Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Czesławik miał szczęście - zobaczymy, czy dalej będzie mu ono dopisywać - to zależy już tylko od nas...
Ale od początku: kocur pojawił się nagle na podwórku jednego z osiedli, którego mieszkańcy na szczęście są przyjaźnie nastawieni do zwierzy wszelakich. Na tym podwórku mieszka już stadko dokarmianych i wykastrowanych kotów wolnożyjacych zamieszkujących kocie budki. Czesławik próbował dołączyć do niego, ale mimo że sam bardzo łagodny - nie spodobał się kocim rezydentom - nawet dokarmiany musiał być w towarzystwie człowieka, bo inaczej był odpędzany...
Mimo karmienia kocur był bardzo chudy, sierść mizerna z przełysieniami, uszy poszarpane, a dodatkowo problemy z poruszaniem - i o tym wszystkim dowiedziałyśmy się rozmawiając w poczekalni weterynaryjnej. Obiecałyśmy pomoc w złapaniu - i tak Czesławik trafił do lekarza - kocur okazał się niekastrowanym zaawansowanym starszakiem - lekarze oceniają go na mocne 10+; w paszczy masakra (cud, że jadł!), w uszach galopujący świerzbowiec, zaropiałe oczy, no i biegunka... Na szczęście (kolejne!) wyniki krwi Czesławik ma bardzo dobre, a testy ujemne - dlatego mogły już odbyć się kastracja i sanacja paszczy. Przyczyną biegunek na pewno są pasożyty - żywe człony tasiemca pojawiały się jeszcze przez tydzień po odrobaczeniu (!), ale być może życie wewnętrzne nadal jest (nie tylko takie, jakie byśmy chciały;) dlatego trzeba będzie zbadać kał. No i czeka nas jeszcze diagnostyka dotycząca aparatu ruchu - kocur nie potrafi skakać, a dotyk w pobliżu ogona skutkuje ostrzegawczym sykiem. Oprócz tego - to oaza łagodności - na stole lekarskim po prostu... zasnął, a mruczł tak, że nie mozna go było osłuchać;) Oczy zakraplamy bez jednego negatywnego gestu...
Póki co dotychczasowe leczenie kocura pochłonęło ponad 700 zł, a czekają nas jeszcze wydatki związane choćby z wizytą u ortopedy i dalszą diagnostyką przewodu pokarmowego - czy pomożecie??? To dla nas ogromne koszty, a kolejne koty czekają na pomoc...
No i może już teraz ktoś zechce dać naszemu emerytowi dom - choćby tymczasowy? Kawaler więdnie w klatce niestety...