Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Po kilkutygodniowym leczeniu Indi jest zdrów. Ma ładne futerko i zniknął też wrzód na oku. Ale najważniejsze jest to, że INDI ZNALAZŁ DOM. Ma swojego człowieka i kocią Koleżankę. Kot który od zawsze żył na dworze od razu przystosował się do domowego ciepła. Bardzo się cieszymy z nowego życia Indiego. Serdecznie dziękujemy za wsparcie i szansę dla tego cudownego Kota.
DZIĘKUJEMY !!!
Koty zasiedlają każde miejsce, w którym dzięki obecności ludzi mają łatwiejszy dostęp do pożywienia.Tak było i w przypadku kocura Indiego, który osiedlił się w gdyńskim porcie. Z relacji pracowników oraz obserwacji wolontariuszy dokarmiających koty w tym miejscu wiadomo, że Indii ma przynajmniej 2 lata.
Jeszcze zeszłej jesieni był pięknym długowłosym kotem, o czarnym lśniącym futrze, wyglądającym niemal jak pers. Niestety, koty wolno żyjące narażone są na wiele chorób, a kto ma takiego kota zabrać do weterynarza? No kto? Trudne do zaobserwowania objawy wyniszczają koty pomalutku, sprawiając, że te z dnia na dzień są coraz słabsze. Pomoc nadchodzi zazwyczaj wtedy, kiedy jest już bardzo źle... lub nigdy.
Tej wiosny kondycja Indiego uległa wyraźnemu pogorszeniu. Zaczął łysieć, miał problemy z jedzeniem. Wolontariusze nie chcieli z początku zabierać dzikiego zwierzęcia do lecznicy, ponieważ zawsze jest to okupione ogromnym stresem, a stres powoduje u kotów nasilenie objawów chorobowych. Ale stan Indiego stale się pogarszał. W końcu nie było wyjścia... Indi musiał trafić do lekarza.
Kocurek został złapany przez wolontariuszy Fundacji Viva z grupy Pomorski Koci Dom Tymczasowy i zawieziony na diagnozę. Lekarz stwierdził, że kot jest w ogólnie złym stanie: ma problemy ze skórą oraz infekcję oczu. Zalecenia: antybiotyk i profilaktycznie szczepionkę na grzybicę. Ale najgorsze było to, że weterynarz stwierdził dawne złamanie żuchwy. Tego Indi nie mógł sobie zrobić sam, ktoś musiał go mocno kopnąć w głowę. Wolontariusze postanowili przeprowadzić małe śledztwo i podpytać pracowników portu o Indiego. Jak zwykle okazało się, że oprócz sympatyków kotów, są w porcie tacy, którym zwierzęta przeszkadzają. A przecież gdyby nie koty, port zalałyby szczury!
Najsmutniejsze jest to, że wszyscy sądzili, że Indii będzie musiał wrócić w to samo miejsce – bo jest zbyt dzikim kotem, aby go udomowić, a port to jedyny dom, który zna... Jednak na czas leczenia kota trzeba było umieścić w Domu Tymczasowym. Jako że nadal wszyscy sądzili, że mają do czynienia z dzikim kocurem – Indi został umieszczony w klatce w zacisznym, odosobnionym miejscu. Kot miał mieć ciepło, bezpiecznie i nie być narażony na bodźce, które mogły denerwować DZIKIEGO kocura. Tymczasem następnego dnia… Na widok człowieka Indi rozmruczał się jak traktor i zaczął łasić się tak, że gdyby mógł, to wszedłby człowiekowi na głowę z radości.
To nieprawdopodobne, jak przerażone są zwierzęta wolno żyjące, ile krzywdy musi je spotykać, że tak się boją ludzi. W momencie gdy kotek zorientował się, że wolontariusze mieli tylko dobre zamiary, oswoił się w jedną noc. Jednak problemy ze zdrowiem Indiego wciąż się nie kończą. Okazało się, że oprócz złamania żuchwy i fatalnego stanu skóry ma wrzód na rogówce. Musi dostać leki, które kosztują kolejne fundusze.
Bardzo prosimy o pomoc dla Indiego. To cudowny kot. Teraz, kiedy z dzikiego kocura przemienił się w domowego koteczka, nie przestaje mruczeć. Rozkoszne dźwięki wydaje nawet podczas pobierania krwi i "grzebania" w oku przez lekarza. On bardzo docenia pomoc okazaną przez człowieka. Nie możemy Go zawieźć
BARDZO PROSIMY O POMOC W LECZENIU INDIEGO !
Loading...