Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Gieniu powoli dochodzi do siebie. Lekarzom udało się ustabilizować jego stan. Został również wykonany zabieg kastracji oraz usunięcia martwej części ogonka. Przy okazji narkozy usunięto mu zespute i ruszające się zęby oraz wyczyszczono kamień nazębny z tych, które pozostały.
Gienia czeka teraz okres rekonwalescencji, po którym mamy nadzieję znajdzie nowy, kochający dom.
Niewielka wieś na podkarpaciu. W ogrodzie jednego z domów pojawia się kot. Przybłęda, zguba, a może wyrzutek? Tego nikt nie wie. Po wsi chodzi wiele kotów, ciężko ustalić skąd przychodzą i dokąd zmierzają. Jednak nasz ogrodowy bohater ewidentnie nie poradził sobie w wiejskiej, kociej rzeczywistości. Jest brudny, ranny, chory i potrzebuje pomocy. Zwierzęta mają instynkt, a czy mają też intuicję? Dlaczego kot przyszedł właśnie pod ten adres? Skąd wiedział, że puka do właściwych drzwi? A może to był po prostu szczęśliwy przypadek…
Kiedy domowniczka ujrzała chore i cierpiące zwierzę w ogrodzie nawet przez moment nie miała wątpliwości, że musi działać. Chwyciła za telefon i zadzwoniła do Fundacji Felineus. Jako że u nas w ostatnim czasie z funduszami bardzo krucho, a w naszych domach tymczasowych co rusz szaleją wirusy, wolontariuszka podpowiedziała kobiecie, by spróbowała w pierwszej kolejności poprosić o pomoc Urząd Gminy. Tak też zrobiła. Skierowano ją do weterynarza, z którym gmina ma podpisaną umowę. Zabrała więc kota i udała się do niego. Po zbadaniu kota, lekarz weterynarii stwierdził, że jedyne co może zrobić w ramach gminnego budżetu to podać kotu antybiotyk. Podkreślił przy tym, że niestety zwierzak wymaga badań i hospitalizacji, ale tego nie może już wykonać w ramach umowy z gminą; nie ma także odpowiedniego zaplecza, aby przetrzymać kota na okres leczenia.
Kobieta wróciła z kotem pod dom. Nie miała sumienia wypuszczać biedaka do ogrodu. A co jeśli do następnego dnia gdzieś sobie pójdzie i już nie wróci? Pomimo że sama ma w domu koty i że nie było jej łatwo zorganizować przestrzeń, aby zabezpieczyć chorego kota, z ogrodu postanowiła zabrać go do domu i jeszcze raz skontaktować się z Fundacją Felineus.
Fundacyjny telefon zadzwonił ponownie, a nasza wolontariuszka po wysłuchaniu kobiety nie miała już złudzeń, że jeśli my nie pomożemy kotu, nikt inny tego nie zrobi. Kobieta zabezpieczyła kota, a my zaczęliśmy organizować pomoc. Rezerwacja wizyty w lecznicy, poszukiwanie transportu. Wszystko poszło szybko i sprawnie i tak pod nasze skrzydła trafił on – Gienio.
Kiedy zobaczyliśmy go po raz pierwszy, wyglądał na starego i poturbowanego przez życie kota. Po posklejanym, brudnym futrze biegało stado pcheł, na policzku ogromny pęknięty ropień, zasuszona końcówka ogona. Jednak po dokładnym obejrzeniu lekarze stwierdzili, że Gienio nie jest kocim staruszkiem, lecz kocurem w średnim wieku (około 4-6 lat). Ze względu na konieczność amputacji części ogona, kastracji oraz wyczyszczenia ogromnej ilości kamienia na zębach lekarze podjęli decyzję o pozostawieniu kota w szpitalu. Pobrano także próbki do kompleksowych badań. Na chwilę obecną wiemy, że Gienio na całe szczęście nie jest nosicielem kociej białaczki. Na wyniki pozostałych badań czekamy.
Niestety pełna diagnostyka, zabiegi chirurgiczne, leczenie i opieka to ogromne finansowe zobowiązania. Za duże na skromny fundacyjny budżet. Mimo to nie mieliśmy sumienia pozostawić Gienia bez pomocy. W takich sytuacjach nie pozostaje nam nic innego jak znów, najpiękniej jak umiemy, prosić Was o finansowe wsparcie. Wielokrotnie pokazaliście jaką ogromną siłę ma dobro Waszych serc. Czy pomożecie i tym razem? W imieniu Gienia bardzo prosimy i dziękujemy.
Loading...