Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani <3 , gorąco dziękujemy, że w tym trudnym dla nas czasie zechcieliście udzielić wsparcia naszym podopiecznym. Wierzymy, że dzięki takim wspaniałym Osobom nasza Fundacja będzie mogła nadal istnieć i nieść pomoc zwierzętom w potrzebie.
Z całego serca dziękujemy za wszystkie datki, udostępnianie oraz dobre myśli i słowa <3 . Łączymy wyrazy wdzięczności od wszystkich naszych podopiecznych <3 Nasze zwierzaki pragną przekazać Wam wyrazy swojej wielkiej miłości, bo wiedza jak wiele Wam zawdzięczają <3 . Mamy nadzieję, że ofiarowane dobro wkrótce do Was powróci zwielokrotnione !
Czy zastanawialiście się co czuje pies wyrzucony do rowu, który nie ma już siły się podnieść? Czy możecie sobie wyobrazić strach konia wleczonego na trap rzeźnickiego TIRa, który już wie co go wkrótce czeka? Czy znacie ogrom cierpienia kota, który ucieka przed zagrożeniem na trzech łapach, wlokąc za sobą czwartą z odkrytym złamaniem kości?
My niestety często jesteśmy świadkami takich dramatów i widzimy paniczne przerażenie w oczach zwierząt, skazanych przez ludzi na niewyobrażalny ból. Gdy je uratujemy, z troską obserwujemy jak długo muszą później dochodzić do siebie. Czasem odreagowują przeżytą traumę w swoich snach. Nasi podopieczni śpią już spokojnie, choć niektórych ran psychicznych nie da się do końca uleczyć, a poważne niedomagania, na które wykorzystujący je ludzie pracowali całymi latami, już do końca życia wymagają ciągłej terapii.
Poniżej przedstawiamy losy kilku z nich:
Quentin to ponad dwudziestoczteroletni wałach, który przeżył wielkie cierpienie. W opinii weterynarza został oślepiony na jedno oko. Teraz traci wzrok w drugim i z tego powodu jest niezwykle nerwowy, bo nigdy nie zdołał oswoić się ze swoim kalectwem. Uratowałyśmy go przed wywozem na rzeź na targu w Kozłowie Biskupim. W przeszłości ludzie niestety nie szczędzili mu razów i traktowali okrutnie, dlatego nigdy do końca nie potrafi obdarzyć zaufaniem. Trauma, którą przeżył zostawiła zbyt głębokie ślady w jego psychice. Ma chore stawy zniszczone ciężką pracą, aby nie czuł bólu musi otrzymywać specjalne suplementy.
Balbinka to starsza kucynka, która w życiu przeszła przez prawdziwe piekło i przez wiele lat doświadczała niewyobrażalnego cierpienia ... Udało się ją uratować na targu gdzie trafiła ukryta za cielętami w ładowni samochodu, bo nie była już w stanie chodzić. Miała zostać przeciągnięta za nogi do Tira i sprzedana na tzw. "dopych", gdy już nie będzie świadków. Żadne słowa nie oddadzą stanu, w jakim była, gdy ją zabrałyśmy. Spędziła ponad 2 miesiące w klinice, ale rokowania na początku nie były najlepsze. Jednak Balbinka udowodniła nam i lekarzom, jak bardzo pragnie żyć i walczyła z wielkim samozaparciem o swoje zdrowie. Niestety wiele lat katorgi i skrajnego zaniedbania nadszarpnęło jej zdrowie na zawsze. Balbinka nigdy już nie będzie biegać, ani brykać, ale tak bardzo kocha życie i potrafi się ogromnie cieszyć każdym dniem. Stworzyliśmy dla niej odpowiednie warunki dopasowane do jej potrzeb i wymagań. Boks kucynki jest monitorowany przez 24 h, dostosowaliśmy wszystko do jej tempa i pozwalamy, żeby jej życie toczyło się według preferowanego przez nią rytmu. Jest pod stałą opieką weterynarzy i ciągle przyjmuje medykamenty, które skutecznie neutralizują jej niedomagania zdrowotne.
Niestety Agatki wykupionej razem z Balbinką nie udało się uratować ;( .
Misia została uratowana przed wywozem na ubój latem w 2017 roku wraz z dwumiesięcznym wówczas źrebaczkiem. Całe jej życie sprowadzało się do tego, aby rodzić ciągle źrebaki, które trafiały prosto do rzeźni. Nie znamy liczby dzieci, które Misia musiała pożegnać, odprowadzając je rozpaczliwym wzrokiem aż do zamykającej się za nimi klapy rzeźnickiego TIRa... Kiedy przybyło jej lat i coraz trudniej było ją zaźrebić, właściciel postanowił, że do rzeźni trafi nie tylko malutki źrebak, ale także kobyła, która wydała go na świat. Dzięki pomocy wielu Ludzi otwartego serca udało się cofnąć ten niesprawiedliwy wyrok.
Dziś Misia razem ze swoja córką Małą Mi, która wyrosła na niezwykle piękną klacz, żyje pod opieką Fundacji. Jednak lata bezwzględnej eksploatacji organizmu Misi, pozostawiły u niej trwały ślad, ma astmę i inne poważne problemy ze zdrowiem. Ostatnio jej ataki duszności przybrały na sile i konieczne była terapia i włączenie dodatkowy leków. Dzięki temu Misia czuje się lepiej, ale konieczny będzie zakup nebulizatora, aby ułatwić jej oddychanie i poprawić komfort życia.
Nie potrafimy przejść obojętnie obok cierpienia i pragniemy móc udzielać pomocy zwierzętom, które jej potrzebują, jednak terapie weterynaryjne są bardzo kosztowne i często trwają bardzo długo.
