Głód zabija! Kryzys zbiera żniwo! W imieniu tych, które same nie poproszą. Błagam o RATUNEK!

Closed
Supported by 855 people
49 220 zł (51,81%)

Started: 26 July 2022

Ends: 10 September 2022

Hour: 23:59

Thank you for your support - every penny counts.
Together we have great power!
As soon as we receive the result of the action, we will post it on the site.

Głód zabija! Kryzys, który nas dotknął, zbiera swoje żniwo...

Najpierw przyszła pandemia. Jeszcze się dobrze nie skończyła, u naszych sąsiadów wybuchła wojna. Złego dzieła dopełniła drożyzna. Kryzys za kryzysem i wśród tego my, mała lokalna fundacja, bez dotacji, bez sponsorów, bez zasięgów. A mimo to od ponad 8 lat, bez chwili przerwy ratujemy potrzebujące pomocy zwierzęta.

Nigdy nie było łatwo, ale to, co spotkało nas teraz, przerosło najgorsze wyobrażenia. Nasi darczyńcy sami zaczęli mieć kłopoty, to spowodowało, że przestali nas wspierać. Zabrakło środków na wszystko, ale przede wszystkim na jedzenie. Czy stanęliście kiedyś przed wyborem, leczyć czy karmić? Bez leczenia umrą, bez jedzenia umrą. Nie życzę nikomu. O ile są lecznice, które poczekają na płatność, to karmy na krechę kupić się nie da. Zwierzęta zaczęły niedojadać. Chore na przewlekłe choroby nie dostawały specjalistycznej karmy. Modliłam się, żeby tylko nie zaczęły chorować. Zaklinałam rzeczywistość, miałam nadzieję, że w końcu zły los się od nas odwróci. Ale los postanowił inaczej. Nasze zwierzęta zaczęły chorować.

Arturek, zawsze wesoły, rozbrykany kotek. Trafił do nas jako maluszek, ktoś go wyrzucił, potraktował jak śmieć. Był trochę słabszy, chorowity, ale ładnie rósł i dawał sobie radę. Niestety niedojadanie i związany z tym stres, to było za dużo. Wirusowe zapalenie otrzewnej FIP o piorunującym przebiegu. 6 lipca zgasła jego iskierka życia.

Ile człowiek ma w sobie lez? Ja ich już nie mam, wypłakałam wszystkie.

Nasz Białołapek, trucizna, którą próbowali go otruć, zrujnowała mu nerki. Przy specjalistycznej karmie świetnie sobie radził. Niestety karmy zabrakło. Pogorszyły się parametry nerkowe, musiał wrócić do kroplówek. Kiedy ratowaliśmy mu życie, bardzo się wycierpiał. Jaki był szczęśliwy, gdy mógł w miarę normalnie żyć. Jego wpatrzone we mnie oczy, jakby pytał, dlaczego znowu mi to robisz, dlaczego znowu mnie kłujesz. A moje serce pęka z żalu i drży ze strachu, żeby tylko nie było gorzej.

Krystynka Skórka filigranowa koteczka. Trafiła do nas jak większość naszych kotków. Ktoś się jej pozbył, potraktował jak rzecz. Zawsze była trochę słabsza, pewnie dlatego nie znalazła domu. Ale dawała sobie radę, aż do teraz. Nagle ulewanie a w końcu zapaść. Cudem odratowana i gdy wydawało się, że sytuacja opanowana, objawy znowu powróciły. Potrzebna była diagnostyka RTG zmroziło wszystkich. Maleńka Krysia ma zalane płuca. Jest na lekach, diagnostyka w toku. Niestety z każdym dniem Krysia jest coraz słabsza. 

