Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Nie nadążamy z dodawnaiem rezulatatów zbiórek, w trakcie ich trwania mamy po kilka nowych psów. Te które prezentowaliśmy na zbiórce w wiekszości są już w swoich domach, jeden nie przeżył choroby pokleszczowej, FLOKS wciąż czeka na dom. Każdy ze szczeniaków został przez nas zaczipowany, odrobaczony i zaszczepiony. Większość do czasu adopcji była w siedzibie fundacji pochłaniając tony mokrej karmy. Szczeniaki wymagają szczególnej opieki, pomieszczenie w których spią musi być ogrzewane, to też spore koszty o których nikt nie myśli. Niemal codzinnie jeździmy do gabinetu weterynaryjnego, jeżdzimy na wizyty przed adopcyjne, pomagamy w transporcie. Koszty paliwa też są spore, dlatego dziękujemy za każde wsparcie okazane za zbiórce.
Dzień dobry ci, królu Lulu. Dzień dobry wam - dzieci śmieci, gdzieście były, coście robiły. I- chciałoby się dodać - jakeście w ogóle przeżyły? Byłyśmy w kraju, gdzie szczeniaków jest tyle, że można je w nieskończoność wymieniać na nowe.
Moi sąsiedzi w ciągu tylko jednego roku wymienili kilkanaście psów na nowe. Kolejni wymienili cztery. Inni siedem. Na podwórkach kulą się z zimna małe pieski, nie mają ani budy, ani schronienia, ani szczepień... Dzieci ciągną je za łapy, wsadzają do wózków dla lalek, przywiązują do hulajnogi. W fundacji szczeniaki są ZAWSZE. Kiedy idą do adopcji, ich miejsce natychmiast zajmują następne. My też je wymieniamy, tylko trochę inaczej...
Wszystkie odjeżdżają do domów sprawdzonych, kochających, odpowiedzialnych. Wyjeżdżają zaczipowane, zaszczepione, zabezpieczone od kleszczy i chorób, najedzone, zadbane, ufające ludziom. Bardzo się boimy, że tych domów w końcu zabraknie. Szczeniaków nie zabraknie na pewno, chociaż natura dokonuje brutalnej selekcji. Małe, bezbronne, nieodporne pieski mrą od kleszczy, robaków i parwowirozy. Nie opłaca się ich szczepić, bo zawsze można wziąć od sąsiada kolejnego ślicznego misia i dzieciakom dać do zabawy.
Porzućmy sen o Europie. Nie jesteśmy cywilizowanym krajem. Jesteśmy krajem prymitywnych dzikusów, bo szacunek dla zwierząt większy był w starożytnym Egipcie. Tam się nawet niektóre czciło. U nas na Mazowszu nie ma czci ani świętości. Psów jest do wyboru do koloru, a poziom społeczeństwa taki, że mógłby tu powstać gotowy rezerwat. Wystarczy ogrodzić i napisać - "Europa XIX wieku". Może wtedy przyszłaby chwila refleksji? Wstydu? Żalu?
Dziś kolejny szczeniak oddał życie, zanim dostał imię. Matka tego szczeniaka też się przybłąkała, ktoś jej rzucił bułkę i otworzył szopę. Była szczenna, urodziła, znowu dostała bułkę. Tak wygląda adopcja po polsku. Kilka dni temu do swoich domów odjechały ratlerki, których nikt nie chciał kupić za 100 zł i ludzie postanowili się ich pozbyć. Wczoraj dwa pięciomiesięczne pieski biegły za naszym samochodem desperacko domagając się zabrania... No to zabraliśmy. Dziś telefon o kolejnym podrzuconym - mamy już adres, jutro po niego jedziemy. Tu pięć, tu cztery, tu dwa. Codziennie zgłoszenie, prośba - pomóżcie, zabierzcie, bo zamarzną...
Polskie dzieci - śmieci. Śmierć każdego z nich przeżywamy jako największą porażkę... Zapewne tylko my, bo inni łatwo się pocieszają, następny piesek jest do zabrania od zaraz. Z ulicy, od pijanego szwagra, z opuszczonej szopy sąsiadów. Zgłoszenie do fundacji to ostateczność. Przecież tyle w okolicy "dobrych domków".
Nie jesteśmy z gumy, nie mamy już ani sił, ani pieniędzy walczyć z rzeczywistością. Zabieramy te pieski, ale nie nadążamy z płaceniem faktur za hotele, w których jest pozostałych 30, z odbieraniem telefonów, z pisaniem zbiórek. To wydaje się nie mieć końca... Prosimy o pomoc.
Loading...