Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani, mam ogromny problem. Jest klacz. Frania. Ma przy sobie dwie ukochane córeczki. Malutka Florka ma 7 miesięcy, a większa Fela nie skończyła jeszcze dwóch lat. Frania, ma ponad 15 lat, więc w wiejskiej nomenklaturze jest po prostu starym koniem.
Takim, którego trzeba się już pozbyć, póki jeszcze dobrze wygląda i rzeźnia zapłaci odpowiednie pieniądze. Ze względu na wiek i to, że się nie zaźrebiła zapadła decyzja, że jedzie do handlarza. Szansy na to, że kupi ją ktoś, by kochać i mieć, nie było i nie ma praktycznie żadnej, bo ludzie nie chcą trzymać bez zarabiania grubych koni. A Frania zysku już nie da. Miała po prostu jeszcze odchować najmniejszą córeczkę i potem zostać zabita.
Frania całe życie spędziła w jednym gospodarstwie, co rok rodząc źrebaki na mięso. Przedtem latami rodziła jej matka, która gdy Frania zajęła jej miejsce, skończyła życie w ubojni. Linia produkcyjna końskiego mięsa trwa w tym gospodarstwie od wielu, wielu lat. To kolejny sposób na dobry zarobek. Dzieci Frani co rok były kupowane przez handlarza i z kilkunastu wydanych na świat źrebiąt, dziś żyją już tylko malutka Florka i rok starsza Felka. Żyją, bo był plan, by zastąpiły starą, wysłużoną Franię, którą trzeba oddać do rzeźni. Plan się jednak teraz zmienił i zapadła decyzja, że koniec z hodowlą koni i wszystkie trzy zostały zabrane przez handlarza.
Pojechałam tam, zobaczyć je. Stały we wiacie na dworze, czekając na wywóz na rzeź. Wtulone w siebie, przerażone. Florka chowała się za mamę, a Fela była tak wystraszona, że cały czas biegała w koło rżąc, aż nie mogłam im zrobić zdjęć, gdzie dobrze widać je wszystkie trzy naraz. Frania nie mogła nic zrobić, nie mogła w żaden sposób ochronić swoich dzieci ani wcześniej – przed zabraniem z gospodarstwa, ani teraz – przed bezlitosnym handlarzem, który żyje z tego haniebnego procederu. Nie ochroni ich też jutro o świcie, gdy będą wganiali je do ciężarówki strasząc batami, kijami, ciągnąc na linach. I nie ochroni ich przed rzeźnikiem, który wprawną ręką poderżnie im gardła.
Nie mogę nawet myśleć o tym co je czeka. Co ta biedna mama będzie przeżywała, gdy siłą będą ładowali jej dzieci. Czy te dwie małe dziewczynki wtulone w mamę będą wiedziały, że jadą na pewną śmierć? Czy Frania będzie walczyła do samego końca, by nie zabijano jej ukochanych córeczek? Która z nich pójdzie pierwsza na śmierć, czy dwie pozostałe będą słyszały jak jest zabijana? Nie rozumiem, jak ludzie mogą tak postępować?
Jak mogą chodzić, karmić, patrzyć, a później jechać na zakupy z pieniędzmi wziętymi za zabite w rzeźni konie? Czy oni śpią spokojnie wiedząc, że ich zwierzęta są szlachtowane w ubojni? Kto jest najgorszy? Hodowca sprzedający konie do mięso, handlarz który na tym zarabia, czy rzeźnik, któremu dwójka poprzednich daje pracę? Ile ja razy słyszałam od hodowców, że oni na mięso nie sprzedają tylko handlarzowi, a co dalej to ich nie interesuje! Ale zabijanie cudzymi rękoma nie zwalnia z odpowiedzialności!
Kochani, serce pęka, gdy myślę o leciwej, wysłużonej Frani, o małej Florce, która jeszcze je mleczko, o starszej Felci, która tak bardzo się boi, że nawet nie chce podejść. Serce pęka, bo wiem, że pomoc im to ogromne wyzwanie. Handlarz chce 21000 zł za wszystkie trzy, a jeśli dziś nie uzbieram 3000 zł zadatku – po 1000 zł za każdą z nich – to handlarz nie zgodzi się ich trzymać nawet dnia dłużej.
A ja nie mam nawet filmu, nie mam lepszych zdjęć, niż te, co widzicie. Nie mam dużej fundacji, ani tysięcy darczyńców, którzy mnie wspierają. Bardzo chciałabym uratować Franię i jej córeczki, ale bardzo się boję, że nie damy rady. A co będzie jak uzbieramy zaliczkę dla jednej, albo dla dwóch to, co mam wtedy zrobić? Zrezygnować z której? Którą odesłać na pewną śmierć?
Kochani, co robić? Jak prosić i kogo o pomoc? Wiem, że będzie bardzo ciężko, ale siadam do dzwonienia. Zawalczę o Franię i jej córeczki, ale bardzo Was teraz potrzebuję, bo sama nie mam szansy, by zebrać 3000 zł zaliczki na dziś. Proszę Was, jeśli los ich Wam nie jest obojętny, pomóżcie mi je uratować. Nie rozdzielajmy mamy i jej dzieci. Nie dajmy ich zabić dla pieniędzy. Bardzo Was proszę, pomóżcie, bo tylko razem możemy to zrobić.
Monika
Chętnie odpowiem na pytania:
Adopcje - 666 220 540
Ogólne - 570 666 540
fundacja@konikimoniki.org.pl
Dziękuję za pomoc.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, leczenia, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Zobacz więcej na www.konikimoniki.org.pl
Loading...