Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dziękujemy, że dzięki Wam udało się wyprowadzić Charliego na prostą... zawsze będzie miał taki niesamowity wyraz mordki :D
Najważniejsze, że ma się już lepiej i że ma kochający domek stały!!! Dziękujemy Wam!
Ta historia ma ponad rok...
Rok temu pod naszą opiekę trafiła piątka kociaków, których matkę zabił samochód. Dwa rudzielce, buro-biały i dwójka czarno-białych maluchów została znaleziona i wyciągnięta ze stodoły, wtedy zaczęłyśmy intensywnie szukać im domu tymczasowego, który mógłby malce odkarmić. I tu zaczęła się cała akcja, którą postaramy się streścić...
Cała piątka trafiła do domu tymczasowego, który podjął się odkarmiania maluchów. Niestety dziewczyna mocno się przeliczyła i najpierw oddała trzy kociaki do innego domu tymczasowego (który ostatecznie adoptował maluchy na zawsze), a dwa bez potwierdzenia z naszej strony trafiły do domu tymczasowego pod Warszawę - to byli właśnie Celinka i Charlies.
Nie byliśmy zachwyceni, ale nie mieliśmy też wyboru, więc zawierzyliśmy tym ludziom. Odkarmili maluchy, myśleli nawet o zostawieniu ich sobie. Ogłaszaliśmy kociaki w dwupaku, bo zdaniem opiekunów "tak bardzo się kochały".
Okazało się, że Pan zachorował i Celinkę i Charlesa oddał Pan swojej cioci, która rzekomo bardzo kocha zwierzęta i o nie dba. Tak o nie dba, że je wypuszcza i biegają sobie luzem. Kiedy ta informacja do nas dotarła, kompletnie nas zmroziła. Kategorycznie zabroniłyśmy tej kobiecie wypuszczać dalej nasze kociaki i następnego dnia (bo było już późno) pojechał tam odebrać je jeden z naszych fanów. Stan, w jakim znajdował się Charlie, dosłownie go zamurował...
Kobieta nas oczywiście nie posłuchała i wypuszczała nadal kociaki, nie mogła wytrzymać tych kilkunastu godzin, co Charlie mógł przypłacić życiem. Powiedziała, że z całej siły uderzył się w drzwi, ale żaden weterynarz nie wierzy w taką wersję wydarzeń. Kociaka prawdopodobnie uderzył samochód, a ponieważ pani śpieszyła się do pracy, to w takim stanie przesiedział CAŁY DZIEŃ.
Mimo naszej tragicznej sytuacji finansowej kociak został na cito zawieziony do lecznicy całodobowej, gdzie stwierdzono, że to stan zagrażający życiu i kociak może tej nocy nie przeżyć!
Charlie miał ogromny obrzęk pyszczka, nie mógł go też zamknąć ani sam jeść - lekarze musieli założyć mu sondę gardłowo-przełykową. Było ryzyko, że od tego obrzęku kotek zacznie się dusić, ale tak się na szczęście nie stało.
RTG stomatologiczne wykazało uszkodzenie kości czaszki w części czołowej, złamanie w obrębie łuku jarzmowego, w skrócie Charlie miał tak strzaskane podniebienie, że jego elementy się przesunęły i kociak nie mógł ani zamknąć pyszczka, ani pobierać pokarmu, cierpiał też ogromny ból. Podjęto decyzję o bardzo koniecznym zabiegu, bez którego Charlie nie mógłby nigdy normalnie funkcjonować.
Z pyszczka Charliego usunięto mnóstwo połamanych kawałków kości - weterynarz stomatolog zrobił wszystko, co się na ten moment dało, ale niestety Charliego czeka więcej zabiegów. Nie do wiary, że jeszcze niedawno to był zdrowy, młody i gotowy do adopcji kociak, a teraz to kociak, któremu na ten moment trudno będzie znaleźć dom na zawsze. Załamuje nas to.
Zobaczcie na zdjęciach, jak zmienił mu się pyszczek w wyniku obrażeń, które poniósł.
Minął rok i kocurek musiał mieć usunięte wszystkie zęby szczęki i obniżona kości szczęki by łatwiej było przy kolejnej operacji zająć się podniebieniem kociaka. Operacja, leki i jego kilkudniowy pobyt w szpitalu kosztowały nas prawie 2 tysiące złotych, których nie mamy... Baaardzo prosimy o każdy grosz!
Loading...