Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Dzięki Waszemu nieocenionemu wsparciu udało się zakupić karmę, suplementy i leki dla zwierzaków. To wielka pomoc, szansa dla zwierzaków i nadzieja dla tych Ludzi, którzy poświęcili im całe swoje życie. Dziękujemy!!!
Długo zastanawialiśmy się jak ta zbiórkę opisać, jak nazwać. Ostatnia szansa, chyba tylko tak można nazwać to o co dziś poprosimy.
Jak wiecie, mamy zaprzyjaźniony hotel dla psów, miejsce, w którym nie tylko nasze psy znalazły schronienie. Miejsce, gdzie ludzie wszystko poświęcili psom, nie liczą się oni sami, bo pierwsze i najważniejsze są psy. Nie znamy takiego poświęcenia, dla tych najbiedniejszych, starych i chorych. Dla zdziczałych i bojących się człowieka, którym Ci ludzie dali ciepłe miejsce w swoim domu. Bo pies to nie zabawka, nie maskotka, to żywa istota, czasem taka, która już nie zaufa, bo człowiek to dla niej tylko ból.
A w tym domu, takie psy żyją, są kochane, mimo tego że tak jak Misia, gryzą kiedy się zdenerwują, gryzą dotkliwie, a mimo to są kochane. Są psy, które bały się wszystkiego, w tym ludzi, sikały pod siebie z przerażenia, a teraz to zakochane w ludziach, przytulaśne psiaki. Z tego domu wiele psów poszło do swoich domów stałych, niestety były też takie, które odchodziły na zawsze, ale odchodziły po walce o nie, i otoczone miłością.
Są też takie, których nikt nie chce pokochać, jak Koszi, staruszka, która ma posterylkowe nietrzymanie moczu, i nikt nie chce dać jej domu, bo przecież sika pod siebie, mimo leczenia. Dom Państwa Tobiasz, stał się oazą miłości, spokojnego życia, i czasem pierwszym domem dla tych skrzywdzonych psów.
Miesiąc temu, pewna kobieta zaczęła oskarżać hotel o różne rzeczy, nie jesteśmy w stanie opisać, jak przeszli ten atak Państwo Tobiasz, Pan Radek zachorował na serce, a Pani Beata jest załamana. Nic z tego, co pisała kobieta, nie potwierdziło się, odnosnie czego nie mieliśmy z resztą najmniejszych wątpliwości. Bo wszyscy, którzy mają i mieli psy w tym domu, wiedzieli to od początku. Kobieta zniknęła wraz z oskarżeniami, tylko Państwo Tobiasz, zapłacili za to zdrowiem. Bardzo łatwo zniszczyć człowieka, dobrego jeszcze łatwiej, bo on przejmuje się bardziej niż inni.
Od trzech lat nasze psy znajdują tam opiekę. Zawsze nasze psy były zaopiekowane, kochane i kiedy potrzebowały pomocy, nawet w środku nocy, zawsze ją dostawały. To co spotkało tych ludzi, było podłe, wstrętne, ale najbardziej straciły na tym psy, psy które uratowali Państwo Tobiasz, czemu?
Bo pod wpływem tych oskarżeń, psiaki straciły wielu wirtualnych opiekunów. Co teraz? Czy te psy mają trafić do schronisk? Czy o to chodziło, by te psy straciły dobre miejsce, w którym są szczęśliwe?
Musimy błagać Was o pomoc w ratowaniu tego wspaniałego miejsca, ratowaniu tych psów, które tam znalazły swoje miejsce na ziemi, możemy pozwolić by to miejsce zniknęło, by te psy umierały w kojcach schronisk, albo pomóc im ratować tych ludzi i te psy. Popatrzcie na zdjęcia i filmy, popatrzcie na te szczęśliwe psy i sami zdecydujcie. Poczytajcie o nich i ich pracy i o tych psach.
Prosimy, pomóżcie nam ratować to miejsce. "Czemu?" - zapytacie. Bo Ci ludzie na pomoc zasługują, i te psy też. Już były skrzywdzone przez złych ludzi, nie pozwólmy na to po raz kolejny, nie dajmy triumfować złym ludziom. Poniżej, kilka zdjęć i filmów z hotelu i kilka tylko z wielu opinii. Sami zdecydujcie, czy warto pomóc, my wiemy że warto, niech i oni mają spokojne święta.
