Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Ikar żyje i został już przewieziony do zaprzyjaźnionej stajni, która jest znacznie bliżej handlarza niż nasz ośrodek. Ponieważ stan Ikara nadal nie jest stabilny, koń nie nadawał się i nadal nie nadaje, by przejechać kilkaset kilometrów do nas pod Poznań. Nie informowaliśmy Was wcześniej o dacie transportu, ponieważ sytuacja była bardzo dynamiczna, do ostatniego momentu nie było pewności czy uda się go załadować i jak będzie przebiegała podróż. Czy się nie przewróci wchodząc do samochodu, czy da radę pokonać, choć pierwszy zakręt, bo Ikar nadal ma zaburzenia równowagi. Zbyt długi transport był obciążony ogromnym ryzykiem, że się położy lub przewróci, a podniesienie zdrowego konia w ciasnym samochodzie, który w środku ma klatkę ze stalowych rur to nie lada wyczyn, a co dopiero takiego, którym ma problemy ze wstawaniem. Na szczęście dojechał cało i bez przygód, co było dla nas ogromną ulgą, bo ilość stresu przy Ikarze była ogromna.
Ikar jest po wizycie lekarza, nadal ma problemy z płynnym poruszaniem się. Na ten moment dostaje suplementy wspierającego jego aparat ruchu, jest na obserwacji, za kilka dni będą przeprowadzone kompleksowe badania. Lekarz kazał jeszcze dać mu czas, bo jest nadal bardzo obolały. Przed nim jeszcze czyszczenie i kąpanie, które nastąpi gdy tylko koń odpocznie po transporcie.
To, że Ikar żyje, że dał radę wstać i podołał transportowi. To, że nie umarł, zakrawa na cud. Konie w takim stanie jak on, leżące, niemogące się podnieść, na tyle bezwładne, że nie dające się podwiesić nawet na pasach, niezwykle rzadko daje się postawić na nogi. Koń leżący po prostu umiera. Ikar to też kolejne potwierdzenie, że nie można się poddawać. Że trzeba mieć nadzieję i wierzyć, że się uda. I próbować. Dziękujemy, że uwierzyliście w niego i, że daliście mu szansę.
Ikar ma nieprawdopodobną wolę życia. Ma też niewiarygodnie miłe usposobienie. Garnie się do człowieka, przytula, szuka kontaktu. Poddaje się każdej zmianie bez oporu, pełen ufności, że każdy chce mu pomóc.
Z całego serca dziękujemy za wparcie dla Ikara, za podarowanie mu życia, za ocalenie. Bez Was nie byłoby żadnej możliwości, by mu pomóc. I jeśli ktoś z Was chciałby wspierać tego dzielnego konia, będziemy wdzięczni, bo przed nim diagnostyka i leczenie.
Ikar miał wypadek przy rozładunku. Handlarz mówi, że Ikar się nie będzie się już nadawał do niczego. Nie chce go trzymać, ale na tę chwilę koń jest zbyt słaby, by dał radę znieść podróż. Jeśli nie nastąpi pogorszenie, z chwilą, gdy Ikar będzie miał wystarczająco dużo siły, by wejść na trap samochodu, handlarz zawiezie go do ubojni, chyba że go odkupimy. Błagamy o pomoc.
Ikar leżał tam, na pryzmie błota i odchodów przyprószonych słomą. Leżał tam i płakał. Łzy jak grochy toczyły się po jego srebrnej sierści, zostawiając za sobą brudną smugę. Leżał tam cały napięty, drżący, z wyprostowanymi jak struna nogami, nie mógł zrobić nic. Wielki i masywny. Zbyt ciężki, by ktokolwiek z nas mógłby go podnieść. Zbyt słaby, by oderwać od ziemi choćby głowę. Jak takiego konia zawieźć do kliniki, jeśli nie ma szansy, by załadować go na samochód? Ogromna bezradność.
Zmieszany handlarz co chwila powtarzał, że leki zadziałają, ze zaraz wstanie. Na pytanie, co się stało, powiedział, że Ikar wyskoczył z samochodu przy rozładunku. Poślizgnął się na błocie, przewrócił i już nie wstał. Że nie pomógł bat, krzyki ani szarpanie liną. Nie dali rady postawić Ikara też na pasach podwieszonych do ciągnika. Jak rzadko, handlarz wezwał lekarza. Ten podał leki, powiedział, że obity, że czekać trzeba. Może wstanie a może nie.
Uśpienia u handlarza nikt nie rozważa. Koń to zwierze rzeźne, póki bije serce, to nadaje się na ubój. Póki to serce bije, da się na nim zarobić.
Głaszcząc Ikara po szyi i głowie, ocierając łzy, prosiliśmy go, by dał radę. Obiecaliśmy mu, że jeśli zechce żyć, że jeśli znajdzie w sobie siłę i wstanie, zamieszka w fundacji. Nigdy już nie będzie musiał nic robić, nikomu służyć. Byleby tylko chciał, a zrobimy wszystko, by był bezpieczny i kochany.
Odjeżdżając, byliśmy przekonani, że to już koniec. Że po raz ostatni pogłaskaliśmy go po ciepłych chrapach. Że zobaczymy się kiedyś, za Tęczowym Mostem będzie na nas czekał. Z innymi. Przywitamy się wtedy jak starzy znajomi... kiedyś...
Konie niezwykle rzadko wychodzą z takiego stanu. Rano z zaciśniętym gardłem i strachem wybraliśmy numer handlarza. Sygnał w telefonie przeciągał się w nieskończoność. Raz, dwa, trzy... odebrał. Gdy w słuchawce padło, że Ikar wstał, nie posiadaliśmy się, ze szczęścia i choć walka o Ikara trwa, jest dla niego nadzieja. Bo on zdecydował, że chce żyć. Chce tu być. Teraz musimy mu w tym pomóc.
Pojechaliśmy od razu do handlarza. Ikar stał. Obolały, z opuchniętymi i poranionymi nogami. Z przekrwionymi oczami i wylewami po zastrzykach. Z trudnością się poruszał. Taki biedny i taki brudny. Ale stał. Wtulał chrapy w nasze ręce jakby szukał schronienia. Jakby jedyną siłą sprawiającą, że był taki dzielny, była nadzieją, jaką mu daliśmy.
Potrzebujemy Was. Jak nigdy dotąd.
Ikar Was potrzebuje.
Wierzymy, że za Ikarem najgorsze, ale weterynarz nie daje gwarancji, że już będzie tylko lepiej. Tym bardziej że koń się w komórce też przewrócił, miał problem z podniesieniem, poobijał się. Handlarz mówi, że Ikar się nie będzie się już nadawał do niczego. Nie chce go trzymać, ale na tę chwilę koń jest zbyt słaby, by dał radę znieść podróż. Czy to do rzeźni, czy do fundacji. Kolejne dni będą decydujące. Jeśli nie nastąpi pogorszenie, z chwilą, gdy Ikar będzie miał wystarczająco dużo siły, by wejść na trap samochodu, handlarz zawiezie go do ubojni, chyba że go odkupimy.
Ikar ma prawie 180 cm w kłębie. Jest bardzo duży i bardzo ciężki. Cena jego życia to 9500 zł. Transport 1400 zł. Koszt diagnostyki, leczenia, rehabilitacji to kolejne duże pieniądze, których Ikar potrzebuje.
Prosimy o ratunek dla Ikara. Pomóżcie nam dotrzymać danej mu obietnicy. Liczy się każda godzina i każda złotówka.
Prosimy, pomóżcie.
Loading...