Uratowany z działek Haker

Tak, to ja, Haker. Jeszcze niedawno byłem w naprawdę opłakanym stanie. Kiedy ciocie z OTOZ-u zabrały mnie z altanki, w której przemarzłem na kość… brrr…, było bardzo źle.

Okazało się, że pchły, które niemal zjadały mnie żywcem, nie były moim największym problemem. Miałem guza na jądrze i jeszcze jednego na łapie, chore serduszko i zęby pokryte szkaradnym kamieniem, co powodowało ból przy jedzeniu — jeśli w ogóle było cokolwiek, co nadawało się do zjedzenia… Oj, straszne czasy.

Na szczęście to już za mną. Przeszedłem zabiegi i po guzach ani śladu. Muszę regularnie zażywać leki na serduszko i jeszcze przejść kurację ze względu na zwyrodnienie w łapce, które wyszło w badaniu. Ale niestety… to wszystko bardzo dużo kosztuje… Może ktoś dorzuci kilka złotych i wesprze moich opiekunów? Lata zaniedbań spowodowały, że weterynarze musieli się nieźle napracować, żebym odzyskał sprawność i życie bez bólu — to bezcenne i naprawdę było warto.

Bardzo proszę pomóżcie spłacić długo za moje leczenie 🙏🏼