Każdego dnia drżałam ze strachu i prosiłam los, żeby jej nie zabierał, żeby ją z nami zostawił. Niestety moje prośby i błagania nie zostały wysłuchane. Mimo heroicznej walki, jej organizm nie dał rady. 2 Sierpnia przed południem serduszko Krysi przestało bić. Niedojadanie i stres zabrało kolejnego kotka a ja nie mam już lez żeby płakać a potrzaskanego serca już nigdy nie da się poskładać.  Los jednak dalej drwi i nie zamierza przestać. Nasz uratowany z ulicy pies Maniek. Pół roku temu miał wycięty guz. Czy naprawdę stres i niedojadanie mogą tak bardzo przyspieszyć chorobę? Najwyraźniej mogą Maniuś ma kolejnego guza, tym razem z przerzutami do wątroby.

Pytałam Was, ile człowiek ma łez?

Kolejne zwierzęta zaczynają chorować. Jaką cenę przyjdzie im zapłacić za kryzys, na który nie miały żadnego wpływu?! I choć los doświadcza nas jak nigdy dotąd, kiedy na mojej drodze pojawił się kotek, ofiara zwyrodnialca, który odrąbał mu ogonek, nie mogłam udać, że go nie widzę i zostawić przy drodze.

Wracając od koni zobaczyłam go przy drodze. Siedział przy rowie i na nic nie reagował. Bardzo mnie to zaniepokoiło, dlatego zawróciłam. Kiedy do niego podeszłam, był jakby nieobecny. Nie zareagował nawet na karmę. Zaczęłam do niego mówić, popatrzył na mnie i pomalutku podszedł. Wtedy zrozumiałam, dlaczego jest tak bardzo nieobecny. Zamiast ogonka miał krwawiący kikut z kością na wierzchu. Boże, jak on musiał cierpieć. Nie mogłam Go tam zostawić. Był przerażony, nie wiedział, że chcę mu pomóc. Może myślał, że to kolejny kat. Kiedy się uspokoił, pomału ruszyłam prosto do lecznicy. Udało się szczęśliwie dojechać. Julek jest już po operacji.

A przecież są jeszcze uratowane przed rzeźnią konie i mimo że teraz mają łatwiej, bo jest trawa, to za chwilę przyjdzie jesień i zima, okres dla nich bardzo trudny... Koszty ich utrzymania z każdym dniem są coraz większe.

Drżę ze strachu, jak podołam. Jest naprawdę bardzo źle. Ból po stracie, strach przed następnymi, to uczucia, które paraliżują. A najgorsza jest obezwładniająca bezsilność. Ile tak można wciąż wylewać łzy? Kiedy kolejny raz brakuje sił  I gdyby ich, zwierząt nie  było, pewnie już bym się poddała. Ale każdego dnia wstaję i walczę razem z nimi i dla nich o przetrwanie. Jedno jest pewne i najważniejsze. ONE NIE MOGĄ JUŻ NIGDY GŁODOWAĆ, bo Głód ZABIJA! Zebrane dzięki tej zbiórce środki pozwolą je zabezpieczyć, aby już nigdy nie zdarzyła się sytuacja, w której nie będą miały co jeść.

Dobrzy ludzie błagam pomóżcie. Uratowane przed śmiercią zwierzęta, 50 starszych, chorych przewlekle kotów, 17 koni i 1 byczek mają tylko nas, dobrych ludzi. Bez pomocy, tego kryzysu nie przetrwają. Zaczną pomału, jeden po drugim chorować i na końcu umierać. Moje serce tego nie wytrzyma, umrę razem z nimi.

Jeśli macie pytania dzwońcie, na wszystkie odpowiem, tylko z całego serca proszę, POMÓŻCIE!

Dorota Puchalska tel 509 974 175

Do kwoty zbiórki doliczone są koszty promocji, która ma na celu zwiększyć zasięg i dotrzeć do jak największej grupy dobrych ludzi. Tym samym zwiększyć szansę dla naszych zwierząt na przezycie...

Supporters

Loading...

Organiser
2 actual causes
139 ended causes
Supported by 855 people
49 220 zł (51,81%)