Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Farcika pożegnaliśmy ze łzami w oczach. Walka, która trwała o każdy dzień jego życia, jest niemożliwa do opisania. Nie żałujemy ani jednego dnia, ponieważ najpiękniejsze dla nas jest to, że możemy patrzeć jak radosny jest pies, który dostał drugie życie, jak niewiele mu trzeba do szczęścia i jak cieszy się z ciepła, własnego posłania i odrobiny słońca czy trawy do dreptania.
Farcik miał do wszystko do ostatnich dni. Chora trzustka, nerki, serce wyniszczały go jednak co raz bardziej i bardziej, aż postanowiliśmy przerwać jego walkę, bo zamiast szczęścia pojawiło się cierpienie, nie do ukojenia lekami.
Farcik był leczony, ale przede wszystkim kochany. Jego strata nie zostanie dla nas nigdy obojętna. Zasługiwał na lepsze drugie życie, po tym jak pierwsze ktoś mu zmarnował. Tyle mogliśmy dla niego zrobić. Miał u nas dom, rodzinę i miłość.
Dziękujemy ze wsparli Państwo nasze działania.
Dokładnie rozliczenie pojawi się w okolicy nowego roku, wstawimy faktury oraz przelewy.
Farcik jest pod opieką Podlaskiej Fundacji Empatia od 2017 r., kiedy to zadzwonił do nas telefon i usłyszeliśmy zrozpaczony damski głos: "Błagam, pomóżcie, leży i się nie rusza! Ktoś wyrzucił psa. To menda nie człowiek, nawet nie daje rady chodzić, potrącony jakiś czy co. Skołtuniony, stary. On tu nie przeżyje"!
Co było począć? Nadkomplet psiaków w przytulisku, ale pomóc trzeba. Z całego opisu Pani domyślaliśmy się, że może nawet uśpienie będzie wybawieniem dla biedaka jeśli jest tak tragicznie. Farcik od początku jednak miał wolę walki. Jak inaczej można wyjaśnić to, że żył tyle czasu w stanie, w jakim ktoś go porzucił?
Na pewno miał "właściciela", któremu bliżej do oprawcy niż opiekuna, o czym świadczyła obroża na szyi stworzona z męskiego paska, której sam widok powodował u nas mdłości i złość. A miał już wtedy spokojnie przynajmniej 10 lat. Gdzie piesku byłeś tyle lat? Kto Ci to zgotował?
Nie wiemy do dziś. Jesteśmy młodą Fundacją, na szczęście nie wszystko jeszcze w życiu widzieliśmy, ale jego widok z początku spowodował u nas szok. Pod dredami, smrodem i brudem krył się wychudzony do granic możliwości, zagłodzony i zaniedbany starszy pies. Panicznie bał się dotyku, pomimo tego, że był bardzo słaby jego jedyną reakcją na dotyk była "ucieczka" (powolne powłóczenie łapami, by znaleźć się jak najdalej od nas). Łapaliśmy przez koc, bo chciał nas gryźć i się wywijał w panice.
Z gilem do "pasa" trafił do gabinetu weterynaryjnego, gdzie wspólnymi siłami został ostrzyżony, zostały mu podane leki. Okazało się, że ma zaćmę i niewiele widzi. Zdecydowaliśmy się spróbować ratować, była iskierka nadziei. Nie było łatwo, bo Farcik tolerował swoją opiekunkę z daleka, ale zanim pozwolił się głaskać, przestał się bać jakiegokolwiek ruchu, minęło bardzo dużo czasu.
W tej chwili jest u nas trzeci rok, a dopiero od niedawna możemy go wziąć na ręce, dotknąć jego łap. Dostaliśmy wtedy cudowne wsparcie od ludzi, którzy pokochali Farcika i zechcieli poznać jego historię. Dziękujemy serdecznie! Bez Państwa wsparcia nie udałoby nam się go wtedy uratować!
Farcik żył sobie w miarę stabilnie, chociaż przez ten okres czasu przeszliśmy już problemy z nerkami, a później okazało się, że ma zapalenie trzustki i od tego czasu codziennie bierze enzymy. Pomimo zaawansowanej zaćmy radzi sobie dość dobrze w świetle dziennym na znajomym terenie. Przed świętami jego stan się pogorszył, miał nieustający katar, pojawił się gronkowiec, wymioty żółcią i zapalenie nerek. Trzustka cały czas jest słaba, przestał pić, jeść i nie wstawał. Zupełnie nie miał sił, a do tego doszła jeszcze niedoczynność tarczycy.
Jako minimum 12-letni staruszek, jedną łapą był już na tamtej stronie. Teraz sytuacja powoli się normuje i mamy nadzieję, że jeszcze go wyrwiemy śmierci z rąk. Biedaczek przez to wszystko, co przeżył, zasługuje na godną starość. W wielu przypadkach jest już za późno, w jego... jeszcze próbujemy działać.
To kochany, troszkę z innej bajki pies. Nikomu nie wadzi, niewiele wymaga... Chce tylko żyć i trochę głaskania po łebku. Kiedy na niego patrzymy, uzmysławiamy sobie, do jakich podłości zdolni są ludzie. Jednak zaraz potem przypominamy sobie ile dobrego dali mu inni ludzie, ile serca, wsparcia i pomocy. Pomimo tego całego zła na świecie, warto pomagać i udowadniać, że można inaczej!
Na chwilę obecną Farcik dostaje codziennie kroplówki, by oczyścić nerki plus leki przeciwwymiotne i przeciwbólowe. Do tego enzymy trawienne, probiotyk, leki na tarczycę. Na bakterie brał antybiotyki, ale teraz zostały odstawione, by unormować nerki.
Z tego powodu musi też jeść karmę Royal Canin Renal. Liczymy, że wyniki badań krwi się poprawią (pierwsze zostały wykonane w niedzielę, następne już o wiele lepsze we wtorek i teraz zrobimy powtórnie w piątek). Jest nadzieja. Farcik przestał wymiotować, zaczął pić i jeść.
Prosimy o pomoc, ponieważ jesteśmy małą Fundacją, pod opieką posiadamy 20 psów i kota. Leczenie Farcika to dla nas duży wydatek i wyzwanie. Nie poradzimy sobie sami. Fundacja działo praktycznie jako jednoosobowa, plus garstka wolontariuszy, którzy pomagają w wyprowadzaniu psów na spacery w przytulisku oraz pracach porządkowych na terenie.
Cała reszta spada na jedną osobę, w tym opieka nad Farcikiem, który przebywa u niej w domu. Potrzebujemy opłacić jego leczenie, dojazd do gabinetu weterynaryjnego (oddalonego od nas prawie 30 km) oraz specjalistyczną karmę. W uaktualnieniu na dniach wstawimy faktury oraz wyniki badań. Przez okres od 18 do 24 stycznia jesteśmy niemal codziennie w gabinecie na kroplówki, zastrzyki oraz badania.
Poza wsparciem finansowym prosimy o kierowanie w naszą stronę ciepłych myśli i modlitw. Naprawdę wierzymy, że to potrafi działać cuda! Wiemy, że już bliżej mu jak dalej do końca jego podróży. Chcemy mu wynagrodzić ogrom cierpienia, jaki go spotkał. Po prostu kochamy go bardzo mocno. Dziękujemy, za Wasze wsparcie!
Loading...