Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Za krótko, zdecydowanie za krótko był z nami
Tak bardzo chciałyśmy żeby jeszcze sobie pobył w cieplutkim mieszkaniu, na miękkim posłaniu, obok kogoś, komu na nim zależy, kto się o niego troszczy, kto go pokochał… w towarzystwie przyjaznych dla niego istot. Nie wiecie, bo nie zdążyliśmy napisać.. Luna suczka rezydentka cały czas była przy nim, lizała mu pyszczek, nosiła zabawki, nie odstępowała go na krok gdy było już gorzej.
Próbowaliśmy wszystkiego, ale gdy zaczął słabnąć, żadne środki nie mogły pomóc Jeszcze wczoraj z nadzieją byliśmy w lecznicy U Szamanka zaczęła się jeszcze żółtaczka… Bezsilność, smutek, złość…to zostało z nami.
Bardzo dziękujemy Wszystkim, którzy wspierali Szamanka. Wszystkim którzy byli z nim na tym wątku, którzy towarzyszyli mu przez ten krótki czas. dzięki którym zaznał ciepła, miłości, domu...
Jeszcze raz bardzo Wam dziękujemy.
A Ty Szamanku biegaj w krainie wiecznego szczęścia bez bólu, bez cierpienia. Kiedyś się znów spotkamy.
Jesteśmy osobami pomagającymi chorym i starszym bedomnym psom, wymagającym długiego i skomplikowanego leczenia. Bardzo prosimy o pomoc dla porzuconego jak śmieć starszego, obalałego malamutka.
Chwiejący się, obolały wędrował przez noc. Nie wiedział gdzie jest, co się stało że tutaj się znalazł. Co zrobił źle. Dlaczego jego „opiekun” go tutaj zostawił. Silny wiatr sprawiał że co jakiś czas upadał na bok. Podnosił się mimo bólu… Trzeba iść dalej, trzeba szukać domu, trzeba znaleźć „opiekuna”, towarzyszyć mu na dobre i złe, dopóki starczy sił.
Nie wiedział że to bezcelowe. Że stał się niepotrzebny. Nie wiedział że „opiekun” już go nie chce. Że pozbył się go, bo jest stary i nieużyteczny.
W końcu ktoś zauważył ledwo idącego, smutnego psa, z opuszczoną do ziemi. Zadzwonił do służb… Trafił do boksu. Zaszył się w budzie próbując się ukryć przed innymi psami. Znał swoja słabość, wiedział że tutaj jest przegrany.
Gdy go zobaczyliśmy jego pełne cierpienia oczy, nie mogliśmy odmówić pomocy. Staruszek jest w bardzo złym stanie. Nie dosłyszy, brakuje mu zębów, trudno się porusza. Wstępna diagnostyka wykazała chore nerki, nowotwór jądra, niedomykalność zastawki, zespół końskiego ogona. Konieczne jest leczenie. Konieczne jest zapewnienie ciepłego kąta, zniwelowanie bólu.
Koszt leczenie jest jeszcze nieznany. Koszt hoteliku to ok. 600 zł miesięcznie. Ale nie możemy pozwolić na to by umierał gdzieś na samotnie, w bólu, obawie strachu.
Bardzo prosimy o pomoc dla tego dziadeczka. Wiemy że nie ma szans na adopcję. Ale pomóżmy mu. Nie poczuje jeszcze ciepło ludzkiej dłoni, miękkie legowisko, spokojny głos, bezpieczeństwo. Nikt nie zasługuje na śmierć w porzuceniu.
Poszukujemy również dla dziadeczka domu tymczasowego.
Kontakt w sprawie pomocy: Anka, tel. 605 965 955 ( do godz. 13-rtej), Gosia, tel. 602 608 916 (po godz. 17-tej)
Loading...