Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Z wielkim bólem muszę Was poinformować, że przegraliśmy dziś walkę o Okruszka.
Walczyliśmy do końca, niestety wystąpiła mocznica, malec słabł z minuty na minutę. Nic już nie mogliśmy zrobić...
Pan doktor zrobił sekcję. Jak się okazało winę za całą sytuację Okruszka ponosiły chore nerki, to od nich był ten wysięk.
Pokonała nas genetyka. Gdzieś niedaleko nas żyje jego mama, gdzieś u ludzi, którzy rozmnożyli ją, a małego wyrzucili jak zbędny śmieć. Gdzieś będzie rodzić kolejne genetycznie spaczone kocięta. Walczymy o sterylizację, ona zapobiegaja takiemu cierpieniu...
Nie potrafię się pozbierać. Cały ostatni miesiąc krążył wokół Okruszka. Byłam z nim dzień i noc, w lepszych i gorszych chwilach. Czuję pustkę, żal, złość, gorycz, przerażający smutek.
Nie tak miało być... Obiecałam mu, że będzie żyć...
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za to, że byliście z nami i umożliwiliście nam walkę o Okruszka do samego końca. Dziękuję za Waszą pomoc w opłacaniu leczenia i badań. Tylko dzięki Wam mogliśmy spróbować go uratować i choć się nie udało próbowaliśmy, On na to zasługiwał...
Dziękuję również całej ekipie Przychodni 4 Łapy w Brodnicy za tak ogromne zaangażowanie w ratowanie Okruszka. Wiem, że tak jak my lekarze dali z siebie wszystko, żeby pomóc tej biednej kruszynce...
Żegnaj, Okruszku. Na zawsze pozostaniesz w moim sercu...
Aktualizacja z dnia 31.08.2017; po 18 dniach leczenia
Jestem załamana. Z Okruszkiem bardzo źle. Wczoraj malec nagle zaczął się dusić! Brzuch momentalnie zrobił się wielki. Pędem pojechaliśmy do lecznicy. Podejrzenie FIP-a! Brzuszek nakłuty, ściągamy płyn. Nie był FIP-owy (żółty, kleisty), okazało się, że w brzuszku zebrała się krew. Śledziona mocno powiększona, obrzęk brzucha się utrzymuje. Wczoraj dostał leki, po których była minimalna poprawa w oddychaniu (choć znacznie pomogło też ściągnięcie krwi). Czekamy na wyniki badań. Może to być też powikłana kaliciwiroza lub FIP bezwysiękowy... Dziś malec został pod opieką lekarza, moja moc gdzieś uleciała. Nie potrafię mu pomóc.
Zostawiłam go pod kroplówką. Nie wiem, czy mu pomożemy, nie wiem... Lekarze walczą teraz o niego... Niech on nie umiera, zniosę wszystko tylko niech Okruszek nie umiera...
_________
Aktualizacja po 11 dniach leczenia
Maluch rośnie, co bardzo nas cieszy. Powoli zaczyna już jeść samodzielnie, kocham go, ale to ogromna ulga dla mnie. Przy ponad 60 Podopiecznych, karmienie strzykawką co 3 godziny wykańczało mnie do końca. Jeszcze dużo pracy przed nami, zanim Okruszek będzie w pełni zdrowy. Strasznie jest zarobaczony, ciągle wyłażą z niego glisty. Wszoły chyba mamy już za sobą. No i grzybica, ale i z nią sobie jakoś chyba poradzimy. Z kocim katarem walczymy dzielnie. Jednego oczka raczej nie da się uratować...
_________
Aktualizacja po 3 dniach leczenia
Kiciuś jest już w stanie otwierać oczka. Dalej ropieją, ale już może patrzeć na świat. Temperatura zmierzona przed chwilą i mamy 38,2 stopni, czyli mieści się w normie! Cały czas leży na cieplutkiej macie. Jest poprawa, Okruszkowi wrócił odruch ssania i to duży plus. Nadal jest mocno zakatarzony. Nie wiem, czy uda nam się uratować prawe oczko, jest bielmo i paskudne owrzodzenie, ale walczymy. Nadal jego stan jest bardzo ciężki - pomimo poprawy. Z takim maleństwem wszystko potrafi zmieniać się z godziny na godzinę, więc kciuki nadal bardzo potrzebne.
_________
Tak było w pierwszym dniu:
W dniu dzisiejszym trafiło do nas maleństwo ok. 3-4 tygodniowe. Maluch dostał od nas na imię Okruszek, jest W tragicznym stanie!
To jeszcze niesamodzielny maluch, powinien być z mamą. Zdjęcia nie oddają tego, jaki jest maleńki, mieści się w dłoni. W chwili przyjęcia był odwodniony, wyziębiony. Nie ma odruchu ssania, można mu policzyć wszystkie kosteczki, niemal z każdego otworu ciała leci mu ropa.
Maluch dostał już podskórnie glukozę, antybiotyk, veto mune, nakarmiłam go convalescensem, leży na macie grzewczej. Oczy wyczyszczone, zakroplone. Z rana dostanie pierwszą dawkę zylexisu.
Walczymy o jego życie!
Koszty leczenia będą ogromne. Sam zylezis trzeba będzie podać kilkuktornie, jedno podanie to 50 zł. Do tego mleko zastępcze, antybiotyk, vetomune, podkłady chłonne...
Razem z Okruszkiem BŁAGAMY O POMOC.
Loading...