Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Drodzy Darczyńcy,
dziękujemy Wam za Wasze wsparcie! Zbiórka pozwoliła częściowo opłacić fakturę za ratowanie Dżekiego. Zebraliśmy 2 440 zł, leczenie pochłonęło prawie 5700 zł (faktura w opisie zbiórki).
Dzięki Wam mogliśmy o niego zawalczyć. Bywało bardzo źle, a potem nagle zwrot w drugą stronę, który pozwalał wierzyć, że będzie dobrze. Jednak niestety... nowotwór w końcu wygrał. Dżekuś chciał jeszcze zaznać na koniec życia kochającego troskliwego domku jakiego nigdy nie miał. I to mu umożliwiliśmy. Kochani, Dżekuś nie żyje, tak zdecydował. Nie chciał już dłużej cierpieć. Poddał się. Walcząc o jego kruche ciałko przeżywaliśmy razem z nim wzloty i upadki.
Stella, dziękujemy za miłość jaką dałaś Dżekusiowi w tym krótkim czasie kiedy był z Tobą. Jesteśmy przekonani, za dom, który mu stworzyłaś przedłużył mu życie o te kilka tygodni, inaczej już dawno umarłby w szpitalu. Posmakował tego co wcześniej nie było mu dane i odszedł spokojny zostawiając Ciebie i nas ze złamanymi sercami
Czasem naprawdę trudno znieść fakt, że wiele naszych interwencji - szczególnie tych kiedy odbieramy zwierzaki w stanie zaawansowanej, nieleczonej przez pseudowlaścicieli choroby - jest tylko po to by ułatwić przejście za Tęczowy Most i skrócić cierpienie. By pozwolić godnie odejść. Walka o ich życie powoduje, że bardzo się z nimi wiążemy emocjonalnie i kiedy przegrywamy jest naprawdę ciężko.
To bardzo trudna robota, nie dla każdego, w której trzeba się zaprzyjaźnić ze śmiercią. Po każdej takiej porażce trzeba się otrząsnąć, podnieść, odsunąć emocje i walczyć dalej bo przecież czekają następne biedy, którym być może uda się pomóc na czas.
Żegnaj Dżekuś, Byłeś jednym z tych niezwykłych psów, które zapamiętuje się na całe życie i długo po nim płacze. Przepraszamy Cię za ludzi i za to, że nie wiedzieliśmy o Tobie wcześniej.
Kolejny psi dramat, kolejny psiak, który przez kilkanaście tygodni cierpiał i nikt z właścicieli nie pofatygował się, by mu pomóc. Przecież to nie jest mały guzek? To jest guz, który obija się o łapy... Pies poza guzem ma ogromne wyłysienia! One też były niewidzialne. Jak bardzo musiałby cierpieć, żeby zareagowali? Czy w ogóle doczekałby pomocy od nich? Pewnie nie!
Dżeki został przez nas zabrany od kolejnych nieodpowiedzialnych ludzi. Psiak zamiast jąder ma olbrzymiego guza, wielkości grejpfruta, oprócz tego naszą uwagę zwrócił powiększony obrys brzucha, po badaniu okazało się, że kolejny guz jest w jamie brzusznej przy śledzionie. Psiak od kilku miesięcy błąkał się w takim stanie po Czerwieńsku. Mimo bólu, jaki odczuwa, jest przyjazny i kontaktowy.
Dżeki ma wyłysienia na całym brzuchu aż do szyi i przy nasadzie ogona. Ma około 10 lat. Właściciele twierdzą, że byli z nim u weterynarza, ale nie są w stanie powiedzieć, u jakiego i kiedy. Książeczka zdrowia, jaką nam pokazali, należała do ich poprzedniego psa. Wynikało z niej, że Dżeki miałby 22 lata. Imię poprzedniego psa było skreślone i wpisano Dżekiego.
Musimy mu wykonać badania, między innymi echo serca, jeśli wyniki będą dobre, to zakwalifikuje się do zabiegu. Na dzień dzisiejszy pies został w lecznicy. Bardzo prosimy o wsparcie dla malucha.
Loading...