Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Od czego zacząć? Od około dwóch lat działamy na terenie Płocka i okolic jako Płockie Towarzystwo Pomocy Zwierzętom Arka. W tym czasie wydaliśmy do adopcji już prawie 200 zwierząt oraz przeprowadziliśmy dziesiątki interwencji.
Staramy się radzić sobie z problemami finansowymi m.in. organizując bazarki i licytacje. Wytwarzamy z własnych materiałów rękodzieło na sprzedaż. Bierzemy udział w różnego rodzaju imprezach i eventach. W niedziele wcielamy się w bazarowe baby, sprzedając na rynku podarowane nam na ten cel rzeczy.
Każdy z wolontariuszy Arki ma swoją pracę zawodową i obowiązki życia codziennego, które dzielimy na naszą pasję, czyli pomaganie potrzebującym zwierzętom. Do tej pory w przewadze mieliśmy psy w domach tymczasowych lub kojcach, więc pozyskane środki finansowe były przeznaczone na leczenie, kastrację i karmę. Jakoś wiązaliśmy koniec z końcem - raz było lepiej, raz gorzej. Jednakże od pewnego czasu problemy zaczęły się nawarstwiać.
Od września zeszłego roku trafiły do nas cztery psy wymagające pracy z behawiorystą. Psy tak skrzywdzone przez człowieka, że własnymi siłami nie byliśmy w stanie przygotować ich do adopcji. A idea nasza jest taka - przyjąć, przygotować do adopcji, wydać do nowego domu, robiąc w ten sposób miejsce na kolejną potrzebującą bidę.
Tymi psami są Berni, Esia, Szorstki oraz Bella zwana Blanką, która jako jedyna miała swoją zbiórkę i jej los jest zabezpieczony na najbliższe miesiące. Krótko opiszemy wam historię tych psów, w imieniu których będziemy błagać o wpłatę choć symbolicznej złotówki oraz o udostępnianie zbiórki. Bo inaczej nie będziemy w stanie już dalej pomagać, a te biedne psie istoty stracą możliwość dalszej pracy ze specjalistą i utkną do końca swoich dni gdzieś w kojcu jako psy nieadopcyjne i niczyje....
Berni była pierwsza. Pewnego pięknego sobotniego wieczoru otrzymaliśmy alarmujący telefon, że dzieci znalazły na terenie Orlika w Dobrzykowie drące się w niebogłosy dwa maleńkie szczeniaki. Zmieniliśmy swoje plany osobiste i pojechaliśmy, rozpytaliśmy okolicznych mieszkańców, trochę poszperaliśmy na Facebooku i dzięki umiejętności kojarzenia faktów po chwili wszystko było wiadome. Porzucona i nieufna sunia, która przebywała w tej okolicy, oszczeniła się w krzakach. Dobra kobieta zlitowała się i przeniosła psią rodzinę do swojej szopy. Niestety suka tak bardzo bała się ludzi, że pod osłoną nocy wyniosła w nieznane miejsce wszystkie sześć szczeniąt. Pierwsze dwa szczeniaki to te znalezione przez dzieci (Sugar i Pepper). Cały kolejny dzień szukaliśmy i suki i szczeniąt.... Pukaliśmy do drzwi i pytaliśmy napotkanych ludzi, dzięki czemu następnego dnia zadzwonił jeden z mieszkańców, że usłyszał płacz i dotarł do kolejnego (trzeciego) szczeniaka w pełnym słońcu na hałdzie piachu.... Był tak przegrzany, że do wieczora walczyliśmy z tym. Dostała imię Berni - po mamie.
Przez kolejne około dwa tygodnie przeczesywaliśmy teren, krzak po krzaku, dziura za dziurą, aż pozostałe trzy (Kurkuma, Cayenne i Czosnek) znalazły się pod naszą opieką. Sukę widywaliśmy, ale zawsze trzymała bezpieczny dla siebie dystans i nigdy nie dała do siebie podejść na odległość mniejszą niż 15 m. Nie mogliśmy jej zostawić i pozwolić, żeby za parę miesięcy urodziła kolejne. Specjalnie dla niej zakupiliśmy dużą klatę łapkę i spędziliśmy całą noc czekając, aż dzielna mama wpadnie w naszą zasadzką. Kiedy się udało, byliśmy wniebowzięci. Przepiękna sunia nie miała w sobie agresji, była sparaliżowana strachem i absolutnie nie wchodziła z nami w żadną relację. Nie chciała jeść, bała się nawet załatwić w naszej obecności... Zapadła decyzja, iż umieszczamy ją w hotelu z behawiorystą. Berni przebywa tam już od czerwca 2018 roku, a nasze możliwości finansowe się wyczerpały. Ale warto było. Berni to już nie ten sam pies! Nie tylko wchodzi w relacje z człowiekiem, ale kocha swoje psie stado i wraca na odwołanie do swojej genialnej opiekunki. Błagamy o wpłaty dla pięknej Berni.
