Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Not got a RatujemyZwierzaki account?
Kochani, niemożliwe stało się możliwe!
Mamy własne auto. Samochód, który pomoże nam w ratowaniu cierpiących zwierząt już wyruszył w trasę.
Dziękujemy za wsparcie zbiórki.
Nie ma dnia bez telefonów z prośbą o pomoc dla krzywdzonych zwierząt. Nie ma dnia, w którym nie musielibyśmy prosić o pomoc w użyczeniu auta, by móc wyruszyć im z pomocą...
Poniżej zgłoszenia, z którymi borykamy się każdego dnia:
- Pomocy! Szkielet psa leży w rowie.
- Zaraz do Pani oddzwonimy.
Kilka telefonów, udaje się znaleźć wolontariusza z autem. Pies jedzie do kliniki.
Prawie umarł... A teraz? Pomaga uczyć się nowego życia innym naszym podopiecznym!
- Ratunku!Przyjeżdżajcie, u sąsiada umiera pies! Wygląda, jak szkielet i ma ogromnego guza! To jego ostatnie dni! Błagamy o pomoc! Miejscowość odległa 80 km od Lublina.
- Dzień dobry, tu Komisariat Policji.... Na miejscu zdarzenia są już nasi funkcjonariusze, czy możemy fundację prosić o pomoc w czynnościach? Sobota wieczór, Lublin.
Po przygotowaniu domów tymczasowych trafiają do nas dwie przerażone sunie z tego miejsca.
- Dzień dobry,
Szukam ratunku dla kotów żyjących w strasznych warunkach.
- Dobrze, przyjedziemy...
Na miejscu zastajemy "hodowlę" rodem z piekła. Na zdjęciu jedna z cudem uratowanych kotek - Fibi.
- Halo, fundacja? Proszę przyjechać, bo trzeba zabrać psa od sąsiada – wygląda strasznie, same kości...
- Dzień dobry,
Mamy takiego dziadka u nas na wsi, zbiera psy. Suki znów się szczenią.
- Ile ich jest?
- Trzy dorosłe, a i jeszcze suka z miotem 3-tygodniowych szczeniąt. Jest też 11 starszych szczeniaków. 100 km od Lublina.
Potrzebne było kilkukrotne pokonanie trasy, aby przewieźć psy do domów tymczasowych i klinik.
- Dzień dobry, dzwonię z Sądu.... Prosimy o pilne sprawdzenie, czy skazany za znęcanie się nad psem ze szczególnym okrucieństwem posiada inne zwierzęta. 35 km od Lublina
Znów niespodzianka.
- Witam,
Czy można coś zrobić z hodowlą, w której psy żyją w skandalicznych warunkach?
- Tak, postaramy się pomóc.
Interwencja kończy się zabezpieczeniem kilkudziesięciu psów i kotów....
- Postanowienie z Prokuratury – wraz z Policją i biegłym musimy sprawdzić warunki utrzymywania konia i jego kondycję fizyczną. 70 km od Lublina.
Na miejscu oddychamy z ulgą, wystarczą drobne zalecenia.
- Pomocy! To ja, Karolina. Figiel poczuł się źle, nagle stał się apatyczny. Musimy pilnie zawieźć go do kliniki! Niedziela w nocy.
- Dzień dobry, potrzebuję pomocy. Mam na działce cztery kotki, jedna ma już małe. Trzeba je wszystkie złapać, matkę wykastrować. 50 km od Lublina.
Jak to dobrze, że wszystkie są już wyleczone i mają domy!
- Halo! Mój sąsiad trzyma zwierzęta gospodarskie w ciemnej oborze i bez jedzenia! Pomocy! Wejścia broni pies, który nie ma budy. 100 km od Lublina.
Dryń, dryń, wybrany numer jest zajęty... Tak, zajęty, bo przyjmujemy kolejne zgłoszenie...
Dryń, dryń....
- Halo?
Uff, to tylko telefon z kliniki. Dzisiejsze zabiegi kastracji poszły zgodnie z planem. Muszka już nigdy nie urodzi niechcianych szczeniąt.
Tak wygląda nasza codzienność. Ogrom zgłoszeń z prośbą o pomoc dla kolejnych cierpiących zwierząt. Mnóstwo pracy. Olbrzymie zaangażowanie wolontariuszy, ogrom czasu i ich poświęcenia.
Niestety, by działać, musimy mieć zapewnione zaplecze. I tu nie pojawia się PROBLEM. Brak auta. Na interwencje jeździmy naszymi prywatnymi samochodami... Ale jak zapakować do auta gnijącego żywcem psa, skoro za chwilę trzeba nim odebrać dzieci ze szkoły?
Agresywny, duży pies w złym stanie? Nikt o zdrowych zmysłach nie zapakuje go do trzydrzwiowego auta, do którego nie zmieści się bezpieczny transporter.
Dzikie koty. Ich ciało żyje własnym życiem od ogromnej ilości pasożytów zewnętrznych. Nikt z Was nie chciałby mieć ich u siebie - przecież mamy w domu swoje zwierzęta. Jak nie pomóc skoro, biedak za chwilę straci drugie oko?
Było warto - Grzanka ma dom!
Szczeniak z parwowirozą, zabrany właśnie ze wsi. Umierał pod stodołą. Właściciel uznał, że szkoda na niego pieniędzy. Psiak jest wycieńczony, leje się z niego z każdej strony - cuchnąca, krwista wydzielina. Coś nie do opisania. Transport takiego psa nieprzystosowanym, osobowym autem oznacza jego skażenie i brak możliwości dezynfekcji. Nie ma wyjścia, zabieramy, ale kolejny wolontariusz i jego auto odpada na długie miesiące – choroby zakaźne utrzymują się przecież w środowisku dłuuugie miesiące.
Maluch odszedł.
Dramat za dramatem, rozkładamy ręce. Pora na zakup auta, które umożliwi nam jeszcze sprawniejsze działania. Działania bezpieczne dla nas, naszych rodzin i zwierząt.
Nie jesteśmy w stanie jeździć na Wasze zgłoszenia bez przygotowanego do tego typu działań samochodu. Dlatego właśnie musimy prosić Was o pomoc w jego zakupie.
Chcemy ratować zwierzęta autem, które będzie jeszcze w na tyle w dobrym stanie, by posłużyło nam jakiś czas, bez dużych nakładów finansowych. Zdeklarowana kwota zakłada zakup auta, ubezpieczenia i co najważniejsze przystosowanie go do naszej działalności.
To jak? Jedziemy razem ratować kolejne zwierzaki?
Loading...