Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Maleńki Dyzio jest już u mnie! Osiołki bardzo nie lubią być same a poza tym Dyzio wygląda na zdrowego, więc od razu wypuściłem go na łąkę z innymi osiołkami.
Dyzio jest trochę strachliwy ale jednocześnie zainteresowany mną i na pewno niedługo będzie sam przychodził na głaskanie.
Dyzio żyje dzięki Waszej pomocy. Uratowaliście go i teraz całe życie przed nim! To naprawdę wielka sprawa.
Dziękuję Wam w imieniu Dyzia i moim.
Dyzio schodzi niepewnie po trapie ciężarówki, Stukając kopytkami po metalowym trapie i mrużąc oczy w jaskrawym świetle słońca.
W połowie trapu osiołek nieruchomieje i nie chce iść dalej. Jakby uznał, że to miejsce wcale mu nie odpowiada. Ale brutalne szarpnięcie za linę szybko przywraca go do porządku. Handlarz nie lubi tracić czasu. W końcu i tak Dyzio jutro umrze w rzeźni. Więc nie ma znaczenia, czy mu się tu podoba, czy nie. Długo tu nie pomieszka.
Więc handlarz po prostu ściąga Dyzia z trapu na ziemię a ciężarówka odjeżdża z głośnym warkotem.
Zostaliśmy sami – Dyzio, handlarz i ja. Dyzio niepewnie rozgląda się dookoła i strzyże uszami, nasłuchując. Co to za miejsce? Czy czekają tu na niego jego właściciele? Czy są tu inne osiołki? Ale nie widać tu innych zwierząt, nie czuć znajomego zapachu stajni. Wszystko jest tu obce i nieprzyjazne. Więc Dyzio ryczy długo i żałośnie, ale odpowiada mu tylko głośne brzęczenie much.
Handlarz szarpie za linę. Ale Dyzio zamarł w bezruchu, nie chce pójść ani kroku dalej. Zapiera się kopytkami w suchej ziemi. Widzę, że handlarz zaczyna rozglądać się za batem.
– To może da mi go pan, ja go zaprowadzę – mówię. Handlarz spogląda na mnie z politowaniem, ale wzrusza ramionami, podaje mi linę i zostawia mnie z Dyziem samego.
Dotykam Dyzia i przez jego miękkie futro czuję, że cały się trzęsie. Więc kucam przy nim i próbuję go choć trochę uspokoić. Mówię do niego cicho i łagodnie. A kiedy po dłuższym czasie Dyzio przestaje się trząść, powolutku prowadzę go w stronę obory i wprowadzam do środka. Potem zamykam za nim ciężkie skrzypiące drzwi a Dyzio zostaje sam, w ciemności.
Nie chcę go tu zostawiać i czuję się podle, że to robię. Ale nie mam wyboru. W tym miejscu wszystkim rządzą pieniądze. Więc na razie Dyzio zostaje w ciemnej oborze. A jeśli dziś nie dam handlarzowi zaliczki, jutro Dyzio pojedzie do rzeźni.
Kiedy odjeżdżam, słyszę jeszcze, że Dyzio znowu ryczy. Jeszcze żałośniej niż przedtem.
W poniedziałek uzbieralismy zaliczkę dla tego biedaka, a dziś musimy go spłacić. Proszę Was o pomoc!
W kwotę wliczony jest wykup, transport, diagnostyka i weterynarz oraz kowal i miesiąc utrzymania.
Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń Marek: (+48) 502 064 387.
Zobacz więcej na www.razemdlazwierząt.pl
Loading...