Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Musimy Wam przekazać tę najsmutniejszą wiadomość...
Niestety pomimo podjętej próby i heroicznej walki o to kocie życie, nasza mała Izunia odeszła za tęczowy most...
Nie tak miało być :( To jest ta strona naszej działalności, którą rzadko pokazujemy, o której mało kiedy wspominamy... Izka na zawsze pozostanie w naszej pamięci, pozostawiając kolejną szramkę na naszych wolontariackich sercach...
Wam Przyjaciele ogromnie dziękujemy za każdą pomoc i dobre słowo, za to, że do końca byliście przy niej razem z nami.
Czas przedświąteczny, czas gdzie każdy ma pełno zajęć i na wszystko brakuje czasu. Jednak słysząc tak głośne miauczenie z pobliskiej stodoły, na dodatku w dniu, w którym temperatura wynosi -12, to czas by się zatrzymać. Przełożyć porządki na inny dzień.
"Wchodząc do szopy pełnej siana zobaczyłam jak przemknęła szybko piękna kolorowa kotka. Zaczęłam ją wołać. Na każde moje słowo miauczenie było jeszcze głośniejsze i bardziej płaczliwe. Chciałam do niej podejść, ale nie przynosiło to skutku, kotka od razu uciekała. A mi pękało serce słysząc jej nawoływanie. Wróciłam do domu po karmę. Postawiłam miseczkę i trochę się wycofałam. Nie trzeba było długo czekać, bo kotka była tak głodna że bez zastanowienia, z lekką ostrożnością podeszła zjeść. Zjeść to mało powiedziane, kotka zjadła to, co miała w miseczce i jeszcze gryzła łyżeczkę i moje palce, które pewnie też pachniały karmą.
Wiedziałam że nie mogę jej tam zostawić. Mimo że wiem, że kolejnego kotka nie mogę mieć. Mieszkam w domu rodzinnym i to nie do mnie należy taka decyzja. O dłuższym przetrzymaniu też nie było mowy. W dodatku czas świąteczny, gdzie dużo zajęć, a będę musiała pilnować kici. Bo jednak jej zachowań nie znam, nie wiem, gdzie się wciśnie, czy nie znajdzie sposobu, by uciec. Na dodatek mieszkam z niepełnosprawną babcią, która przez nieuwagę mogłaby ją wypuścić. Jednak wtedy nie myślałam co dalej zrobię, wykorzystałam fakt że była przy jedzeniu chwyciłam ją i zabrałam do domu.
Miałam nadzieję, że to kotka sąsiadów, dlatego w pierwszej kolejności napisałam do nich. Niestety okazało się, że nie należy ona do żadnego z nich. Wtedy pojawił się problem.
Od 2 lat pomagam Fundacji Felineus. Wiem w jak trudnej są sytuacji finansowej i jak ogromne koszty niesie za sobą opieka nad kolejną kocią znajdą. Dlatego z początku próbowałam działać sama licząc, że znajdzie się właściciel, albo ktoś, kto weźmie kotkę, choć na jakiś czas. Niestety nie udało się…
Widząc zachowanie kotki, która będąc na rękach grzecznie siedzi i się mizia, ale przy każdej próbie podejścia do niej czy gwałtownym ruchu miauczy i boi się zaczęłam nabierać podejrzeń, że ktoś zwyczajnie ją porzucił... Na dodatek wiedząc, że jestem ogromną miłośniczką zwierząt, celowo na miejsce wybrał właśnie naszą stodołę… Nie był to z resztą pierwszy taki przypadek.
Co gorsza, martwił mnie twardy koci brzuszek i jej przeraźliwie miauczenie, jakby coś ją bolało. Tym bardziej wiedziałam, że muszę znaleźć sposób, by jej pomóc!
Dostałam zgodę na zostawienie kotki na 1 noc od rodziców, a dalej zobaczymy. 1 noc to bardzo mało... A telefonu w sprawie kotki nie dostałam żadnego... Wiedziałam, że nie zasnę póki nie będę wiedzieć, że mam choć jakiś plan na tą kotkę. Jedyne co mi pozostało to poprosić o pomoc Fundację Felineus. Nie potrafię prosić o pomoc dla siebie, ale przecież nie chodziło o mnie, a o tą biedną, zmarzniętą i głodną istotkę. Na szczęście Fundacja Felineus zgodziła się ją przyjąć. Spadł mi kamień z serca. Następnego dnia wolontariuszka przyjechała po nią. A ja wiedziałam że trafiła w dobre ręce."
Koteczka, nazwana przez nas Izką to grzeczna i potulna kicia. Jednak chyba faktycznie trochę skrzywdzona, bo nie ufa człowiekowi. Otwiera się dopiero wtedy, kiedy udaje się ją złapać i poprzytulać. Natomiast na pewno wie co to dom, ciepłe posłanie i kuweta, z której od początku korzysta bezbłędnie. Kicia jest już po wizycie u weta. Trochę kicha, ma biegunkę. Dostała antybiotyk i preparaty na odporność. Jest mała i drobna, ale ma już stałe zęby, więc ma minimum 7 miesięcy. Już nie nawołuje, nie miauczy. Wie, że jest bezpieczna.
Niestety na pierwszej wizycie nie udało się pobrać krwi, bo mała była zbyt odwodniona. Czeka ją zatem jeszcze pełna diagnostyka, profilaktyka p/pasożytnicza, szczepienie i kastracja. A potem już tylko oczekiwanie na nowy dom...
Loading...