kotu, którego jedynym grzechem według jego oprawcy był sam fakt, że żyje. Postanowił mu więc odebrać życie, ale nie ot tak, lecz skazać go na największe, długotrwałe cierpienie.
Na konanie w agonii.
Gdy na niego patrzymy, nie sposób powstrzymać łez, oraz wstydu. Wstydu, że też nazywany siebie człowiekiem. Jak ta niewinna istota musiała cierpieć. Jak w nieznanym nam języku, musiała błagać, by przestali. By darować mu życie. Serce nam pęka na samą myśl.
Bo najpierw pobito tego ufnego kotka, co złamało mu szczękę. Potem bądź go oblano lub wrzucono do smoły. A gdy już nie miał siły uciekać, zrobiono sobie z niego tarczę strzelniczą. Sfinks – tak go nazwałyśmy. By powstał z popiołów tak jak ten mityczny ptak i wraz z lekarzami walczymy z całych sił, by udało się go uratować. O Sfinksie poinformowali nas mieszkańcy pewnej wsi w powiecie częstochowskim. Nie miał domu. Pewnego dnia przyczołgał się cały w smole na jedno z podwórek.
Tyle przeszedł z rąk ludzi, a mimo to, właśnie u nich szukał pomocy. Gospodarze – prości ludzie, za pomocą oleju starali się wymyć go ze smoły. Dali mu jeść i mieli nadzieję, że dojdzie do siebie. Nie znali prawdy o całej skali jego obrażeń. Sfinks zniknął. Zapewne dość bolesne usuwanie smoły z jego pogruchotanego ciała skłoniło go do ucieczki. Kilka dni później ludzie ci znaleźli go konającego w krzakach. Szukając pomocy – zadzwoniono do nas. Pojechałyśmy natychmiast. Początkowo, wioząc go do szpitala też myślałyśmy, że jego stan jest tylko wynikiem wrzucenia do smoły, niestety w klinice naszym oczom ukazał się ogrom jego obrażeń, które opowiedziały nam historię jego cierpienia.
Feniks gnił żywcem. Podczas mycia schodziła z niego cała martwa już skóra a ropa lała się z mięśni. Całe ciało zainfekowane jest martwicą, gdzie się go nie dotknie, leje się ropa. Mięśnie poszarpane są przez śrut.
Wykonane badania pokazały nam, że to cud, iż Sfinks jeszcze żyje.
Diagnoza:
- ropowica,
- złamana szczęka,
- zatrucie ołowiem,
- zatrucie chemikaliami,
- silna anemia,
- bardzo zaawansowana sepsa
– wycieńczenie całego organizmu
- uszkodzenia mięśni kończyn tylnych z ropnym zapaleniem mięśni i martwicą.
Ale sami zobaczcie, jak on bardzo chce żyć.
Po tym, co my ludzie mu zrobiliśmy, po prostu nie możemy nie dać mu szansy, zwłaszcza, że on właśnie do nas, do ludzi sam przyszedł po pomoc. Sfinks przebywa na oddziale intensywnej terapii w szpitalu dla zwierząt.
Będzie tam bardzo długo, bo jego stan jest… cóż, trzema łapkami jest po tamtej stronie, ale tą jedną bardzo mocno trzyma się życia i patrząc na ten film, nie sposób nie odnieść wrażenia, jak bardzo jest wdzięczny za udzieloną mu pomoc. Kochani dobrzy ludzie, Zbieramy środki na całe jego leczenie.
Błagamy - bądź człowiekiem i pomóż nam pokazać Sfinksowi, że jego wiara w człowieczeństwo, nie jest nieuzasadniona. Że są jeszcze dobrzy ludzie.
Loading...