Nocne łowy zakończone sukcesem - Berni złapana. Była tak zszokowana sytuacją, że nawet nie drgnęła, nie wydała z siebie żadnego dźwięku....
Strach paraliżował ją ilekroć zbliżał się człowiek....
Po ponad półrocznym pobycie pod opieką behawiorysty Berni jest absolutnie innym psem - energicznym i zgodnym z innymi psami! Jest absolutnie szczęśliwa, gdy jej opiekunka zabiera wszystkie psy na długie wypady do lasu (i nad staw).
Spokojnie, Berni wraca do opiekunki na komendę - właśnie tak działa magia takich miejsc!
Kolejny był łobuziarski i rozczochrany Szorti. Przecudny pies od kilku miesięcy koczował pod sklepem w Staroźrebach. Dowiedzieliśmy się o nim pod koniec grudnia i takim sposobem tuż przed samą wigilią 2018 roku trafił do naszego kojca. Nie potrafiliśmy zasiąść do wigilijnego stołu wiedząc, że on tam marznie i jest zdany na łaskę i niełaskę ludzi. Już przy łapaniu go pojawił się problem, bo pies nie dał się podnieść ani mocniej złapać, więc nasza wolontariuszka musiała się na nim wręcz położyć. Kolejny bardzo niepokojący sygnał przyszedł zaraz od opiekuna, u którego był w kojcu. Okazało się, że nie ma możliwości zabrania Szortiego na spacer, gdyż jego reakcja na smycz, a nawet na obrożę jest jak walka o życie. Dodatkowo pies chodzi po siatce więc nawet na ogrodzonym terenie nie można go wypuścić luzem.
W praktyce oznacza to, że psa nie można wyprowadzić z kojca na spacer, a po kilku próbach zaczyna obawiać się już każdego, wchodzącego do kojca... W tym samym czasie dostajemy sygnał, że Szorti jednak ma właścicieli, ale adresu nikt nie chce podać. No cóż, nie po raz pierwszy bawimy się w detektywów, więc sami docieramy do właścicieli. Poznajemy też historię Szortiego. Przybłąkał się obok ich posesji jako bardzo chudy i wycieńczony szczeniak. Ludzie wyleczyli, dokarmiali go, ale tak naprawdę psiak żył obok nich, a nie z nimi. Gdy zaczęły się jego wędrówki pod sklep, kilka razy przywozili go do domu, zamykali w kojcu, który pokonywał, kalecząc się dotkliwie. W końcu poddali się - stwierdzili, że tak naprawdę to nie ich pies i nic nie jest też w stanie zatrzymać go na posesji. Ani kojec, ani płot.
Perspektywa Szortiego do końca życia w zabudowanym kojcu bez spacerów to wyrok śmierci. W lutym 2019 zapada decyzja o umieszczeniu kolejnego psa w hotelu z behawiorystą. Ponownie musimy prosić o wpłaty tym razem na Szortiego.
Przemoczony Szorti jeszcze na ulicy. Okoliczni mieszkańcy informują, że jakiś czas temu biegał cały zakrwawiony...
Szorti na spacerku z innym podopiecznym hoteliku. Tak, dobrze widzicie - ma na sobie obrożę i smycz! A no dlatego, że taka opieka działa cuda!
