Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Elisa szybko wróciła do zdrowia i znalazła nowy kochający dom.
Dzięki waszej pomocy udało się pokryć część kosztów leczenia i hospitalizacji kotki.
Dziękujemy :)
Jest wieczór, kilka minut po 20-tej. Fundacyjny telefon zgodnie z harmonogramem jest czynny do godziny 18-tej, ale linia nie jest głucha – przekierowuje do jednej z naszych wolontariuszek, naszego fundacyjnego nocnego marka. Wolontariuszka jest wtedy w pracy, ale odbiera telefon. Młody człowiek dzwoni z prośbą o pomoc. Wraz z narzeczoną podczas wieczornego spaceru z psem w okolicach jednego z rzeszowskich hipermarketów znaleźli kotkę, a w zasadzie to kotka znalazła ich. Drobne kudłate stworzonko, tak po prostu jakby nigdy nic wyszło z krzaków, podeszło do młodych ludzi i smutnymi oczami patrzyło na przechodzących. Kotka nie bała się nikogo, nawet psa. Tuląc się, pomiaukując i mrucząc, próbowała zwrócić na siebie uwagę.
Młodzi ludzie nie pozostali obojętni, przyjrzeli się kotu. Nie miała obroży ani adresówki, miała za to zadrapaną ranę na szyi i ogromny guz na brzuszku. Nie mieli wątpliwości, że kotka potrzebuje natychmiastowej pomocy. Z racji późnej godziny oraz faktu, że rzecz miała miejsce na terenie Rzeszowa, wolontariuszka skrupulatnie wytłumaczyła młodym ludziom, aby jak najszybciej zgłosili sprawę do straży miejskiej, która poinformuje lokalne schronisko i podała numer alarmowy do straży miejskiej. Poprosiła oczywiście o kontakt zwrotny, czy udało się zabezpieczyć kotkę.
Nad miastem zawisła gęsta, ciemna chmura. Zaczął padać rzęsisty deszcz. Po kilku minutach telefon ponownie zadzwonił. "Dzwoniliśmy, ale tam nikt nie odbiera. Rozpadało się, zaprowadziliśmy psa do mieszkania, bo dostawał szału kiedy kotka szła za nami. Jakby wiedziała, że to dla niej szansa, że w ten sposób znajdzie pomoc. Teraz siedzimy z kotką w biurze naszej firmy, które mamy tuż obok. Będziemy dzwonili dalej, poszukamy jeszcze innego numeru w internecie".
Słysząc te słowa, wolontariuszka powoli zaczyna czuć złość i bezsilność. Oczami wyobraźni widzi błagające o pomoc zwierzę. "Próbujcie do skutku i oddzwońcie koniecznie. Ja nie mogę teraz wam osobiście pomóc, bo kończę zmianę o 23, ale na pewno nie możemy zostawić kotki bez pomocy".
Jest późno. W zasadzie to już nie wieczór, lecz noc. W głowie wolontariuszki kłębią się myśli. Zajmuje się pracą, ale nie potrafi zapomnieć o kotce. Całą sytuację w krótkiej wiadomości opisuje szefowej Fundacji, choć wie, że o tej godzinie już jej nie odczyta. Jej konsternację przerywa telefon. Odbiera, a serce wali jej jak młot. Czy młodym ludziom udało się pomóc kotce? „Dobry wieczór, to znów my. Niech Pani sobie wyobrazi, że nikt nie odebrał telefonu. Służby, które powinny pomóc, po prostu śpią, w głowie się nie mieści. Zostawiliśmy kotkę w całodobowej lecznicy i zapłaciliśmy za dyżur. Mówili, że współpracujecie państwo z nimi i że Wasza prezes na pewno zgodzi się pomóc. Rano będą do was dzwonić. Dziękujemy za wskazówki i za to, że odebrała Pani telefon. Oprócz Pani i lecznicy nikt inny nie podniósł słuchawki… Mogę mieć prośbę? Da nam Pani jutro znać co z kotką? Czy zaopiekujecie się nią?”
Wolontariuszka ze łzami w oczach dziękuję młodym ludziom za pomoc i empatię. Obiecuje skontaktować się następnego dnia i zapewnia, że kotka nie zostanie bez pomocy. Odkłada słuchawkę i pisze kolejną wiadomość do Pani Prezes.
Następnego dnia rano odezwał się telefon lecznicy. Tym razem już odbiera nasza prezeska. Dyżurujący lekarz w skrócie opisuje stan kotki. Jego słowa brzmiące: "to cud, że do tej pory nic jej się nie stało, że żyje" przerażają i pozwalają stwierdzić, że stan kotki jest poważny. Oprócz brudu, kołtunów, stada pcheł i mnóstwa świerzbowca u kotki zdiagnozowano uwięźniętą przepuklinę brzuszną wielkości pomarańczy. Jeśli ktoś zna się choć trochę na tym, to wie, jak bardzo to może być dla kota niebezpieczne. Szybko ustalamy z lekarzami plan działania. Badania kontrolne, testy, odrobaczenie, odpchlenie, itp.
Wyniki nie są złe i choć poziom Albumin i ALT jest nieco podwyższony, lekarze decydują o wykonaniu zabiegu usunięcia przepukliny. Kotka przy okazji zostanie od razu wykastrowana.
Kochani Pomagacze - zdajemy sobie sprawę z tego, jak często prosimy o pomoc. Ale wyjścia nie mamy, bo tylko dzięki Wam możemy pomóc takim kotom jak Elisa. Pomyślcie, co mogłoby się z nią stać gdyby nie Ci młodzi ludzie i lekarze, którzy zaryzykowali przyjęcie jej bez decyzji fundacji. Elisa chyba wiedziała, że Ci ludzie jej pomogą. Że dzięki nim "dogoni" życie, że to dla niej jedyna szansa. Dajmy jej zatem szansę razem. Sami niewiele możemy.
Loading...