Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Nasze maluszki wyrosły na dziarskie i odważne kociaki, które kochają jedzonko i zabawę. Za kilka dni czeka je pierwsze szczepienie, a niedługo potem zaczną rozglądać się za nowymi domami.
A my dziękujemy za każdy podarowany grosik i udostępnienie, bo z Waszym wsparciem nie musimy się już martwić o rachunki za profilaktykę i zamówienia ze sklepu zoologicznego.
Obrzeża Dębicy, plac budowy, a na nim 4 płaczące kocie maluchy. Ich widok łamie serce, a wysłane nam zdjęcie kociaków zabezpieczonych w wiaderku ściska gardło.
Ale przecież nie mamy miejsca. Mamy ponad 200 kotów, nie mamy kociarni, nie mamy nowych domów tymczasowych. Może inne fundacje pomogą... Mija doba. Nikt nie pomógł. Kocięta nadal na budowie, głodne, wyziębione.
Analizujemy nasze możliwości. Jest dramat, ale w jednym z domów tymczasowych, 3 kotki są już po okresie kwarantanny. Możemy połączyć z inną grupą. Tym samym zwalniamy izolatkę i maluchy trafiają pod opiekę fundacji.
Maleństwa docierają do domu tymczasowego. Okazuje się, że są jeszcze mniejsze niż wydawały się na zdjęciu.
Totalnie nieporadne i nie samodzielnie. Dopiero rosną im ząbki. Nie umieją same jeść. Wymagają karmienia i obsługi toalety. Podczas pierwszego karmienia wydawało się, że zjedzą nam strzykawkę.
Nakarmione, odsikane usnęły wtulone w siebie.
Zastanawiające jest to, że kocięta są czyste i zadbane. Pachną mlekiem i domem. Są bardzo ufne. Nie syczą na człowieka, tylko przeraźliwie miauczą domagając się tulenia. Skąd się wzięły na obcej budowie? Gdzie ich kocia mama? Przeczucia mówią, że to bezwzględny człowiek odebrał je kotce i porzucił na pewną śmierć.
Tak samo jak przerażający jest fakt, że ktoś bezdusznie odebrał je matce i porzucił, tak przerażające są słowa urzędnika, który po prostu kazał je zostawić, bo sobie poradzą. Czy tacy ludzie powinni pracować na takich stanowiskach i decydować o życiu zwierząt?
Gdyby nie cud, że u nas się zwolniło miejsce, w tej chwili te kocięta umierałyby z głodu. Przed nimi jeszcze kilka tygodni, zanim będę gotowe do adopcji. Potrzebują pełnej profilaktyki, potrzebują dobrej karmy, a przede wszystkim siebie i człowieka, żeby choć trochę ukoić ból po stracie prawdziwej matki. Oby były zdrowe.
Przy okazji tej zbiórki apelujemy nie tylko o pomoc dla tych kociąt, ale również do bezdusznych gminnych/miejskich urzędników, aby okazali choć trochę serca i zrozumienia. I choć sprawdzili stan kotów i ich możliwości samodzielnej egzystencji. Te kociątka mają niespełna 4 tygodnie. Zawsze w takich sytuacjach zastanawiamy się, czy swojemu rocznemu dziecku, które tyle, co zaczyna chodzić, również by powiedzieli, żeby sobie radził sam.
Za każdą pomoc dziękujemy z całego serca.
Loading...