Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Bardzo dziękujemy za pomoc w spłacie długu za Duszkę...
Nie mogliśmy jej tam zostawić, wiedzieliśmy, że jeśli teraz nic nie zrobimy, nigdy więcej nie spotkamy się z Duszką. Chowając dumę do kieszeni poszliśmy prosić. Nie była to łatwa rozmowa, jednak wizja pieniędzy zrobiła swoje.
Zobowiązaliśmy się, że w ciągu dwóch tygodni zapłacimy 6000 zł za Duszkę i jej transport i handlarz zgodził się ją nam wydać bez pieniędzy.
Tego dnia Duszka zamiast na rzeź przyjechała do zaprzyjaźnionej stajni, gdzie pół godziny później był już u niej lekarz. Rana na nodze została oczyszczona. Założono opatrunek. Duszka dostał leki, kroplówki, została pobrana krew do badań. Ten niewiele ponad dwuletni koń z ogromną cierpliwością znosił każdy z zabiegów, nawet golenie maszynką sierści wkoło rany. Patrzyła tylko tymi swoimi pięknymi oczami jak gdyby wiedziała, że to, co się wkoło niej dzieje to batalia o jej życie. I, że to jej jedyna szansa na ratunek.
Poranek przyniósł nadzieję. Duszka stała. Jadła siano, spadła gorączka. Wydawało się, że będzie już lepiej. Wydawało się…
Wyniki krwi pokazały stan zapalny, anemię, odwodnienie. Do tego doszło podejrzenie wrzodów, bo koń zaczął się pokładać, choć jelita pracowały normalnie. Z ochwaconymi kopytami też nie było lepiej, jedyne co, to zeszła opuchlizna zadniej nogi, na której była rana. Zostały podane kolejne leki, weterynarze kilka godzin podawali kroplówki. Do północy światło w jej boksie się paliło, a wkoło Duszki krzątali się wszyscy, byleby tylko jej pomóc. Noc minęła spokojnie. Rano Duszka dostała śniadanie wraz z porcją leków, potem wstała i wyszła na dwór, by chwilę pospacerować. Wróciła do swojego pachnącego słomą boksu, położyła się i skubała siano. Gorączki nie było, koń był spokojny, jadł. Niby nic niepokojącego, tyle że Duszka do wieczora już się nie podniosła…
Gdy przejechali na kolejną wizytę lekarze, Duszka nadal leżała. Znowu leki, zmiana opatrunku i czyszczenie rany. Z każdym mililitrem sączącej się w jej żyły kroplówki, rosła w nas wiara, że będzie lepiej. Nie było… Minęła północ, gdy lekarze wyjeżdżali od Duszki, nie mogli zrobić nic więcej. Pomimo leków, wlewów, starań, pomocy to koń nie chciał się podnieść. Leżał spokojnie, jadł, ale nie podnosił się.
Rano Duszka zebrała się w sobie i wstała. Wychyliła głowę ze swojego boksu, zarżała raz, potem drugi. Pomału, ostrożnie ważąc każdy krok i patrząc pod nogi wyszła na zewnątrz. Otulona w porannej mgle, depcząc chorymi kopytami po rosie, przeszła kilka kroków. Złapała miękkimi wargami źdźbło trawy. Myśleliśmy, że dla marzeń, nie dla wspomnień…
Chwilę później położyła się, westchnęła cichutko i odeszła. Lekarz dojechał niebawem, bicia serca już nie było… Duszka po dwóch dniach intensywnej batalii o jej życie, odeszła. Świat się nie zatrzymał. Słońce nie zgasło. Tylko nam zabrakło tchu. I łez. Bo przecież to nie taki bieg miała mieć jej historia… Trudno nam się z tym pogodzić.
Duszka na zawsze pozostanie w naszych sercach. Jest nam ogromnie przykro z powodu tego co się stało. Zrobiliśmy co tylko mogliśmy, by jej pomóc, a trudność i intensywność działań sprawiły, że nawet nie zdążyliśmy poprosić Was o pomoc dla niej. Wierzyliśmy przecież do końca, że na to przyjedzie czas, później, gdy będzie lepiej. Ale lepiej już nie było. I choć Duszki już z nami nie ma, to musimy się za nią rozliczyć. W przeciwnym razie nigdy już żaden koń, który do tego handlarza trafi, nie będzie miał szansy na życie. A trafiają tam konie te najbardziej stare, wyniszczone, chore. Te, które najbardziej pomocy potrzebują. Nie chcemy ich tak zostawić. Nie możemy.
Szanowni Państwo, prosimy o pomoc. Zbliża się termin rozliczenia za Duszkę. Znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji i pokornie prosimy o ratunek. Jeśli ktoś z Państwa zechciałby nas wesprzeć w spłacie i transporcie Duszki, będziemy bardzo wdzięczni. Dla nas każda złotówka będzie ogromnym wsparciem.
Nie mamy niestety już czego sprzedać ze swoich prywatnych rzeczy, bo to zrobiliśmy podczas pandemii, by wykarmić zwierzaki. Bardzo prosimy, nie zostawiajcie nas w tym olbrzymim kłopocie. Duszki już nie ma, ale z ręką na sercu możemy powiedzieć, że zrobiliśmy co tylko się dało, by jej pomóc, niestety było to zbyt mało…
O NAS
Działamy od 12 lat. Uratowaliśmy setki zwierząt. Prowadzimy warsztaty terapii zajęciowej w 31 placówkach, a w naszym ośrodku w Szewcach również hipoterapię, onoterapię i zajęcia edukacyjne. Nie zatrudniamy żadnego pracownika, wszystkie prace wykonujemy sami, bądź dzięki wsparciu naszych cudownych wolontariuszy.
Kontakt: 506 349 596 Michał Bednarek
www.fundacjabenek.pl
DZIĘKUJEMY ZA KAŻDĄ POMOC!
Loading...