A tak o nas , napisał Krakowski TOZ :
Kolejny odcinek z cyklu "z pamiętnika inspektora". Relacjonuje inspektor Beata ;)
W ostatnim czasie udaliśmy się na kontrolę do hotelu dla psów "Stefanek".
Kontrola wynikła ze względu na interwencję, która wpłynęła do naszego biura.
Jak to zwykle bywa, my nie umawiamy się na kontrolę nie dzwonimy najpierw i nie informujemy o której godzinie będziemy...po prostu dostajemy interwencję i jedziemy. Dlatego ciężko nam czasem zastać właścicieli, niekiedy nie zostajemy wypuszczeni... Tym razem było inaczej.
Po przybyciu na miejsce zastaliśmy właścicieli hotelu i bez żadnych "oporów" zostaliśmy wypuszczeni do środka. Jedyne co usłyszeliśmy, to informacja, że nie wyjdziemy tacy czyści jak weszliśmy. Cóż, jakoś przyzwyczailiśmy się do tego, że zazwyczaj nie wracamy do domu czyści. Odbite psie łapy na ubraniach traktujemy jak swego rodzaju "order radości".
Na podwórku za bramą "zaatakowała" nas zgraja, wszelakich psiaków różnej maści i postury. Wiecie, my kochamy zwierzęta, szanujemy je, ale powiem tak, jak ok. 15 sztuk - 10-30 kg bestyjek chce was "pocałować " i przytulić... można przeżyć nie lada szok.
Dobra, obwąchani i przyjęci przez nazwijmy to ekipę nr.1, wkroczyliśmy do środka. Właściciele poinformowali nas, że teraz czas na zapoznanie z ekipą nr. 2... W naszych głowach zaczynają piętrzyć się dziwne myśli. Wymowne spojrzenie mojego kolegi po fachu jeszcze spotęgowało lęk przed nieznanym... 3..2..1. Wystartowały… co się działo… tego nie da się opisać.
Waga "lekka" zaatakowała z całą furą energii jaką posiadają małe psy i znów całusy, przytulanie… W końcu zostaliśmy "zaakceptowani" przez stado, możemy wejść do środka. Uff, pomyślałam, spojrzałam na kolegę, który mocno trzymał teczkę z dokumentami, a po wyrazie jego twarzy wyczytałam "Nawalanku myślisz, że to już"?
W pierwszym pokoju rezydują "mikro psiaki". Jest też babcia amstaffka, jeden dzikus, dziadziuś, który ma swój świat i wiele innych...
Nagle patrzę i oczom nie wierzę. Właścicielka chyba zauważyła moją pewnie baaardzo dziwną minę, bo mówi: - a ten „piesek”, to nasza świnka Wietnamka, wiecie "minaturka".
Ja tam się nie znam, ale według mnie, miniaturką to ona była bardzo dawno temu. A jest jeszcze papug... Podobno dużo mówi, ale chyba wstydliwy bo do mnie się nie odezwał.
Po sprawdzeniu książeczek i dokumentów (wszystko w jak najlepszym porządku - psy szczepione, leczone), trzeba zobaczyć jak mieszka ekipa nr. 2. Ale żeby przejść do nich, trzeba przejść nad świniakiem, bo chłopak nie za bardzo chce zmienić miejsce odpoczynku. Wchodzimy i znów to samo: radość, skakanie, nie ma nawet jak zrobić zdjęcia, bo wszystkie psy się pchają, każdy chce zostać pogłaskany, każdy chce być w centrum uwagi.
Jeden z nich wzbudził szczególnie moje zainteresowanie, amstaff Zuslus, który podskakiwał, podgryzał... po prostu cudny psiak (notabene szuka odpowiedzialnego domu).
Trzeba zakończyć tą epopeje i przejść do meritum sprawy.
Psy przebywają w warunkach domowych, w domu czysto i schludnie. Zwierzęta wyglądają dobrze, i widać duży wkład właścicieli hotelu w ich wychowanie. Wiele z psów jest odebranych z niewłaściwych warunków, wiele z nich musiało ponownie zaufać człowiekowi i tutaj widać, że się udało. Część psiaków zostało w "spadku" po fundacjach, które przestały się nimi interesować, są tam i szukają domów...
A właściciele? No cóż, to kolejni ludzie, którzy poświęcili swój dobytek za miłość do zwierząt.
Loading...