Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Bardzo dziękujemy za każdy grosik który wpłynął na zbiórce dla tego psiaka. Niestety pomimo interwencji lekarzy, nie dało się go uratować 🥺
Próbowaliśmy zrobić dla niego wszystko, niestety jego organizm się poddał. Odszedł na skutek zatrzymania akcji serca 2 dni po operacji.
Mimo wszystko dziękujemy wszystkim za okazane serce i wsparcie.
Postrzelony, bezwładny i wycieńczony umierał w cierpieniu. Lopez - tak daliśmy na imię temu cichemu wojownikowi.
Dzień jak każdy inny, nasza wolontariuszka jedzie pomagać - tym razem miała oddać krew i pomóc człowiekowi, lecz los postanowił inaczej. Jadąc drogą prowadzącą przez teren typowo leśny, ujrzała w rowie dużego psa, natychmiast się zatrzymała i uważnie doszła bliżej.
Jej oczy zalały się łzami, bo pies żył, ale nie potrafił się podnieść, leżał nieruchomo i trząsł się niemiłosiernie. Ten widok złamałby największego twardziela. Szczupła dziewczyna, bezradna, bo nieprzygotowana na taki przypadek natychmiast dzwoni do innych wolontariuszy i prosi o wsparcie. Dzięki uprzejmości Pana, który zatrzymał się nad stojącą nad psem wolontariuszką, udało się go przenieść do auta i pędzić do weterynarza, by ratować psiaka.
Okryłyśmy go kocem, parę minut później drżenia stopniowo ustąpiły a piesek mimo tak ogromnych obrażeń nawet razu nie zapłakał, nie wydał nawet cichego skomlenia. Był bardzo dzielny, gdy dotarliśmy do lecznicy lekarze natychmiast go przyjęli, przy próbie wyjęcia Lopeza z samochodu musiałyśmy chwycić go we dwie, bo zauważyłyśmy wiszącą i bezwładną łapkę. Była cała połamana, pies był skrajnie wychudzony i totalnie bez siły na tyle że nie utrzymywał już głowy.
Podejrzewamy, że głodował bardzo długo, wycieńczonego Lopeza zabrano na prześwietlenie, to co usłyszeliśmy, nas przeraziło. Lopez był cały w postrzałach, w jego ciałku widniały kule... dosłownie w całym, bo nawet w dziąsłach i nie było to jednorazowe postrzelenie, a ktoś z premedytacją zrobił sobie z niego tarcze i strzelał niejednokrotnie.
Ustalenie leczenia i poważne decyzje - wyczerpane, ale musiałyśmy podjąć decyzję, co dalej. Badania krwi wyszły dobrze, łapa kwalifikuje się do złożenia, bo amputacje wykluczałyśmy na starcie, jest to ostateczność a tu była szansa by psiak chodził. Mimo zwyrodnień na kręgosłupie i miednicy która też kiedyś uległa urazowi podjęłyśmy decyzje o ratowaniu łapki i operacji. Implant zamówiony, Lopez nawodniony, bo dostał kroplówki, plan wstępny ustalony to pozostaje zadbać o chłopaka i czekać na zabieg.
Nadchodzi piątek, mijają dwa dni od zabezpieczenia psiaka i zawozimy Lopeza na wyznaczony zabieg. Godzina 20:00 telefon od weterynarza i zdjęcie łapki - stan stabilny, obudził się a łapka pomyślnie złożona. Skaczemy z radości, bo mimo ogromnych kosztów wszystko idzie pomyślnie. Lopez zostaje w lecznicy na obserwacji, jest wszystko w normie aż nagle zaczyna szybko oddychać, lekarze przystępują do reanimacji, rzucają wszystko i ratują psa.
Parę minut później Lopez odchodzi, prawdopodobnie zator... Nie był to młody psiak i zdawaliśmy sobie sprawę, że wszystko może się wydarzyć, ale na tym etapie wyparliśmy tę myśl. Nasze serce pękło, mimo wszystko cieszymy się że zdążyłyśmy go wygłaskać, dać wtulić pyszczek i poczuć się kochanym, zdążyłyśmy nadać mu imię i właściciela którego miał ewidentnie wcześniej kiepskiego. Jako właściciele i osoby które były ostatnimi które mogły zrobić coś dla niego dobrego i zawalczyć bardzo prosimy o pomoc w spłacie długu za podjętą walkę o Lopeza.
Dzięki temu, że został znaleziony przynajmniej nie umarł z głodu i cierpienia w zimnym rowie. Będziemy wdzięczni za każdą wpłatę i zrozumienie, że zawsze trzeba walczyć do końca.
Loading...