Kicia Calineczka została wyciągnięta ze śmietnika. Gdyby nie jej przeraźliwy płacz pewnie umarałaby w męczarniach zasypana stertą śmieci. Malutka była w bardzo ciężkim stanie, chudziutka, zarobaczona, z kocim katarem i z ciężko uszkodzonym okiem, którego niestety nie udało się uratować. Jej terapia była długa i pochłonęła dużo środków, jednak dzięki temu zupełnie wróciła do zdrowia.
Obecnie przebywa w naszym domu tymczasowym. Rozpoczęłyśmy dla niej poszukiwania najlepszego domu. Pod naszą opieką zmieniła się z dzikiego trzęsącego się stworzenia w cudowną, wesołą kotkę, spragnioną pieszczot i kontaktu z ludźmi.
Kotek Franuś - trafił do nas z rozległą, darto-szarpaną raną brzucha. Kociak przeszedł kilka operacji i przeszczep skóry. Dziś Franuś cieszy się życiem w nowym domku, a po ranie na brzuchu nie ma już śladu.
Chilli, mała psinka, której uratował życie pożar, bo po śmierci właściciela konała z głodu i pragnienia na oczach ludzi pochłoniętych staraniami o znalezienie środków na kolejne wino marki "Bełt". To strażacy tuż po akcji gaszenia piwnicy w dzielnicy określanej mianem slumsów, donieśli nam o wynędzniałym piesku przykutym krowim łańcuch do budy. Gdy dotarłyśmy na miejsce naszym oczom ukazał się cień psa z sierścią oblepiony odchodami, która miejscami posklejała się od brudu jak pancerz.
Między sterczącymi kłaczkami widać było niezliczone roje pcheł i kleszcze. Pusty zakurzony garnek bez kropli wody i sterta spiętrzonych gratów oraz nadgryzione z głodu kawałki drewna dopełniały całości obrazu. Wystraszony piesek popiskiwał cichutko próbując zwrócić na siebie uwagę. Odwodniona i osłabiona suczka długo dochodziła do siebie w klinice weterynaryjnej. Pod naszą opieką odzyskała energię i stała się radosnym pieskiem, który uwielbia zabawy i spacery. Obecnie ma wspaniały dom, w którym jest prawdziwym członkiem rodziny i jest kochana jak na to zasługuje.
Sara, to niewielka suczka, która uległa strasznemu wypadkowi. Została potrącona przez samochód i doznała bardzo poważnych obrażeń. Kierowca nie zwolnił ani na moment, przeciwnie dodał jeszcze gazu i odjechał, pozostawiając na środku drogi krwawiącego pieska, który nie był w stanie o własnych siłach uratować się przed kolejnymi zagrożeniem ze strony pędzących aut.
Psina miała rozerwany pęcherz, pogruchotaną miednicę i liczne złamania kości kończyn z przemieszczeniami. Przeżyła tylko dzięki szybkiemu udzieleniu pomocy. Była jednak zagrożona amputacją dwóch łapek, a lekarze nie dawali jej początkowo szans na odzyskanie sprawności.
Jej terapia pochłonęła bardzo duże sumy, ale dzięki długiej rehabilitacji Sara porusza się dziś prawie bez szwanku.
Kotka Klementynka została odnaleziona w leśnej gęstwinie. Miała wielki i twardy jak kamień brzuszek i miauczała z bólu tak głośno jak mogła w nadziei, że wreszcie ktoś się zlituje i udzieli jej pomocy. Pewnie została wyrzucona z powodu choroby... Okazało się, że Klementynka ma wrodzoną dysfunkcję układu wydalniczego, a jej odbyt ma średnicę główki od szpilki i dopiero dzięki kosztownej operacji udało się mu przywrócić drożność. Dziś kotka już nie pamięta o bólu i dramatycznej tułaczce, na jaką skazali ją źli ludzie.
Pragniemy, aby nasi podopieczni byli szczęśliwi i mogli nadal spokojnie żyć w poczuciu bezpieczeństwa, ze świadomością miłości, jakiej doznają od nas każdego dnia. Boimy się, żeby nie brakło środków na leki przeciw astmie, czy medykamenty na schorowane stawy, na opłacenie hospitalizacji, czy operacji weterynaryjnych ratujących zdrowie i życie.
Niestety bez Waszej pomocy to nie będzie możliwe, bo to są bardzo duże sumy, których nikt nie jest w stanie samodzielnie zdobyć. Możecie się o tym przekonać oglądając załączone faktury ze szpitala i lecznicy, które pochodzą z ostatnich tygodni. Choroby zawsze dotykają w nieodpowiednim momencie. Kondycja naszych zwierząt została poważnie nadwyrężona przez bezduszną eksploatację i złe traktowanie w przeszłości, więc często zdarzają się im ciężkie problemy zdrowotne. Te ostatnie pochłonęły nas tak bardzo, że nie miałyśmy zupełnie czasu na inne działania. Bardzo obawiałyśmy się o rezultat terapii, bo życie konia było poważnie zagrożone. Na szczęście, dzięki pomocy specjalistów konik czuje się już znacznie lepiej.
Nasza Fundacja utrzymuje się jedynie z datków dobrych ludzi, którym los zwierząt leży na sercu. Czy dołączysz do tego grona i staniesz się dobroczyńcą dla gromady zwierząt potrzebujących dziś Twojego wsparcia? Gorąco o to prosimy w imieniu naszych wspaniałych podopiecznych, którzy pragną nadal wieźć spokojne i szczęśliwe życie!
Loading...