Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dziękujemy za wsparcie, z uzbieranych pieniędzy udało się podreperować budżet lecz niestety na krótko.
Zapłaciliśmy jedną z zaległych faktur a następne czekają .
Dlatego natychmiast utworzyliśmy kolejną zbiórkę na rzecz utrzymania kotów w DTzPazurem.
Niestety w listopadzie pożegnałam Agatkę (zabił ją jednak rak płuc) a po Agatce - w grudniu pożegnaliśmy Ogonka. W lutym ku wielkiemu zaskoczeniu zaniemógł nagle Ziut, pożegnaliśmy go po 2 tygodniach walki o jego życie.
Kolejne ciężkie chwile :(
Nagle na przełomie marca / kwietnia zachorowała Lilka i już myślałam, że będę żegnać kolejnego kota ( przy fiv przebieg każdej choroby MOŻE BYĆ piorunujący) - na szczęście okazało się, że to jeszcze nie ten czas.
U LILI ujawniła się alergia pokarmowa co wywołało silne stany zapalne jelit IBD (choroba tliła się od jesieni - stąd te jej spadki apetytu). Na szczęście teraz chyba udało się opanować choróbsko.
Jeszcze raz bardzo dziękujemy za wsparcie.
Dom Tymczasowy z Pazurem w PKDT stał się schronieniem dla 28 kotów w większości mało zsocjalizowanych, które nie mogły powrócić na wolność ze względu na swoje przypadłości i choroby. Wiele z nich jest terminalnie chorych a mój dom jest dla nich ostatnim przystankiem na ziemi.
W Domu Tymczasowym z Pazurem poza kotami w stanie hospicyjnym mieszkają także te z różnych względów „nieatrakcyjne adopcyjnie” - zaawansowany wiek, nawracające przewlekłe stany zapalne jamy ustnej, gardła, katary, ślinotok, nosicielstwo wirusa fiv, przewlekła niewydolność narządów wewnętrznych jak nerki, trzustka, wątroba, kotka po mastektomii.
Koty tutaj często chorują i nigdy pojedynczo. Wiąże się to z częstymi wyjazdami do weterynarza - czasami nawet dwa razy dziennie - z ciągłym podawaniem leków. Tak naprawdę to praca na pełen etat. W ostatnim czasie bardzo dużo kotów nagle ciężko zachorowało oraz odeszło. Całe lato do końca października ciągle walczyłam o jakieś życie. Niestety w wielu przypadkach się nie udało.
Musiałam pożegnać koty, które ze względu na swoje liczne ciężkie przypadłości nagle się załamały i przestały walczyć. Sierpień, wrzesień, październik to cios za ciosem odeszła Pipi, Diego, potem Mamba, następnie Wojtuś, który pomimo ciężkich schorzeń autoimmunologicznych dzielnie walczył 2 lata. Kilka dni po Wojtku odeszła Jasia.
Poza Pipi, po której nie spodziewałam się tragicznego końca, pozostałe koty to była długa, intensywna a co za tym idzie kosztowna walka z dużą nadzieją, że się uda – ale niestety...
Kilka dni po odejściu Jasi, gdy myślałam, że nic więcej złego już nie ma prawa się stać - załamał się Ziut stary kocur fiv+ z lekką niewydolnością nerek. Wyglądało źle – na szczęście szybka reakcja i w ciągu tygodnia Ziut się wykaraskał.
Za chwilę zaniemógł rezydent Ryś a Ryży trafił do szpitala ze względu na zaawansowaną infekcję oczu (tłuszczowo – ziarniniakowe zapalenie spojówek – grożące ślepotą).
Na sam koniec rezydentka Agatka (w PKDT jednooka Aldona) nagle zaczęła mieć problem z jaskrą w dotychczas zdrowym oku. Oko trzeba było amputować ze względu na ogromny ból. Niestety nagle po zabiegu zaczęły się ogromne kłopoty z oddechem. Stan zagrażający życiu. Obrzęk płuc, w dalszych badaniach – liczne nacieki i guzy w płucach. Prawdopodobnie rak, ale nikt bez wycinków i badań nie potwierdzi tego na pewno. Agatka po 3 tygodniach walki o jej życie, moich i jej nieprzespanych nocach powróciła do w miarę normalnej aktywności. Jest leczona objawowo i tak pozostanie – nie będę fundować jej kolejnego znieczulenia, które pewnie ponownie pogorszy jej stan. Póki co jest zaskakująco dobrze.
Nie dość tego, kolejna rezydentka Zuki uszkodziła łapkę, nie wiadomo jak i gdzie. Kolejne wizyty, zabiegi, znieczulanie, koszty, wydatki… A teraz posypał się Ogonek, który trafił do mnie na tzw. dożycie - obecnie trwa jego walka o życie w szpitaliku.
Wszystko to wygenerowało ogromne koszty.
Jak zwyklę będę partycypować w całkowitej spłacie kosztów Zuki, Agatki i Rysia, leczenie Wojtusia całkowicie pokrył jego wirtualny opiekun, Koszty Ziutka również tymczasowa opiekunka, ale leczenie reszty było deficytowe. Zbiórki na Ryżego, Nalę, Pipi, Diego, Lilki oraz inne koty nigdy nie uzbierały na pokrycie wszystkich kotów. Ponadto kilka przypadków gdzie deklarowano opłacenie faktur, kwoty nigdy nie wpłynęły.
Tak było z kotem, którego znalazłam w wakacje, zawieszonego brzuchem w pętli ze sznura na płocie. Jego diagnostyka, pobyt w szpitaliku leczenie (stłuczenie wątroby i płyn w brzuchu) kosztowały około 500 zł i pomimo samoistnych deklaracji odnalezionych opiekunów o zapłacie, kwota nigdy nie wpłynęła na nasze konto - (EDYCJA 17.12.2020 właśnie na koncie pojawiła się wpłata za leczenie kocura - dziękujemy :) )
Niestety prowadzę dom tymczasowy, który z zasady jest deficytowy – koty przewlekle i terminalnie chore, kocie staruszki to ciągłe wydatki związane z chorobami, ale także z utrzymaniem (karma i żwir). Koszty paliwa na dojazdy do weterynarza, łapanki czy tzw. interwencje, środki czystości do domu kupowane są z naszych prywatnych pieniędzy (w moim przypadku to kilkaset złotych miesięcznie).
Proszę o wsparcie dla kotów przebywających pod moją opieką, bez Waszej pomocy na pewno nie dam rady.
Loading...