Szorti na spacerze z opiuekunką w mieście! Uczony jest zgiełku miasta, samochodów i ludzi - cały czas na smyczy :)
No i nasza filigranowa Eska. Esia została nam zgłoszona jako sunia koczująca na polu z łańcuchem u szyi cięższym niż ona sama. Łańcuch wisiał na chudej szyi - bez kawałka obroży - ocierając skórę niemiłosiernie... Umieściliśmy Esię w fundacyjnym kojcu, zrobiliśmy badania, szykowaliśmy do adopcji. Wszystko szło dobrze. Przez jedną dobę Esia miała nawet swój dom, ale... okazało się że Esia ma napady autoagresji bez znanego nam podłoża i czynnika wywołującego atak. Atakuje swój zad, ogon i nogę. Dramatem było patrzeć na tą maleńką psinkę, kiedy rzuca się na swoje ciało i sama nie wie, co się dzieje. Istniało ogromne ryzyko, że w końcu zrobi sobie poważniejszą krzywdę... Zrobiliśmy wszystkie możliwe badania łącznie z rezonansem, pobraniem płynu mózgowo-rdzeniowego oraz badaniem poziomu hormonu i nic - fizycznie sunia jet zdrowa. Esia nie mogła zapanować nad swoimi atakami, każdy dotyk w nieodpowiednim miejscu wywoływał atak, po którym sunia czuła ogromny dyskomfort i przerażenie. Przy tym wszystkim przyklejała się rozpaczliwie do człowieka, ale strach było ją dotknąć, by sytuacja się nie powtórzyła, co powodowało ogromne cierpienie emocjonalne Eski - czemu nikt mnie nie kocha? Czemu nikt mnie nie głaszcze? Jedynym humanitarnym rozwiązaniem tego problemu było zająć się głową Esi, czyli kolejny hotel z behawiorystą - umieszczamy ją w tym samym hoteliku, co Szortiego. Sunia przebywa tam od kwietnia 2019 i robi postępy, ale to długa droga.
Eska w tamtym czasie była 3. psem w hotelu z behawiorystą - obecnie mamy ich aż 4... Z jednej strony jest to jedyna szansa dla tych psów i jedyne rozwiązanie. Z drugiej jednak jest to gwóźdź do trumny niewypłacalności. Ponownie błagamy o wpłaty dla maleńkiej Esi.
Zdjęcie zgłoszonej Esi z łańcuchem u szyi...
Tak wyglądała szyjka Esi pod tym obrzydliwym zardzewiałym łańcuchem.
Szczęśliwa Eska na spacerze - nie radząca sobie z emocjami, za chwilę dostanie ataku i będzie próbowała oderwać sobie ogon albo łapę... Atak było ciężko przerwać.
Radosna Esia na spacerze ze swoimi ziomkami z hoteliku (po prawej nasz Szorti). Dzięki umiejętnościom behawiorystki, Eska zamiast skupiać się na ataku, skupia swoją uwagę na niej. Jest to absolutnie niezbędne, bo potrafi niemal natychmiast odwołać Esię od próby autoagresji.
Esia i Szorti korzystają z jacuzzi w hoteliku w upalne dni :) Ten Szorti, co to bał się smyczy i ta Esia, która dostawała ataków furri (obecność psów nasilała ataki, bo nie radziła sobie z emocjami). A tu proszę :)
Poniższe zdjęcie z hoteliku z behawiorystką, pod opieką którą przebywa 3 z 4 wyżej wymienionych, psów jest kwintesencją idei tej zbiórki.
Od lewej Szorti (bał się smyczy i nie można było prowadzić na spacery), Esia (napady autoagresji i atakowanie przez to innych psów) i Blanka (absolutnie przerażona suka bez możliwości fizycznego kontaktu, spaceru a co dopiero obroży i smyczy). Właśnie dla takich obrazków warto walczyć!
Wszystkie wymienione psy - Berni, Esia i Szorti są przygotowywane do adopcji. Jeśli kogoś poruszyły ich historie i poza drobną wpłatą i udostępnieniem zbiórki chce dać im dom, to bardzo serdecznie zapraszamy do kontaktu z Płockim Towarzystwem Pomocy Zwierzętom Arka.
Gwarantujemy wskazówki i dalszą pomoc behawiorysty w przypadku adopcji. Berni przebywa w hotelu w okolicach Olsztyna, Esia i Szorsti wraz z naszą piękną Blanką pod Grodziskiem Mazowieckim.
Pomóżcie nam pomagać! Chcemy dalej działać, ale dotarliśmy do skraju naszych możliwości. Kwota zbiórki jest oszacowana na 3 miesiące pobytu w hotelach każdego z trzech zaprezentowanych psów oraz karmy i opieki weterynaryjnej. Pięknej Berni, delikatnej Esi i szorstkiego Szortiego.
Loading...