Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
W imieniu Duszka dziękujemy za pomoc i spieszymy z dobrymi wiadomościami. Duszek po zabiegu szybciutko wrócił do sił i znalazł nowy kochający dom. A my cieszymy się, że dzieki Wam możemy dopisywać właśnie takie zakończenia do naszych kocich historii.
Kilka dni temu wieczorem otrzymaliśmy zgłoszenie. W centrum Rzeszowa, nieopodal zamku, błąkał się rudy kot. Z wypytanych okolicznych mieszkańców nikt nie rozpoznał zguby. Kot był bardzo nieufny, ale jednocześnie próbował iść za człowiekiem. Sprawiał wrażenie zagubionego, nieznającego w ogóle terenu, na którym przebywał. Razem ze zgłoszeniem otrzymaliśmy także zdjęcie.
Niestety zgłaszającym osobom nie udało się zabezpieczyć kota. Już był na wyciągnięcie ręki, już podchodził coraz bliżej, ale na widok przypadkowych przechodniów spłoszył się i schował. Na internetowe ogłoszenie odpowiedziała osoba, która podejrzewała, że to może być jej zaginiony kot, jednak na podstawie zdjęcia nie była w stanie jednoznacznie go rozpoznać. Tego wieczoru kot już więcej się nie pokazał.
Nie było go także kolejnego ranka, choć zostawiona miseczka z kocią karmą stała pusta. Jednak znalazcy nie zamierzali odpuszczać, za wszelką cenę chcieli pomóc kociemu znaj-Duszkowi. W piątkowy wieczór, kiedy świat świętował Dzień Kota, fundacyjny telefon zadzwonił ponownie. „Przyszedłem znów w to miejsce koło zamku i kot jest. Chowa się za krzakiem, ale miauczy do mnie. Podchodzi do jedzenia, choć wciąż niepewnie. Pomożecie?”
W odpowiedzi mężczyzna otrzymał numer telefonu do wolontariuszki, która była najbliżej i mogła podjechać i pomóc w schwytaniu kota. Z relacji mężczyzny wynikało, że między jednym, a drugim wykonanym telefonem, kot zbliżył się na tyle, że dał się pogłaskać. Telefon "złapał" wolontariuszkę poza domem, stosunkowo blisko od miejsca zgłoszenia, postanowiła więc nie wracać po klatkę-pułapkę, bo transporterek miała „przy sobie” w samochodzie. Czas był tutaj ważny, gdyż kot mógł w każdej chwili znów się spłoszyć. Kilka minut później dojechała na miejsce. Kiedy podeszła do mężczyzny, zza krzaka usłyszała płaczliwe miauczenie.
Chwilę potem spod krzaczka wyglądnął rudy łebek. Kot patrzył na nich wielkimi oczami, miauczał płaczliwie, ale znów bał się wyjść. Porcję jedzenia, którą dostał od mężczyzny zdążył już spałaszować w międzyczasie. Wolontariuszka wyciągnęła więc z plecaka „dyżurną saszetę” i nałożyła na tackę. Kot zachęcony zapachem jedzenia wyszedł i zaczął łapczywie jeść kolejną porcję. Wtedy mężczyzna zdecydowanym ruchem chwycił go i włożył do transportera. Udało się!
Na twarzach mężczyzny i wolontariuszki zagościł uśmiech. Kilkanaście minut później kot był już w jednym z naszych domów tymczasowych. Tam już na spokojnie można było się przyjrzeć znaj-Duszkowi, który od razu okrzyknięty został w skrócie „Duszkiem”. Dziewczyny zrobiły kotu kilka zdjęć – niestety nie był to kot poszukiwany przez kobietę, która odpowiedziała na ogłoszenie.
Duszek był bardzo przerażony, ale pozwolił obejrzeć się dokładnie. Wolontariuszki oceniły, że jest to prawdopodobnie wykastrowany kocurek. Długowłose futerko było mokre i brudne, wyglądało tak, jakby błąkał się co najmniej od kilku dni. Na jednej z łapek miał otarcie, ale już zagojone – został tylko łysy ślad. Najbardziej niepokojący był jednak zapach ropy, który wydobywał się z kociego pyska. Z jednej strony zęby wyglądały dobrze, a kot „na oko” został oceniony na około 3-4 lata, nie więcej. Kiedy wolontariuszka zajrzała na drugą stronę, od razu odkryła źródło nieprzyjemnego zapachu.
Górny, prawy kieł był ułamany, a korzeń, który pozostał w dziąśle był mocno nadpsuty. Co więcej dolny kieł, po tej samej stronie, również był delikatnie ukruszony.
Jaki wypadek przytrafił się naszemu Duszkowi? Jak znalazł się sam, przerażony i zagubiony w środku miasta? Czy ktoś go kopnął? A może skądś spadł? Może został wyrzucony z jadącego samochodu? Każdy z tych scenariuszy jest prawdopodobny, niestety tego, co zaszło, prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy…
Na całe szczęście możemy pomóc Duszkowi i sprawić, by Dzień Kota stał się początkiem jego nowego, lepszego życia. W najbliższych dniach Duszek koniecznie musi zjawić się w lecznicy. Czekają go podstawowe badania, testy FeLV/FIV. Konieczna będzie także profilaktyka w postaci odrobaczenia, a w przyszłości także szczepienia. Jak najszybciej trzeba również usunąć psującą się resztkę kła, a zabieg ten nie będzie należał do najłatwiejszych.
Czekają nas więc niemałe wydatki… Dlatego już dziś, zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Swoimi wielkimi oczami prosi także Duszek, który mimo strachu i zagubienia wciąż wierzy w dobro ludzkich serc.
Loading...