Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dziękujemy za każdy grosik podarowany Clijo.
Kotka czuje się dobrze, a koszmar z przeszłości powoli odchodzi w niepamięć. Clijo nadal jest naszą podopieczną i z nadzieją w oczkach wypatruje nowego domu.
Czy potrafisz sobie wyobrazić, jak wygląda życie w klatce? Jak to jest być zamkniętym razem z drugą kotką bez możliwości ruchu, bez biegania, skakania, bawienia? Siedziałam tak na przykurczonych nogach, skulona. Raz dziennie przychodził człowiek i dawał nam jeść. Wody nie dostawałyśmy, bo się wylewała.
Nie miałyśmy kuwety, załatwiałyśmy się pod siebie i w tych odchodach tak siedziałyśmy, spałyśmy. Nie miałyśmy żadnej możliwości ruchu. Mogłyśmy tylko patrzeć na brudne ściany i klatki, w których też siedziały koty – po dwa w każdej klatce. Nie wiedziałam, czy to dzień, czy noc. Wszystko zlewało się w beznadziejną całość. Nigdy nie mogłam sobie wyobrazić, że gdzieś może być inne życie. Nie wiem, jakim człowiekiem był człowiek, który się nami „opiekował”, chyba nie był dobry, ale tak naprawdę nie znałam innych ludzi.
Mijały dni, ciągle takie same. Pewnego razu zrobił się ruch, do pokoju weszło kilkoro ludzi z transporterkami. Bardzo się wtedy bałam, skuliłam się w kąciku klatki. Starałam się być niewidzialna, ale na próżno…bo nagle obce ręce zabrały mnie i wsadziły do nowej klatki. Drżało me serduszko ze strachu. Ale czyjś głos mówił do mnie „nie martw się, kiciu, jedziesz do lepszego świata, do lepszego życia…” Tak jak Ty nie potrafisz wyobrazić życia w zamknięciu, tak ja nie miałam pojęcia, że może być lepsze od tego, które wiodłam.
Podróż samochodem nie trwała długo. Ale kiedy przyjechałam do nowego domu, oniemiałam z zachwytu. Zobaczyłam pełne miseczki, jedna z karmą, druga z wodą. Obok stała kuweta ze żwirkiem, ale wtedy nie wiedziałam, do czego ona jest potrzebna. Parę dni zajęło mi opanowanie umiejętności korzystania z niej. Ale moja nowa opiekunka nie gniewała się, kiedy załatwiałam się obok. Czule mówiła do mnie, że będę tu na razie mieszkała, tu będę bezpieczna, a potem pojadę do takiego nowego domu, który będzie tylko mój. Ale pierwsze musiałam się wykąpać, gdyż bardzo byłam brudna i śmierdziałam, a moje białe futerko było żółte. Jakoś to zniosłam, a potem zajęto się moimi uszami oraz robalami. Nie mogłam uwierzyć, że będę mogła swobodnie chodzić, biegać i będę miała towarzystwo kotów, z którymi będę mogła się bawić. Moje dotychczasowe piekło zmieniało się w raj. Piękne może być życie kota – myślałam i marząc o nowym swoim domku, zasnęłam na takim mięciutkim posłanku. I tak powoli przyzwyczajałam się do tego nowego życia. Nawet dostałam swoje własne imię – Clijo. Prawda, że piękne…?
Nie trwało to długo. Nastał dzień, kiedy poczułam się źle. Przestałam jeść, nie chciało mi się nic, leżałam słaba. Z nosa mi ciekło, męczyła mnie biegunka. Pojechałam do lekarza, nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo bałam się kontenerka. Jednak moja pani rozumiała mnie i moje strachy i stwierdziła, że nie zostawi mnie w kocim szpitaliku, bo musiałbym siedzieć w klatce. Sama robi mi kroplówki i podaje leki.
Jeżdżę tylko na kontrole, ale wirus nie chce odpuścić. Mój organizm jest zbyt osłąbiony, żeby z nim walczyć. Co 2 dnia dają mi Zylexis, po którym czuje się lepiej i mnóóósstwo leków.
Wiem, że w fundacji brakuje pieniędzy, gdyż zabrane ze wsi koty zaczynają chorować. I dlatego bardzo Was proszę o pomoc. Zbliżają się święta, wszyscy czekają na prezenty, a ja właściwie to jestem jeszcze kocim dzieckiem i proszę Cię Mikołaju, spełnij moje marzenie o zdrowiu i nowym domu. Spraw, by moja skarbonka napełniła się szybciutko i wtedy ja i moja nowa mama będziemy szczęśliwi. Ja po kociemu, a Ona tak po ludzku. Za każdy pieniążek dziękuję bardzo.
Loading...