Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Wasze dobre serca błyskawicznie zapełniły skarbonkę Frankiego pokaźną sumą. Dzięki temu nie musimy się martwić o środki na kontynuację leczenia kocurka. Frankie przeżył, rany po wypadku zagoiły się prawidłowo. Przeszedł także pierwszy etap sanacji jamy ustnej. Przed nim jeszcze jeden, ostatni zabieg, a gdy tylko dojdzie do siebie zacznie rozglądać się za nowym domem.
Ten cud nie wydarzyłby się bez waszego wsparcia. Jeszcze raz wraz z Frankim przesyłamy ogromne DZIĘKUJEMY!
Było marcowe, rześkie popołudnie. Choć termometr pokazywał zaledwie kilka stopni powyżej zera, w słońcu było ciepło i przyjemnie. W podrzeszowskim miasteczku dwoje młodych ludzi postanowiło w ten piękny dzień wypić popołudniową kawę w ogrodzie. Wyszli przed dom i usiedli przy stoliku.
Wtedy coś zaszeleściło w krzakach, a chwilę później usłyszeli głośne miauczenie. Chłopak podszedł do krzaczka, przykucnął… jego oczom ukazał się rudy kot. Zawołał go spokojnym głosem, a kot wyszedł w jego stronę. Widok ten był jednak wręcz przerażający. Kocur był poraniony. Cały pyszczek oblepiała zaschnięta ropa o bardzo nieprzyjemny zapachu. Mimo potwornego bólu i cierpienia, kocur łasił się do nóg i miauczał, jakby chciał ostatkiem sił wybłagać pomoc.
Młodzi ludzie nie zawahali się ani chwili, wiedzieli, że muszą pomóc zwierzakowi. Dziewczyna pobiegła po skrzynkę i koc, by zabezpieczyć kocurka. Chwilę później razem z poranionym zwierzakiem byli już w najbliższej lecznicy. Pani doktor zbadała kota. W podniebieniu widoczna była wielka zaropiała dziura. Niestety jak szczerze przyznała, nie była w stanie pomóc kotu. To lecznica podstawowej opieki, brakowało sprzętu i lekarza specjalisty, który podjąłby się tak skrajnie trudnego przypadku. Jednocześnie lekarka nie wykluczyła, że być może życie kota można uratować.
Co robić w takiej sytuacji? Poddać się czy walczyć? Młodzi ludzie spojrzeli na siebie i nie mieli wątpliwości: walczyć! Chłopak miał pewien pomysł, kogo spytać o radę. Wiedział, że jego ukochana ciocia od lat jest wolontariuszką Fundacji Felineus i prowadzi dom tymczasowy. Chwycił więc za telefon i zadzwonił do niej, szczegółowo opisał całą sytuację. Chwilę później na telefon wolontariuszki przyszły zdjęcia kota. Ten widok łamał serce. Wolontariuszka od razu przekazała zdjęcia dalej, do osoby decyzyjnej w fundacji. Dalej sprawy potoczyły się już bardzo szybko. Telefon do lecznicy, opis wydarzeń i krótka, zwięzła odpowiedź: „Przywieźcie go, czekamy!”
Młodzi ludzie zabrali kota, wsiedli w auto i ruszyli w drogę. Pół godziny później byli już we wskazanej lecznicy w Rzeszowie. Lekarze przyjęli ich od razu i natychmiast zajęli się potrzebującym zwierzakiem. Kocurek dostał na imię Frankie, jego wiek oceniono na maksymalnie rok. Pobrano krew i wykonano badania, na szczęście mimo poważnego stanu okazały się one nie najgorsze. To dało podstawę by działać dalej. Lekarz dokładnie ocenił ranę w podniebieniu. Jak stwierdził ta ogromna, zaropiała dziura musiała powstać na skutek jakiegoś koszmarnego wypadku. Podjęto decyzję o założeniu sondy, by móc oczyścić ranę. Jeśli ten zabieg się uda, na poniedziałek zaplanowana jest operacja, na której lekarze będą próbowali „załatać” podniebienie. Rokowania są jednak bardzo ostrożne…
Czy uda się uratować życie Frankiego? Czy młody kocurek ma w sobie na tyle sił, by wygrać? Czy na czas udało mu się wyprosić kocimi oczami ludzką pomoc? Nie wiemy, ale wiemy jedno: bez walki się nie poddamy! Mamy świadomość, że ta heroiczna walka poniesie za sobą ogromne koszty… leczy czy życie nie jest wartością wyższą niż jakikolwiek pieniądz?
Mocno wierzymy, że tak jak niejednokrotnie, tak i tym razem nie zostawicie nas samych. Dlatego w imieniu Frankiego, który walczy o życie, bardzo prosimy o pomoc!
Loading...